sobota, 1 marca 2014

Sezon 1 #03 Gdzie Ty mnie prowadzisz !?

Szpital.

Siedzieli tak już dwie godziny rozmawiając o wszystkim, a może tak naprawdę o niczym. Dystans między nimi zniknął po paru minutach, a wszystko dzięki otwartości chłopaka. Poczuła w nim swoją przyjazną duszę. Pierwszy raz zbliżyła się do kogoś tak bardzo. Naruto był niesamowity. Mimo że cieszyła się że udało się jej go poznać, żałowała że stało się to w tak fatalnych warunkach. Całe szczęście że skończyło się na złamanych dwóch żebrach i lekkim wstrząśnięciu mózgu. No cóż i tak czuła się winna. Jednak kiedy tylko zaczynała o tym myśleć on przeganiał złe wspomnienia nowymi historiami. Tak jak i tym razem.

-Nie uwierzysz jakie przepyszne ramen robią w budce niedaleko mojego domu ! - cały czas uśmiechał się najszerzej jak umiał, pokazując swoje śnieżnobiałe zęby.
-Niestety nigdy nie miałam okazji spróbować tego remenu - powiedziała lekko zdołowana.
- Ramenu.-poprawił ją.- To jeszcze lepiej ! Będziesz musiała tam iść ze mną i go spróbować. Uwierz, zakochasz się!
- W ramenie ? - zapytała niepewnie, pół żartem
- Jak wolisz.- chłopak dalej się uśmiechał dając do zrozumienia że żartuje, jednak Sakura nieco się speszyła wstała ze stołka i podeszła do okna.- Powiedziałem coś nie tak ? Przepraszam, ej Sakura ! - zrobił się cały czerwony, nawet nie wiedział co ma jej powiedzieć, tak było mu głupio.
- Nie, chodzi o to że ja nigdy nie miałam... - nagle przerwał jej wzmagający się gwar na korytarzu. Zamieszanie sprawiło że blondyn podniósł się do pozycji siedzącej. Drzwi do sali gwałtownie się otworzyły. Do środka wpadła grupka osób. Około 6 nastolatków. Odrazu ich wszystkich rozpoznała, przecież byli z nią w jednej klasie.
- Naruto-kun tak się martwiliśmy! - powiedziała niska dziewczyna o krótkich do ramion czarnych włosach.
- Żeby się tak urządzić! - zaśmiał się jakiś chłopak. Kiba, chyba tak miał na imię. Przynajmniej tak wydawało się Sakurze.
- Nic Ci nie jest? - zapytał chłopak z wielką paczką chipsów.
- Nieee! Czuję się zdrów jak ryba. Chce już do domu! - uśmiechał się.
- To super. - poczuła ciarki na plecach. Znała ten głos dobrze, zimny, arogancki, ale jednocześnie namiętny, pewny i wyjątkowy.- Szkoda że Twoje cacko tak się zniszczyło. Mimo to nie martw się zatroszczyłem się by trafiło do naprawy
- Sasuke! Niezmierne dzięki, jesteś wielki stary- Przywitali się zbijając piątkę, jak to robią najlepsi przyjaciele.- A tak w ogóle, zapomniałem. To jest Sakura- wskazał rękę na skromną postać stojącą w rogu pokoju. Czarnowłosy chłopak nabrał zdziwionej miny. Kiba zaczął się śmiać.
- My się chyba już znamy- zażartował brunet.- O to nowa koleżanką Sasuke- nałożył dziwny podtekst na słowo "koleżanka". Wszyscy oprócz Sasuke Sakury i Naruto wybuchnęli śmiechem. Uchiha popchnął go tak że ten uderzył o ścianę i jeszcze bardziej zaczął się śmiać.
- To wy się znacie?- zapytał blondyn w stronę Sasuke lekko zmartwiony tym co przed chwilą usłyszał.
- Jesteśmy przecież razem w klasie. Wszyscy- tu spojrzał na Kibę, który śmiał się z każdą chwilą coraz głośniej
- Serio !?- radość wróciła. Jednak Sakura nie mając pojęcia z czego on się tak cieszy zrobiła zdziwioną minę .- Jak fajnie że będziesz u nas w klasie.- teraz wszystko stało się jasne. Wszyscy razem będą się uczyć. Ta wizja że będzie miała w Naruto przyjaciela, stawała się coraz bardziej kolorowa. Wszyscy zaczęli rozmawiać z "poszkodowanym", a różowowłosa , czując że nie ma  wspólnego tematu z grupką postanowiła się ulotnić.
- Cześć wszystkim- powiedziała łapiąc za torbę i kierując się w str. drzwi.
- Już idziesz ?- zapytał zrezygnowany blondasek.
- Tak niestety muszę już iść. Dozobaczenia niedługo w szkole ! - pomachała mu na dowidzenia.

"Musisz najpierw wygrać w umyśle, zanim wygrasz w życiu."

Wyszła na korytarz i kompletnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Popatrzyła na zegarek. Była przerażona. Już 19.00 ?! Kiedy ten czas tak szybko zleciał? Usiadła załamana. Pierwszy raz była tak późno, daleko i dodatkowo sama po za domem. Czuła jak strach ściska ja za żołądek. Raczej na żaden autobus już się nie załapie, a wizja wracania samej po nocy, piechotą nie była zbyt interesująca. Na dodatek nie miała nawet telefonu, aby zadzwonić do rodziców. Przecież oni ją zabiją. Usiadła na krzesełku na korytarzu i skryła twarz w dłonie. Starała się powstrzymać łzy. Nagle poczuła że ktoś nad nią stoi
- Coś się stało ?- zapytał spokojnym głosem Sasuke.
- Nie ... W sumie to tak.- Zaskoczył ją. Chciała go okłamać, lecz to nie miału najmniejszego sensu.
- Mogę jakoś pomóc? - usiadł koło niej, czuła jego wzrok na sobie. Odrazu poczuła się pewniej.
- Chyba że masz telefon- popatrzyła na niego z nadzieją.
- Niestety nie. - powiedział zrezygnowany.- Może jednak mogę coś innnego dla Ciebie zrobić? - starał się jakoś do niej dotrzeć, zrozumieć co ją gryzie. Przysunął się na krześle kładąc swoją rękę na jej kolanie. Przekręciła gwałtownie głowę w jego stronę. Patrzyła teraz na jego lśniące oczy. Najpewniej były one jego największym atutem. Duże, w czarnej oprawie. Jego czarne tęczówki razem ze źrenicami zlewały się w jedną wielką ciemną plamę. Speszyła się.
- No nic, dobra muszę iść do domu.-wstała- Rodzice i tak mnie już zabiją, więc co za różnica czy czeka mnie to w domu czy po drodze- powiedziała nawet na niego nie patrząc i już chciała się oddalić, kiedy szybkim ruchem podniósł się i złapał ją za rękę.
- Masz zamiar wracać do domu na piechotę, teraz? - jego lewa brew podskoczyła do góry a twarz nabrała współczującej miny.
- Nie mam innego wyjścia.
- No to w takim razie Cię odprowadzę.- powiedział stanowczo nie dając jej nawet chwili na zaprzeczenie czy zawachanie. Niesamowicie cieszyło ją to że będzie z kimś wracać. Na dodatek będzie to Sasuke. Tyle że była też druga strona medalu. Praktycznie go nie znała, a i tyle co go poznała, nie przypadłoby do gustu jej rodzicom... Więc miała dylemat, wachała się. Zobaczył to w jej oczach- Mam wobec Ciebie dług, pamiętasz ? Spokojnie przecież nic Ci nie zrobię- uśmiechnął się. Tak, teraz wyglądał o wiele lepiej, przyjaźniej. Trochę jak obcy facet, który obiecuje Ci cukierka w samochodzie. Jednak on już zdecydował. Złapał ją za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi wyjściowych.


 "Nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku."


Szli teraz długą, szarą ulicą. Powietrze było suche. Ku zdziwieniu wszystkich mieszkańców miasta od rana jeszcze nie padało. Jednak chmury kłębiły się coraz bardziej i bardziej. Okolica zawierała wiele pustych, szarych bloków, które stały praktycznie jeden na drugim. Nigdzie żadnego parku, krzaczka czy zwykłego kwiatka.Tak zwana betonowa dżungla. Gdzieniegdzie stała latarnia, która dając słabe światło, choć trochę rozświetlała mrok tego miejsca. Sakura chciała jak najszybciej się stąd wydostać. Jednak tak fatalny dzień nie mógł się zakończyć niczym innym jak jeszcze jedną katastrofą. Pochłonięci marszem szli obok siebie nawet nie rozmawiając. W pewnym momencie poczuła coś na swojej ręce. *Kap* teraz na głowie. *Kap* i na twarzy * Kap* znów na ręce. Popatrzyła w niebo. Chmury  nareszcie dały upust
- Pada- powiedział zły - cholera. Daleko stąd do Ciebie ?
- Jeszcze jakieś 15 minut drogi- oznajmiła zaniepokojona. No i co teraz, co teraz ? Iść w ten deszcz i zachorować? Sama czy z nim ? Mieć na sumieniu to że on się przeziębi? Nie miała zielonego pojęcia co dalej. Jednak deszcz nie ułatwiał jej myślenia. Grube krople padały coraz częśćiej. Za chwile zacznie się niesamowicie wielki deszcz. Wiatr się wzmagał. Poczuła jak łzy napływają jej do oczu.
 * Patrzył na nią i sam dokońca nie wiedział co zrobić. Napewno była już zmęczona dzisiejszym dniem. Jednak czy zaprowadzenie jej taki deszcz do domu nie będzie dla niej jeszcze gorsze niż to co zaplanował? Odszedł od niej na około 15 metrów. Popatrzyła na niego z wyrzutem, myślała że chce ją zostawić. Jednak on podszedł do jakiejś budki, pociągnął za klamkę. * Cholera zamknięte, tak jak myślałem.* Następny jakikolwiek lokal był 10 min drogi od nich, więc nie opłacało nawet się tam biec. Podjąwszy  decyzje wziął ją za rękę i zaczął biec. Całkowicie się rozpadało.
- Dokąd mnie ciągniesz ?! - zapytała zdenerwowana i lekko oburzona jego zachowaniem. Jednak nie otrzymała żadnej odpowiedzi.  Chłopak brnął między wąskimi uliczkami. Wkońcu zatrzymali się przed wejściem do jakiejś starej klatki schodowej. Popchnął drzwi, które ledwo trzymały się w zawiasach. Weszli do środka. Odrazu wstrzymała oddech, czując ten okropny swąd. Zaprowadził ją po schodach na 3 piętro. Mieszkanie nr.7. Rozsunął plecak i wyjął z niego cały inwentarz kluczy
- Witam w moim królestwie - powiedział otwierając przed nią drzwi i dając znak ręką aby weszła. Teraz to ją zaskoczył. On naprawdę tutaj mieszka ? Przecież ta okolica, a on ... no tak. W sumie teraz wszystko jasne. Chwile się zawachała jednak już nie było odwrotu. Nie miała pojęcia gdzie jest, a wizja błąkania się miedzy tymi blokami samej nie była zbyt kolorowa. Zrobiła kilka kroków w przód i odrazu poczuła się pewniej. Mieszkanie było przytulne, aż biło w nim ciepłem. Kolorowe ściany i wesołe obrazy całkowicie nie pasowały do zewnętrznej jego strony. Wszedł za nią i zamknął drzwi.
- Wejdz tam - wskazał ręką na salon, zdejmując buty- a ja zrobię herbatę- odrazu poczuła się zawstydzona, ponieważ zobaczyła mokre ślady błota pod swoimi butami. Szybko je ściągnęła i popatrzyła na niego pytająco.
- Masz może jakąś szmatkę, albo coś ?
- Przestań. - uśmiechnął się i lekko popchnął ją w stronę salonu. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Pod oknem i w zdłuż lewej ściany stała siwa, rogowa kanapa. Z tej samej strony stał też rozkładany stół z czterema krzesłami. Obok kanapy mały szklany stolik. Po prawej zaś był wielki regał i telewizor. Jedynie co psuło efekt dobrze urządzonego mieszkania to ten bałagan. Wszędzie leżały jakieś ciuchy, papierki albo resztki jedzenia. Stała na miekkim, czarnym dywanie i nie zabardzo wiedziała co ma ze sobą zrobić. Całe jej ubrania było mokre, więc nie chciała nigdzie siadać.
Po chwili do pomieszczenia wszedł Sasuke z dwoma kubkami ciepłego naparu. Popatrzył na nią a później na siebie. Nic nie mówiąc podszedł do szafy i zaczął czegoś szukać. Popatrzył na nią, zmierzył ją wzrokiem i znów wrócił do szukania.
- Łap - rzucił w nią gromadką ubrań. Zaszokowana złapała tylko jedną część. Szybko schyliła się po bluzkę i dalej patrzyła na niego zdziwiona- powinno Ci pasować.
- Ale po co mi to ? - dalej nie wiedziała jak ma się zachować.
- No raczej taka mokre tutaj siedzieć nie będziesz, prawda ? Jeszcze się przeziębisz - wrócił dalej wzrokiem do szafy. Trochę ochłonęła i przyznała mu w myślach rację.
- A łazienka ? - zapytała
- Już myślałem że nie zapytasz- uśmiechnął się na znak że żartuje- na lewo i prosto, raczej się nie zgubisz w tych 50m2.- Weszła do łazienki. Położyła mokre ubrania na kaloryferze. Stała teraz w samej bieliźnie.  Złapała za leżącą na pralce suszarkę i zaczęła suszyć włosy. Przemyła twarz zimną wodą. Kiedy była już w miarę ogarnięta założyła na siebie jego ciuchy. Dostała czerwony, za duży na nią t-shirt i  męskie jeansowe rurki, jednak na nie też była za mała. Były za długie i lekko za szerokie. Jednak kiedy przejrzała się w lustrze, uznała że wygląda nie najgorzej.Wyszła z łazienki i skierowała się w stronę gdzie jak przewidywała znajdował się chłopak. Weszła trochę niepewna, ponieważ czuła się obco, nieswojo. Sasuke stał przy laptopie. Odkalsznęła na znak że jest w pomieszczeniu. Nagle bum kolejny  napływ wstydu, ale i miłego zaskoczenia. Stał przed nią bez koszulki, jednak klatkę, ręce i brzuch miał niesamowicie dobrze wyżeźbioną. Poczuł jej zawstydzenie.
- Siadaj, herbata stygnie- powiedział, aby jak najszybciej odciągnąć od siebie uwagę. Posłusznie spoczęła na sofie i złapała za kubek. Sasuke skorzystał z okazji i złapał niebiesko czarną koszulę w kratę. Zarzucił ją na ramiona i szybko zapiął guziki. Usiadł na prostopadłej części kanapy i złapał na swój napój.
- Posłuchaj, nie żebym truł czy coś, ale chyba musimy zadzwonić do twoich rodziców.- rzucił niedbałym głosem, aby jej nie zdenerwować. Z tego co zdążył zauważyć jej rodzice są mega surowi i może mieć niezłe kłopoty.
- Tak , tak jest już strasznie późno. Mogę telefon ?- z trudem przełknęła ślinę. Chłopak podał jej słuchawkę. Roztrzęsionymi rękoma zaczęła wybierać numer. Pierwszy sygnał, drugi sygnał. Nie da rady. Cholera.
- Halo- odezwał się niespokojny głos w słuchawce- zaschło jej w gardle nie dała rady nic powiedzieć. Sasuke dał gest ręką, aby wreszcie coś powiedziała- Halo jest tam kto ? - powiedział zniecierpliwiony ojciec Sakury.
- Tak tato- wyszeptała
- Sakura! Chwała Bogu! Nawet nie masz pojęcia jak się martwiliśmy. Gdzie Ty jesteś ?! Co się dzieje ?!
- Tato, posłuchaj nie denerwuj się, przepraszam.- kiedy przypominała sobie wypadek łzy stanęły jej w oczach. Znów nic, nie dała rady nic powiedzieć. Kruczowłosy podszedł do niej i uklęknął na przeciw niej. Popatrzył jej w oczy i złapał za rękę. Bezgłośnie, ruchem ust powiedział " Mów"- miałam wypadek tato. - powstrzymywała łzy. Spuściła wzrok nie mogła patrzeć w jego oczy. Odszedł od niej i oparł się na ścianie na przeciwko.
- Dziecko drogie ! Jak to? Co się stało !- jego ton zmienił się na przelękniony, zatroskany
- Nic mi nie jest. Za to chłopak, który mało mnie nie potrącił leży w szpitalu. Byłam go odwiedzić. Później zaczęło padać i w taki sposób znalazłam się u znajomego z klasy w mieszkaniu. - ostatnie słowa wypowiedziała ostrożnie, przeprosinowym głosem. Bała się reakcji
- Czemu wcześniej nie dałaś po sobie znaku życia ?!- krzyknął. Lekko drgnęła.
- Zgubiłam telefon. Przepraszam.
- Dobrze. Posłuchaj, ja jestem teraz na spotkaniu, a Fredry do końca dnia ma wolne, zresztą sama mu je dałaś, więc podaj mi adres, ale wcześniej jak za godzinę poprostu nie mam jak po Ciebie przyjechać.- szybko podała mu adres, tak jakby chciała mieć to jak najszybciej z głowy.- gdzie ?- zapytał nie dowierzając. Powtórzyła adres.- Gdzie do cholery ?! Dobrze. Za godzinę będę, porozmawiamy jak przyjadę. Cześć. -rozłączył się. Przetarła oczy.

 - I jak ? - zapytał siadając na wcześniejszym miejscu.
- Będzie tutaj dopiero za godzinę.
- Okey. To co robimy ?- zarzucił, nie patrząc na nią nawet. Sakura nie miała pojęcia co wogóle może mu zaproponować. Praktycznie się nie znali, a do tego sytuacja z przed chwili nie służyła jej w szybkim myśleniu. Dalej była nieco tym skrępowana. Kiedy nagle sobie przypomniała
- No tak, nie zrobiłam lekcji na jutro ! -wstała z kanapy i podbiegła do torby po książki. Wróciła z podr. od matematyki.- To jak pouczysz się ze mną?
- No- zamyślił się. - W sumie ja uczę się dopiero w sierpniu- pobłądził gdzieś wzrokiem- na poprawki, ale może warto by zrobić wyjątek ? - zaśmiał się. Odwzajemniła uśmiech. Wstał i usiadł koło niej. Zaczęli rozwiązywać zadania.

"Żaden dzień nie jest podobny do drugiego, każde jutro kryje w sobie cud, magiczną chwilę, która burzy stare światy i tworzy nowe gwiazdy."


- No widzisz! Idzie Ci bardzo dobrze. - pomimo że istniał pomiędzy nimi pewny dystans, czuła się przy nim z każdą chwilą coraz lepiej. Wydawał jej się inny. Inny, niż gdy oceniła go po raz pierwszy.
- Może nawet polubię tą matematykę- powiedział przekręcając głowę w jej stronę. Siedzieli na tyle blisko że poczuła jego oddech na policzku. Za to on poczuł zapach lawendowych perfum wokół jej szyi. Zakręciło mu się w głowie.
- To chyba wszystkie zadania. - złożyła zeszyty tym samym odsuwając się od chłopaka. Wstała i zapakowała je do z powrotem do torby. Usiadła około metra od niego. - to co teraz ?
- Nie mam pojęcia. Mamy jeszcze sporo czasu. Nie zajęło nam to nawet 30 minut.- powiedział wstając.- zaproponowałbym Ci coś do jedzenia, ale moja lodówka świeci pustkami.
- Rozumiem.- zapadła niesforna cisza. Patrzył na nią przez chwilę i jakoś nie mógł nic powiedzieć, najwyraźniej nie wiedział co. Siedzieli chwilę w milczeniu oboje błądząc wzrokiem po ścianach. Nie mieli odwagi popatrzeć na siebie, czuli się niezręcznie. W końcu nie wytrzymał i podszedł do szafy, wyciągając paczkę papierosów. Złapał jednego i już miał chować pakunek, kiedy poczuł wzrok dziewczyny na sobie.
- Zapalisz? - powiedział to tak głupim tonem, że chciał zapaść się pod ziemię. Sam pomysł że ona pali wydawał się cholernie głupi.
- Chętnie- powiedziała. Niezmiernie go zaskoczyła. * Sama nie wiedziała dlaczego zdecydowała się kłamać, ale nie chciała przy nim wypaść na grzeczną kujonkę. Postanowiła brnąć w kłamstwo.- ale niedługo będzie tutaj mój tata, nie chce żeby coś wyczuł.
- Jasne.- odpowiedział, zaciągając się dymem. Zapach rozszedł się po mieszkaniu.
- A co jeśli twoi rodzice wyczują że paliłeś? - zapytała zdenerwowana. Tak jakby popełniał największą zbrodnię świata, a ona mu w tym pomagała.
- Nic.- urwał. Chciał zakończyć temat. Znowu zapadła niemiła cisza, jednak tym razem to ona pierwsza się odezwała.
- Ty to masz fajnie. - powiedziała cicho, jakby sama do siebie.
- Niby czemu? - zaśmiał się w myślach * gdybyś wiedziała o wszystkim... *. Jednak pokazowo zrobił zdziwioną minę. Co niby takiego fajnego jest w jego życiu...?
- Możesz robić co chcesz, wracać do domu, kiedy chcesz, a nawet palić w mieszkaniu i nie musisz martwić się co powiedzą twoi rodzice. Jednak nie rozumiem czemu Ci na to wszystko pozwalają... Nie chce Cię urazić, poprostu moi by mnie dawno zabili.
- Powinnaś to docenić, bo może kiedyś Ci tego zabraknąć.- Kolejne kłębki dymu wydobywały się  z jego płuc. Nie rozumiała o czym mówi.
- Nadopiekuńczości rodziców ? - wstała i oparła się o regał na przeciwko niego, około 3 metrów. Tak jakby już szykowała się do wyjścia.
- Rodzice... zawsze są nadopiekuńczy. Jednak wolałem to niż to, że teraz wcale nic nie mówią.
- Ale ... jak to ? - nie mogła pojąc dlaczego mówi do niej w ten dziwny sposób. Z każdą chwilą czuła się coraz gorzej, jakby powiedziała głupotę i w nią brnęła.
- Nie żyją. Już od 7 lat jestem sam. - powiedział i spuścił wzrok, znów pociągając za papierosa. Spuściła głowę. Nigdy jeszcze nie czuła się tak bardzo źle. Wyszła na idiotkę. Zepsuła wszystko, a do tego sprawiła mu przykrość. Nie wiedziała nawet co ma mu powiedzieć jak przeprosić. Podszedł do niej. Uśmiechał się. - Nic się nie stało. Przecież nie miałaś pojęcia. - patrzyli sobie w oczy. Nigdy czegoś takiego nie czuła. Ręce zaczęły jej się pocić, serce przyspieszyło, a w brzuchu było jak na łące latem, pełno motyli. Sasuke był niesamowity. Zabawny, przystojny, inteligentny, ale ... no właśnie było jedno ale. Nie pasował do ideałów jakie wpajali jej rodzice. Szybkim ruchem odsunęła się od niego.
- Bardzo Ci za wszystko dziękuje. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.- zaczerwieniła się. Złapała go za rękę i przyciągnęła ją do siebie - Bardzo przepraszam za to co powiedziałam- dał znak, że to nic wielkiego. - Tata napewno już na mnie czeka. Do jutra. - popatrzyła na niego jeszcze chwilę. Już miała iść, kiedy chłopak zrobił krok do przodu i pocałował ją w policzek.
- Do jutra - szepnął. Znowu poczuł intensywny zapach perfum. Dużo go kosztowało, żeby się od niej odsunąć i pozwolić jej odejść. Odprowadził ją do wyjścia. Zniknęła w drzwiach żegnając go uśmiechem.

Tym idealnym uśmiechem .....

________________________________________________________________________________

Nareszcie udało mi się skończyć tą notkę! Masakra ... Dużo mnie to kosztowało :D Chciałam, żeby wyszła idealnie, chociaż nie do końca mi się to udało. Przepraszam za opóźnienie i za pewne nie dociągnięcia jednak jestem chora no i niestety nie mam zbytnio siły na pisanie. Chciałam wam bardzo podziękować, że jesteście ze mną, za te wszystkie rady, które mi dajecie, są naprawde bardzo przydatne i obiecuje, że nad wszystkim popracuje kiedy tylko poczuję się lepiej. To do następnego rozdziału kochani. Dziękuje.