środa, 7 czerwca 2017

10 Miedzy nami nic sie nie wydarzyło

Ciepłe powietrze wydobywające się z jej z jej ust leciało na jego bladą twarz. Patrzyli na siebie już tak dłuższą chwilę i szczerze mówiąc Sakura miała dość tej ciszy. Wciąż drżała po pocałunku. Prawie mu wybaczyła, ale popsuł to gdy tylko otworzył usta
- Mój samolot niestety trochę się spóźnił- powiedział opierając ręce o barierkę tak, że dziewczyna znajdowała się pomiędzy nimi.
- Mhmm- powiedziała obojętnie i obróciła głowę patrząc w bok, aby zimny wiatr przegoniły jej napływające łzy z oczu.
- Muszę już iść- złapał ją za podbródek i przeciągnął tak aby popatrzyła mu prosto w oczy.- Nie bądź zła. Spotkamy się jutro tutaj, w parku obok, około południa. Chciałbym Cię zabrać w jedno specjalne miejsce, może wtedy nareszcie przestaniesz się dąsać.- uśmiechnął się, ale w ten swój specyficzny sposób. Jak długo musiało do niej docierać, że Sasuke specjalnie ją dociera swoimi, wręcz chamskimi odzywkami? Objęła go za szyje i przycisnęła do siebie. Otulił ją swoimi ramionami
- Dobranoc cherry- pocałował ją nad uchem. Odsunął się i jeszcze raz uśmiechnął się do niej swoim lekko zżółkłym od papierosów uśmiechem. Przeskoczył barierkę i po rynnie i kilku innych ściennych elementach zszedł na dół. Odprowadziła go wzrokiem, aż nie znikł za ciemną warstwą żywopłotu.
Popatrzyła jeszcze raz na opakowanie czekoladek i dopiero dotarło do niej jak ją przed chwilą nazwał.

Na głowie miała kaptur od czarnej parki. Założyła długie kozaki, a do tego zakolanówki. Jej czarna spódniczka delikatnie wystawała po za koniec kurtki. Na jej idealnie chudych nogach wyglądało to wręcz niesamowicie. Odrazu poznał ją po  długich wiejących na wszystkie strony, różowych włosach. Delikatna mżawka raniła ich twarze lodowatymi kropelkami wody. Szczerze mówiąc nie miała pojęcia gdzie ją zabierze, ale  miała nadzieję, że się postara. To jak ostatnio się zachowywał dawało jej do myślenia. Nie oczekiwała niczego wielkiego, jedyne na co liczyła to miejsce gdzie będzie mogła się ogrzać. Szczerze mówiąc z nim bawiła się świetnie nawet na zwykłym kebabie. Dostrzegła go stojącego przy ławce jakieś 50m od niej, z kwiatami w ręce. Ostatni odcinek pokonała prawie w podskokach.
- Cześć- powiedziała uśmiechając się do niego szeroko.
- Cześć- odwzajemnił gest. Jednak jego ręka się nie podniosła, a kwiaty nawet nie miały zamiaru powędrować w jej stronę. Zdenerwowana tym co się dzieje popatrzyła na niego podejrzliwie. Nie wykonał żadnego gestu, nie przytulił jej, ani nawet nie podał ręki. To chyba nie jest początek dobrej randki.- nie jest Ci zimno? Może powinnaś ubrać się trochę cieplej. Przed nami długa droga.
- Nie... tak jest w porządku. Możemy iść- skłamała. W rzeczywistości miała nadzieję, że gdziekolwiek nie idą dotrą tam jak najszybciej, ponieważ już czuła jak jej materiałowa kurtka zaczyna przemakać. Ruszyli  dość szybkim tempem. Żadne z nich nie rozpoczęło rozmowy, Sakura miała kilka pomysłów, jednak gdy tylko spojrzała na minę swojego towarzysza wiedziała, że lepiej się nie odzywać. Wciąż zastanawiały ją te kwiaty, które niósł w swojej lewej ręce i to dokąd ją prowadzi. Teraz musi naprawdę ją zaskoczyć, ponieważ była na niego totalnie wściekła, a wiatr i mróz tylko potęgowały to uczucie.

Sasuke miał racje. Droga potwornie im się dłużyła. Jedyne co towarzyszyło Sakurze w tym okropnym marszu było nieustające zimno i porywisty, gwiżdżący wiatr. Obwinęła się tak kapturem, że widziała jedynie jak jej stopy wędrują po niezmieniającym się bruku. Szli tak długo, że wzdrygnęła się kiedy złapał ją pod rękę i wybudził z rozmyśleń
- To tutaj.- zdjęła kaptur i rozejrzała się dookoła. Dopiero tutaj zrozumiała swój przerażający egoizm. Poczuła wstyd za wcześniejsze myśli, w których wyzywała Sasuke od okropnego chłopaka po takie tam, w których mówiła, że to najgorsza randka w historii najgorszych randek. Nigdy nie zgadałaby, że to wcale nie jest randka.  Poprowadził ją wąską alejką pod górę i zatrzymali się przy jednym z największych pomników. Chłopak wymienił już zwiędnięte kwiaty i do wazonu wstawił nowe, świeżo zakupione tulipany. Popatrzył na nią. Stała cała roztrzęsiona od zimna, a na jej twarzy malował się smutek.
- Wybacz, że Cię tutaj zaciągnąłem. Wiem, że to dla Ciebie chyba najgorszy spacer w życiu. Cmentarz to nie najromantyczniejsze miejsce- powiedział łapiąc zimne powietrze do płuc.- Dzisiaj jest rocznica ich śmierci. Chciałem, abyś przyszła tutaj ze mną. - Nie odrywał wzroku od pomnika.
- Przepraszam- popatrzyła na niego, a w jej oczach zakręciły się łzy. Teraz on też na nią popatrzył- Przepraszam- powtórzyła, a krystaliczna łza spłynęła po jej policzku.  Nie widziała go jeszcze w tak paskudnym stanie. Przez stłumione światło w jego zapadniętych policzkach i oczodołach malował się cień. Na skórze wyrzeźbiły się małe rowki od niezmierzonej ilości dawno temu wylanych łez. Złapała go za rękę i ścisnęła ją palcami. Sama nie wiedziała dlaczego, ale przez jej głowę przebiegły tysiące okropnych myśli. Wyobraziła sobie śmierć swojego rodzica, pogrzeb, płaczących krewnych i siebie samą. Zagubioną, pustą, bezsilną i niepotrafiącą płakać. Dokładnie taką jak dziś Sasuke. Patrzyli sobie w oczy przez dłuższą chwilę i dzielili się wzajemnie pustką w swoich sercach. Jedyne co mieli to ich kruchą relację, która mogłaby odlecieć z każdym mocniejszym podmuchem wiatru. Przed nimi wciąż tyle przeciwności losu. Mimo, że aktualnie zapomnieli o wszystkich zakazach one nie zniknęły. Dzieliła ich przepaść, na tyle nie duża, aby mogli złapać się za ręce jak teraz, ale tak wielka że żadne z nich nie mogłoby jej przeskoczyć.
- Sakura- jego kąciki ust delikatnie się podniosły- chodź odprowadzę Cię już do domu, bo zaraz tutaj zamarzniesz- posłusznie dała mu się poprowadzić w stronę wyjścia z cmentarz. Wciąż trzymali się za ręce.

- Sasuke?- szepnęła, a on ledwo dosłyszał jej głos przez gwiżdżący wiatr. Odprowadził ją na sam kraniec parku. Stał i trzymając ją za rękę wpatrywał się w jej przemarzniętą  twarz.- może... - zaczęła niepewnie.- może przyszedłbyś dziś wieczorem?- uśmiechnęła się do niego z nadzieją w oczach. Słońce wciąż znajdowało się sporo nad horyzontem, więc miałby jeszcze dużo czasu.- może tak uda mi się Ciebie przeprosić za to jak podeszłam do całej sprawy. To było bardzo egoistyczne. Ja nie chciałam.- w tym momencie pochylił się i pocałował ją w czoło. Na jej bladych policzkach zaczerwieniły się rumieńce. Kiwnął głową co było dość nieczytelne i  nie udzielając odpowiedzi, ruszył w swoją stronę. Zastanawiała się dlaczego od pewnego czasu między nimi rodzi się tyle nieporozumień i niedopowiedzeń...


Tak naprawdę nie miała pojęcia czy Sasuke do niej przyjdzie czy też nie, ale zamierzała się przygotować. W wolnej chwili pobiegła do sklepu i mimo, że nie przepadała za słodyczami nakupiła ich cały koszyk. Zapasy ukryła pod łóżkiem, po czym zaczęła sprzątać pokój. Z każdą chwilą stresowała się coraz bardziej tak jak i traciła nadzieję na jego przyjście. Zaparzyła ogromny dzbanek herbaty i postawiła go na biurku. Dotknęła ciepłego naczynia i zamknęła oczy. Wtedy usłyszała pukanie a na jej oczach mimowolnie pokazał się uśmiech. Co było zaskoczeniem odgłos ten nie dobiegał z balkonu.
- Mogę wejść?- drzwi uchyliły się, a przez szparę wychyliła się głowa Fredrego.
- Tak- odpowiedziała z lekkim przerażeniem. Co jeśli Sasuke przyjdzie akurat teraz? Przejechała wzrokiem po zasłonach, aby upewnić się, że mężczyzna niczego za nimi  nie dostrzeże .- Wejdź proszę.- szofer posłusznie wszedł do pomieszczenia.- coś się stało?- zapytała pocierając ręce ze zdenerwowania.
- W zasadzie to tak, tylko nie wiem jak zacząć z panienką tą rozmowę.- mężczyzna podrapał się po głowie. Posiwiałe włosy wskazywały, że jest około 50. Bardzo lubił Sakurę i dostrzegał to jak zaniedbują ją rodzice. Sakura zamarła, ponieważ jego głos był strasznie poważny, a taka sytuacja jak dzisiaj nie miała nigdy wcześniej miejsca- Postanowiłem, że najpierw porozmawiam z panienką. Ostrzegam, że następnym razem pójdę do panienki rodziców- wciąż nie wiedział jak się za to zabrać.
- Fredry powiedz mi proszę bez żadnych otoczek, o co chodzi?
- O tego młodzieńca z którym panienka się spotyka.- odchrząknął.
- Ale... - już miała mu przytaknąć, ale coś w niej zaprotestowała. Nie miała zamiaru z niego rezygnować i wiedziała, że kiedyś przyjdzie czas, aby opowiedzieć o tym wszystkim rodzicom. Ten dzień będzie musiał chyba jeszcze trochę poczekać.- wciąż nie rozumiem.
- Nie jestem panienki rodzicem i nie będę mówił z kim powinnaś się spotykać. Co nie wyklucza, że ten chłopak nie ma prawa wkradać się tutaj niczym złodziej. Tak jak już wspominałem, jeśli zobaczę go tutaj jeszcze raz zobowiązany będę opowiedzieć o tym panienki rodzicom.- powiedział to na jednym wdechu po czym skarcił ją spojrzeniem. Serce podeszło jej do gardła. Jakim cudem on go zobaczył? Kiedy?! Musiała mu o tym powiedzieć, jeśli  ojciec go tutaj zastanie... ach lepiej nawet o tym nie myśleć! Co gorsza koszmar dopiero się zaczynał.
- Tak Fredry, obiecuje to się już nigdy nie powtórzy.
-  Cieszę się, że się dogadaliśmy- uśmiechnął się zadowolony z rozmowy, która przebiegła bez większych problemów. Już łapał za klamkę, kiedy po pokoju rozległ się dźwięk pukania w szybę. Zacisnęła oczy nie wierząc w swój pech. To nie mogło się dziać naprawdę. Fredry obrócił się na pięcie wyminął dziewczynę i szybkim podbiegł do drzwi balkonowych. Już miał je otworzyć i dać chłopakowi lekcje na temat dobrych manier.
- Sakura- do pokoju wszedł ojciec dziewczyny. Szofer podskoczył jak oparzony. Różowowłosa popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem.- Co tutaj się dzieje?- powiedział mężczyzna widząc zmieszane twarze obojga.
- Panienka chciała, abym podwiózł ją jutro do central parku...- powiedział wypuszczając powoli powietrze, tak aby uspokoić nerwy.- jednak chyba to nie jest najlepszy pomysł. Przecież jutro szkoła!- powiedział udając oburzonego.  Odruchowo poprawił krawat.
- Tak to zły pomysł.- powiedział upijając łyk kawy z kubka, który przyniósł już ze sobą.
- Tak. Może w takim razie wybiorę się tam za tydzień. Co chciałeś ojcze?- zapytała zmieniając temat.
- Sprawdzałem twoje oceny. Podobno dostałaś 3+ ze sprawdzianu. Co się dzieje?
- Przepraszam obiecuję, że go poprawie, miałam gorszy dzień - wypuściła na jednym wdechu. Cały czas modląc się, aby Sasuke nie przyszło na myśl pukać powtórnie.
- Oby te gorsze dni nie były za często. Chodź Fredry, dajmy się jej przygotować do szkoły.- mężczyzna posłusznie wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Moment wcześniej dał jej do zrozumienia, że mają do pogadania. Jak odgłosy kroków ucichły podbiegła do drzwi balkonowych.
Chłopak stał oparty o barierkę i podziwiał bogate zabudowania. Usłyszał jak dziewczyna wychodzi na zewnątrz.
- Myślałem, że już nie otworzysz.- powiedział podchodząc do niej z wyciągniętymi rękami próbując ją przytulić. Jednak ona nie miała ochoty nawet z nim rozmawiać. Serce waliło jej młotem. Puściły jej nerwy, a cała złość za chwilę miała wyładować się na chłopaku. Zrobiła krok do tyłu. Zaskoczony popatrzył na nią podejrzliwie.
- Idz stąd.- powiedziała stanowczo.
- Co?- zapytał niedowierzając.- przecież sama mnie tutaj zaprosiłaś.
- Znikaj stąd! Już!- krzyknęła. Łzy napłynęły jej do oczy. Poraz kolejny postępowała wbrew sobie.
- O co chodzi.- widział jej zdenerwowanie. Nie chciał odpuścić. Złapał ją za rękę.
- Nie rozumiesz? Masz stąd iść- wyrwała swoją dłoń.- Idź i więcej tutaj nie przychodź!- wykrzyczała mu w twarz. Patrzył na nią swymi szklanymi od mrozu oczami i wciąż kompletnie nic nie rozumiał. Serce podskoczyło mu tak wysoko, że aż go zemdliło. Podniosła głowę i spojrzała niego pewnie jak nigdy dotąd.  Nie miał pojęcia co się stało, ale zamierzał odpuścić. Sam nie wiedział co nim kierowało. Złapał ją za nadgarstki i surowo na nią popatrzył. W pewnym stopniu straciła pewność siebie, jednak złość wciąż brała górę nad rozsądkiem. Zrobiła krok do tyłu, jednak żelazny ucisk knykci Sasuke nie ustąpił ani na sekundę, spowodowało to, że pociągnęła go ze sobą. Wykorzystał to. Przyparł ją swoim ciałem do zimnych i mokrych paneli wyłożonych na zewnątrz domu. Jej kwiecista sukienka przemokła momentalnie. Poczuła się jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody. Otrząsnęła się. Patrzył na nią niczym wygłodniały lew na świeżo upolowaną zdobycz, wręcz znęcał się nad nią tym spojrzeniem. Z każdą sekundą przybliżał się do niej coraz bardziej. Przestała widzieć już jego oczy. Stała tak ściśnięta między lodowatą ścianą, a chłodną postacią. Chłopak oparł czoło o budynek, a jego ręce ciągle ściskały jej nadgarstki. Intensywny zapach jego perfum drażnił jej nozdrza. Chłopak zamknął oczy i rozmyślał dlaczego cały czas coś jest nie tak jak być powinno. Czemu nie może poczuć się przy niej tak szczęśliwy jak wtedy gdy ją poznał? Czyżby się pomylił? Czyżby to jednak nie była osoba która roztopi jego zamrożone serce? Przeklinał siebie za swoją naiwność. Nagle z rozmyślań wyrwało go ciche łkanie. Odsunął się delikatnie i puścił jej ręce w ramach czego złapał ją za twarz i przeciągnął ją tak aby na niego spojrzała.
- Mów- szepnął.  Jednak ona patrzyła  na niego bezradna. Chciała wydusić wszystko na jednym wdechu, ale słowa były nieme, nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku.- spokojnie i powoli-mów- powtórzył.
- Jak- zaczęła niepewna swojego głosu- Jak ojciec Cię tutaj zobaczy to będziesz żałował, że mnie poznałeś- przerwała aby sprawdzić jego reakcje, ale on wciąż jedynie uważnie jej słuchał.- Fredry już wie. Następnym razem powie ojcu. Jak to wszystko wyjdzie na jaw- mnie przeniesie do innej szkoły, albo pewnie nawet do innego miasta, a o twoją przyszłość zadba jak należy. Nie masz pojęcia do czego jest zdolny jak ktoś zszarpie mu opinię, a napewno nasz romans mu zaszkodzi. To nie ma żadnej przyszłości Sasuke. Ja chyba tak nie umiem, te nerwy mnie tak wiele kosztują... Te ciągłe kłamanie i kręcenie. To, że nie mogę nikomu o tobie powiedzieć, to boli. Tak bardzo bym chciała, aby cieszyli się razem ze mną.- rozpłakała się jak małe dziecko. Było jej przed nim wstyd, nie powinna była.

Poczuł jak wszystkie nerwy odchodzą. Jednak to nie było dla niego dobre. Razem z nimi odeszły ta wrodzona upartość, poczuł jak przestaje mu zależeć na pocieszeniu ją za wszelką cenę. Puścił jej twarz ze swoich uścisków i odsunął się od niej. Obrócił się i podszedł do barierki. Patrzyła na niego swoimi zapłakanymi oczyma, a łzy same spływały jej po policzkach.
 - Nigdy nie chciałem robić Ci kłopotów- powiedział przez zaciśnięte zęby.- chciałem, żebyś dzięki mnie czuła się wyjątkowo.- głośno przełknął ślinę- Czuła się szczęśliwa. Popatrzył na nią przez ramię, tak jak wtedy dzień po pamiętnej imprezie- Nie będę więcej tu przychodził.
- Nie chce Cię stracić- pokiwała głową, a łzy skapnęły na jej karmelową koszulę.
- Nigdy mnie nie miałaś- musiał zakończyć ich relacje raz, a dobrze. Dosadnie przetłumaczyć jej jakim jest dupkiem, a w tym przecież był świetny- w byciu dupkiem. Jej źrenice powiększyły się ze zdziwienia. Patrzyła na niego z niedowierzaniem.- spójrzmy prawdzie w oczy. Nic nas nie łączy. Nic o sobie nie wiemy, nasz związek niczym z Romea i Julii skończyłby się tak jak wszystkie związki nastolatków po miesiącu czy dwóch, a cena jaką przyszłoby nam za to zapłacić jest za wielka. Nie chce, żebyśmy kiedyś się znienawidzili, bo bardzo Cię polubiłem, a tak by się stało wnioskując z tego co mówisz o swoim ojcu.- Zrobił sobie przerwę, żeby zebrać myśli.- Z jednego się ciesze- obrócił się tak, że patrzył jej prosto w oczy- że między nami nic się nie wydarzyło.

Minęła minuta, dwie, trzy. Łzy kapały na lśniące płytki, a ona wciąż nic mu nie powiedziała. Patrzyli tak na siebie teraz w zupełnej ciszy. Wiedząc już, że nie uzyska odpowiedzi przerzucił nogi przez barierkę i zszedł na dół. Z tej perspektywy popatrzył na nią ostatni raz tego wieczoru. Niestety nie mógł usłyszeć słów, które samowolnie wydobyły się z jej ust

"nie ważne jak bardzo będziesz mnie ranił, nigdy z Ciebie nie zrezygnuje. Przysięgam"






09 Gdybym tylko mógł, dałbym Ci wszystko, a nawet i wiecej

Bezmyślnie stukał długopisem o ławkę. Przytrzymywał głowę ręką, kilkakrotnie czytając treść zadania. Czuł się jakby treść była w zupełnie innym języku. Załamany poddał się, chyba przyjdzie mu oddać pustą kartkę. Przetarł oczy swoimi bladymi dłońmi. Wczoraj kompletnie nie miał czasu na naukę. Musiał pomagać w kebabie, za wcześniej pożyczone pieniądze. No i co mu z tego przyszło? Wciąż się zastanawiał. Poczuł jej dłoń na kolanie. Spojrzał na nią ukradkiem. Widziała jak się męczy, wiedziała, że matematyka to nie jest jego mocna strona. Postanowiła mu pomóc, jednak ręce drżały jej na samą myśl o tym co chce zrobić.
- Zamieńmy się na kartki- szepnęła, najciszej jak umiała. Odwróciła się w stronę nauczycielki, jednak ta wciąż była pochłonięta czytaniem jakiejś książki.
- Przestań Sakura, nie musisz tego robić...- w głębi duszy miał nadzieję, że się nie wycofa.
- No już! - podała mu pod stolikiem swoją kartkę. Wymienili się. Zakryła wszystko włosami i zaczęła pisać. Patrzył tak na nią jeszcze chwile. Wtedy doszło do niego, że dla niej może codziennie chodzić pomagać w kebabie... zaśmiał się ze swoich myśli. Nagle serce podskoczyło mu do gardła.
- Uchiha!- krzyknęła kobieta- patrz może w swoją kartkę, co?- wstała z miejsca i zaczęła chodzić po klasie. Jednym przesuwała kartki, innym otwierała piórnik wszystko w poszukiwaniu ściąg. Jednak nic nie udało jej się znaleźć, najwyraźniej byli w tym za dobrzy. Sakura zamarła na myśl, która właśnie rodziła się w jej głowie, przecież kiedy ona tylko podejdzie do ich ławki momentalnie  zauważy różnice w kartkach. Starała się wyglądać jak najbardziej naturalnie. Złapała głęboki oddech i przymrużyła oczy. Odgłos obcasów uderzających o starą, drewnianą podłogę zbliżał się nieubłaganie. Poczuła jej obecność tuż nad sobą. Stała wpatrując się w parę przez kilka dłuższych chwil, co naprawdę doprowadzało ich do szaleństwa. Chłopak pogodził się już z tym, że zostali złapani i właśnie obmyślał jak weźmie na swoje barki całą winę. Niespodziewanie przerwany krok nauczycielki znów wrócił do normy, a oni mogli odetchnąć z ulgą.

Dzwonek rozbrzmiał w całej szkole.

- Wszystkie kartki do mnie!- krzyknęła nim ktokolwiek podniósł się z miejsca. Przechodząc po klasie zebrała stertę papierów.- Pamiętajcie o tym, że jutro jest tylko apel!- przypomniała, co spotkało się aprobatą ze strony uczniów. Poprawiła im humory przypominając o dniu wolnym od nauki. Teraz każdy mógł już spokojnie ruszyć do domu.

- Dziękuję.- zatrzymał Sakurę łapiąc ją za rękę i obracając w swoją stronę.
- Nie ma za co- uśmiechnęła się do niego. W ramach podziękowania pochylił się delikatnie w przód i musnął jej czoło. Tak bardzo to kochała, że na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Na początku miała kompleksy z powodu iż był od niej, aż o głowę wyższy, jednak teraz widzi jak duży to plus.- może poszlibyśmy na jakiś spacer, co?- zaoferowała - Specjalnie poprosiłam Fredrego, aby nie przyjeżdżał.- no i zaczęło się. Momentalnie z jego twarzy znikł uśmiech. Co ma jej powiedzieć- Nie? Dlaczego? Bo musi pomagać w podrzędnej knajpce za pieniądze na randkę, na którą nie przyszła? Wyszedłby na hipokrytę. No i oczywiście byłoby jej smutno... a to najgorsza z możliwych wizji.
- Sakura...- powiedział kładąc rękę na swojej szyi i delikatnie zadrapał to miejsce. Zauważyła, że robi tak, kiedy się denerwuje. Zrozumiała, aluzje i nie zamierzała mu się więcej narzucać.
- Ahh- puściła jego rękę- okej, okej, przepraszam- pobłądziła wzrokiem po korytarzu- wiem pewnie jestem zbyt nachalna, wybacz- zaczerwieniła się. Myślała, że zaraz się popłacze- ja poprostu nie wiem co wypada co nie... mówię co czuje. - Skarciła siebie w myślach. Dlaczego jest taka wylewna? Normalnie nie umie powiedzieć rodzicom na co ma ochotę do zjedzenia! Czemu przed Sasuke mówi te wszystkie krępujące i intymne uczucia? On jednak tylko się uśmiechnął.
- Co czujesz?- złapał ją za brodę tak by patrzyła mu w oczy. Nie cierpiała tego! Zawstydzał ją... Za to kochała jego tęczówki. Mogłaby w nich utonąć.
- Że chce być blisko- przytuliła się do niego. Objął ją. Jak wybrnąć? Jak wybrnąć!?
- Posłuchaj. W takim razie przyjdę po Ciebie wieczorem.- popatrzyła na niego z pytaniem w oczach. Jakby powiedział coś idiotycznego.
- Ty chyba oszalałeś- zaśmiała się ironicznie- zacznijmy od tego, że moi rodzice nie puszczą mnie nawet na podwórko po zmroku. Dołóżmy to, że ojciec nie dopuści Cię do mnie choćby na kilometr.
- Hmmm- uśmiechnął się. W jego głowie układał się pewny plan.- poprostu bądź u siebie w pokoju około 18.00 z tego co pamiętam to ten z balkonem z prawej strony?  Nie masz na podwórku żadnych buldogów, laserów czy monitoringu- zażartował.
- Okropny jesteś!- szturchnęła go wyswabadzając się z uścisku.- Co zamierzasz?
- Zobaczysz. - jeszcze raz pocałował ją w czoło i ruszył w swoją stronę.

Ubrany cały na czarno niewidoczny przenikał wśród uliczek. Wyrwał bukiet kwiatów rosnących gdzieś przy ogrodzeniu jednej z willi. Co to dla nich za różnica...? Dotarł pod dom Haruno. Brama oczywiście była zamknięta. Wdrapał się po metalowym płocie i przeskoczył na drugą stronę. Dla niego nie stanowiło to żadnego problemu. Od najmłodszych lat biegał po podwórku pokonując różne przeszkody, co w tamtym czasie stanowiło najlepszą rozrywkę. Jednak dziś czuł się nieswojo, trochę jak włamywacz, a z drugiej jak książę wdrapujący się na więżę do swojej księżniczki. *O ironio* powiedział do siebie Sasuke. Zastanawiało go tylko jak dotrze na samą górę.

Zgodnie z ustaleniem czekała  w swoim pokoju. Zjadała ją ciekawość i mimo, że dawno minęła ustalona godzina dziewczyna nie traciła nadziei na jego przyjście. Siedziała, z zamkniętymi oczyma, oparta o materac łóżka. Nagle usłyszała pukanie. Z początku ciche, później coraz głośniejsze. Spojrzała na drzwi od balkonu, w których można było dostrzec zamazany kontur postaci. Podniosła się i skierowała w tamtą stronę.
- Sasuke- powiedziała otwierając przejście. Wpuściła go do środka- ale jak?- zaszokował ją.
- Nie takie rzeczy się robiło- zaśmiał się.- Słabo Cię tutaj  pilnują. Mógłbym Cię ukraść w nocy i nikt by się  nawet nie spostrzegł. - podszedł do niej i złapał ją w pasie. Odrazu poczuła napływające ciepło. Musnął jej usta. Odstąpiła od niego o krok. Zrobił zdziwioną minę
- Boisz się mnie?- zapytał lekko rozśmieszony wyrazem jej twarzy. Śnieżnobiała cera kontrastowała z czerwonymi wypiekami na jej policzkach. Na twarzy wypisany miała strach i zdenerwowanie.
- Nie. Jasne, że nie!- potrząsnęła głową.- raczej tego, że ktoś Cię tu zobaczy.
- To zróbmy tak, aby nikt nie mógł mnie tutaj zobaczyć.- nie rozumiała co ma na myśli.  Minął ją i podszedł do drzwi.- masz może jakiś klucz?
- Mam, ale za to nie mam żadnego powodu, żeby go użyć. To nie ma sensu odrazu sie zorientują.
- Zawsze znajdzie się jakaś wymówka. Pamiętaj, czego oczy nie widzą- przekręcił kluczyk, który mu podała.- tego sercu nie żal.
- Mam inne zdanie.- usiadła na łóżku. Wyszedł jeszcze raz na balkon po kwiatki, które tam zostawił. Wróciwszy wręczył jej bukiet- Masz piękny dom... piękny pokój i cała jesteś całkiem sobie- zaśmiał się i usiadł obok niej.
- Dziękuję- również się zaśmiała. Odłożyła kwiaty na bok.
- Proszę- pocałował ją w policzek. Poczuła jak po jej ciele przechodzą ciarki. Z kolei złożył pocałunek w jej szyję. Zalała ją fala ciepła. Chciała być blisko, jednak chyba... nie aż tak? Może dręczyła ją myśl, że rodzice akurat zechcą do niej przyjść, a może to, że była z nim sam na sam w zamkniętym pokoju, na łóżku... odsunęła się. Spojrzała na niego przeprosinowym wzrokiem.
- A jednak się mnie boisz.- powiedział i położył się na łóżku. Chyba dawno nie było mu tak wygodnie. Czy to łóżko wodne?
- To nie tak. -  Złapała jego rękę i popatrzyła mu w oczy. Znali się tak krótko, a tak dużo między nimi się zdarzyło. Jednak to jak została wychowana sprzeczało się ze wszystkim co robi. Nie wiedziała czy postępuje słusznie czy też nie, ale od dłuższego czasu zachowuje się tak jak podpowiada jej serce. Tak jak i tym razem. Położyła się obok niego wciąż patrząc mu w oczy. Modliła się w głębi, aby zrozumiał ją bez słów, ponieważ zabraknie jej życia na wyjaśnienie mu tego w ten sposób.
- Pamiętaj, że nie zrobię niczego wbrew twojemu szczęściu.- pocałował ją w czoło. Jednak tym razem zamiast się czerwienić postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Złapała za poduszkę i uderzyła go nią w bark.
- Przestań już tak słodzić. Nie poznaję Cie- powiedziała wyzywająco.
- Czyli to tak- podniósł symboliczną "rękawicę", którą była poduszka i podnosząc się na kolana wziął zamach. Dziewczyna podniosła się równie szybko i też złapała za broń. Uderzył ją w bok, a ona go w głowę. Oboje przenieśli się na środek pokoju wymieniając serię zaciętych ciosów. Jedna z poduszek rozpruła się w jednym z kątów i po pokoju zaczęły latać pierze, lecz nawet i to nie przeszkadzało im w świetnej zabawie. Po chwili uśmiech Sakury zaczął znikać, a zastąpiło go zmęczenie i zdeterminowanie do wygranej. Chcąc temu zaradzić oberwał jeszcze kilka serii szybkich uderzeń, po czym udało mu się do niej dotrzeć. Złapał ją w udach i przerzucił przez plecy. Mimowolnie krzyknęła z przerażenia. Rzucił ją na łóżko.
- Czyś Ty oszalał- powiedziała śmieją się i złoszcząc jednocześnie.
- Na Twoim punkcie. - położył się obok niej i łapiąc serię szybkich wdechów i wydechów po zaciekłym pojedynku.
- Mówiłam, żebyś przestał mi tak słodzić. To strasznie dziwne. Jakby ktoś Ciebie podmienił. - Podniosła się na łokciu i popatrzyła na niego lekko z góry.- To napewno Ty?- Złapała go za policzek i pociągnęła za skórę. Ten nie pozostał jej dłużny. Złapał ją w pasie i przewrócił na drugi brzeg łóżka. Jednak tym razem to on patrzył na nią z góry. Ręce miał przełożone po obu stronach jej głowy na wysokości szyi.
- Hmm, może ja to nie ja, ale co do Ciebie jestem pewny. Nikt nie jest tak niezdarny w biciu się na poduszki, że za nic na świecie nie dałoby się Ciebie podmienić.- powiedział ze złowieszczym uśmiechem.
- Osz Ty. - Złapała ostatnią wolną poduszkę i wymierzyła mu cios prosto w twarz. Dostał kilka razy, jednak przestała widząc, że nawet się nie broni.- o co chodzi?- powiedziała lekko zaniepokojona.
- Od Ciebie nawet cios w twarz jest taki uroczy- powiedział na nowo zmieniając minę.
- Nienawidzę Cie- dała mu kuksańca w bok.
- Ja Ciebie też.- złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie. Wtulili się wzajemnie. Zamknęła oczy, aby odpocząć- tylko na moment. Jednak jego ramiona okazały się tak przytulne...

Żadne z nich nie byłoby w stanie ustalić kiedy zasnęli. Obudził ich dopiero odgłos kropel deszczu uderzającego w szyby okien. Chłopak pierwszy otworzył oczy. Próbował sobie przypomnieć gdzie jest, jednak gdy tylko spojrzał na swoją klatkę wszystko stało się jasne. Jednak wcześniejszy, niedelikatny ruch wyrwał dziewczynę ze snu. Podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła oczy, jak gdyby nigdy nic. Dopiero, kiedy on odchrząknął zmierzyła go wzrokiem z niedowierzaniem.
- Chyba się zasiedziałem- zaśmiał się. Uśmiechnęła się do niego i przytuliła do siebie. Złapał ją w talii i  pociągnął w dół tak, aby leżała na nim. Ich wzrok skierowany był w sufit. Jeździł ręką po jej nagim brzuchu, który odsłaniała przykrótka, zagięta bluzka. Przyprawiał ją o dreszcze, początkowo słabe, później drżała na całym ciele. Instynktownie to wyczuł.
- Wszystko w porządku?- zapytał nie przestając.
- Mhmm- mruknęła. Miała zamknięte oczy. Poczuła jak chłopak powoli się podnosi. Swoją twarz miał tuż nad nią. Przechylił głowę, a ich usta się złączyły. Wyostrzyły się jej wszystkie zmysły. Serce jakby się zatrzymało. Wszystko działo się na jednym oddechu. Przypomniała sobie ich pierwszy i jak dotąd jedyny pocałunek. To co wtedy czuła jest nie do opisania. Jak długo można czekać? Czy to on to przedłużał, czy to w jej głowie czas płynął tak wolno? 
*trzask*- ciągnięcie za klamkę.
Oboje momentalnie się podnieśli. Popatrzyła na niego przerażonym wzrokiem.
- Sakura- zza drzwi odezwał się zaspany głos matki Sakury- mogę wejść?
- No i co teraz?- zapytała zrozpaczona zrzucając go z siebie. Kompletnie odrzuciła od siebie to co działo się kilka sekund temu. Teraz czuła jedynie jak zaczyna panikować. Nie miała pojęcia jak się wytłumaczy, jak ukryje Sasuke, jak przebierze się w piżamę. Tyle rzeczy do ogarnięcia w tak krótkim czasie.  Jednak chłopak wcale nie podzielał jej ekscytacji, wręcz przeciwnie. Można powiedzieć, że nawet się ociągał
- Pójdę już.- nie mógł darować sobie, że mając tyle czasu nie zdążył jej pocałować. Wcale nie martwił się nadchodzącymi kłopotami. Myślał tylko o jej wiśniowych ustach.- Do zobaczenia. - Złapał ją za nadgarstki, aby wreszcie przestała się stresować. Takie zachowanie działało tylko przeciw niej. Popatrzyła mu w oczy i zrobiła wdech i wydech. Dodało jej to pewności siebie. Nie... to on jej dodał pewności siebie. Pocałował ją w czoło i szybkim ruchem zniknął za szklanymi drzwiami.

Zarzuciła na siebie futrzany szlafrok i odkluczyła zamek.
- Sakurcia kochanie, nie masz może trochę szamponu do pożyczenia?- Ta w odpowiedzi skinęła głową. Wpuściła ją do środka, a sama pobiegła po butelkę do łazienki. Kobieta wyszła żegnając ją zaspanym uśmiechem. Wraz z zamknięciem drzwi Sakura odetchnęła z ulgą. Nie mogła uwierzyć, że to się jej przydarzyło. Zastanawiała się czy to aby nie był zwykły sen. Nikt nie miał pojęcia co tutaj się działo. Nikt, nie licząc Fredrego, który siedząc w samochodzie zauważył Sasuke schodzącego z balkonu.


Stała pod salą jako jedyna. Wszyscy dopiero się schodzili pod klasę. Podeszła do niej Hinata i przywitały się przytulając się wzajemnie. Nie rozmawiały o niczym ważnym. Chwilę później przyłączył się do nich Naruto obdarzając obie swoim śnieżnobiałym uśmiechem. Tuż za nim szedł Kiba który oparł się o ścianę obok nich. Do grupy dołączali coraz to następni uczniowie.  Nawet sama Ino i jej koleżanka dołączyły do tworzącego się na korytarzu koła. Kiba jak kto Kiba swoim donośnym głosem opowiadał jakąś historię, niby do Shikamaru jednak tak, by wszyscy go słuchali. Co jakiś czas blondynka wtrąciła coś od siebie.
- No i wiecie- zatrzymała się w połowie zdania. Uśmiechnęła się najszerzej jak umiała. Skupiła wzrok wszystkich na sobie. Zaczęła machać przed siebie. Niby w stronę Sakury, jednak szybko się zorientowali, że to nie do niej. Różowowłosa chciała się obrócić jednak o moment za późno. Chłopak stał już za nią. Swoje ręce zaplótł jej na talii. Przestraszona nagłym dotykiem przechyliła głowę w bok, aby dostrzec kto jest za nią. Wykorzystał to i pocałował ją w usta. Zamarła. Przypieczętował tym ich oficjalny związek. Patrzyli na nich wszyscy zebrani. Chciała się oderwać, była zszokowana, jednak on przysunął się do niej i przejechał  językiem po  jej wargach zachęcając do pocałunku. Całe napięcie z niej zeszło, zapomniała o bożym świecie. Gotowa była odpłynąć, ale tym razem to on się oderwał. Ile można czekać na kolejny pocałunek? Sama nie rozumiała dlaczego jest taka niecierpliwa na tym punkcie.
- Cześć wszystkim- uśmiechnął się. Zdziwiło ich to chyba bardziej niż sam fakt pocałunku. Tak rzadko się uśmiechał. Ino poczuła jak coś kłuje ją w żołądku. Buchnęło na nią gorącym powietrzem. Pierwszy raz czuła się tak bardzo wściekła. Jednak jej wściekłość zawsze przekształcała się w diabelskie plany, jednak tym razem nie mogła nic wymyślić. Przyjdzie na to jeszcze czas*-powiedziała do siebie w myślach i obróciła się kilka razy, aby nikt nie dostrzegł jej nagłej zmiany humoru. Ino i Naruto łączył ten sam problem. Chłopak odczuwał go trochę inaczej- po jego ramionach przeszły zimne ciarki i zapiekły go oczy od napływających łez. Wmawiał sobie, że powinien się cieszyć z ich szczęścia, ale kiedy zobaczył ich razem... czuł rozczarowanie? Nie to nie to. Czuł... zazdrość. Czystą zazdrość, że to Sasuke ma ją dzisiaj obok siebie. Napiętą atmosferę jako pierwszy postanowił rozluźnić Shikamaru zaczynając gadać kompletnie od rzeczy.
- Jak tam?- czarnooki szepnął jej do ucha. Wciąż trzymał ją w talii. Ona czując jego ciepły oddech na szyi wzdrygnęła się od ciarek chodzących po jej ciele.
- Aaa... - zaczęła - stęskniłam się. - Powiedziała wywracając oczami
- Przecież widzieliśmy  się kilka godzin temu- zrobił zdziwioną minę, jednak od razu zauważyła, że najzwyczajniej sobie z niej żartuje.
- Dla mnie każda minuta, bez Ciebie, ciągnie się tak strasznie długo.- uśmiechnęli się równocześnie.

Zadzwonił dzwonek i wszyscy weszli do klasy.

Usiedli jak zwykle na swojej ostatniej ławce. Może wydawać się to dziwne, jednak oboje bardzo polubili to miejsce i gdyby mogli, siedzieliby tam całymi dniami. Ona codziennie zerkała na niego ukradkiem, kiedy Pani tylko obracała się do tablicy, a on łapał ją pod ławką za wolną rękę, gdy notowali coś w zeszytach. Ich obecny humor podkreślał, że nie mieli pojęcia jak ta lekcja będzie się różniła od poprzednich.  Wymienili kilka krótkich spojrzeń, jednak ich myśli, przynajmniej myśli Sakury, zaprzątnięte były minionym sprawdzianem.
- Dzień dobry- do klasy weszła nauczycielka. Uczniowie odpowiedzieli jej zgodnym chórem, równie bez entuzjastycznym  tonem.- sprawdziłam wasze testy. - rzuciła stertę papierów na biurko. Mina kobiety wyrażała, że już powinni się martwić poprawką w wakacje. Widział jak Sakura się stresuje. Złapał pod ławką za jej rękę i ścisnął dodając dziewczynie otuchy. Spojrzała na niego w podziękowaniu.- jak chyba się domyślacie nie poszedł wam on za dobrze- rzuciła oschle przewracając kartki. - jest was w klasie...- wytężyła wzrok, aby przeczytać liczbę w dzienniku- 26 osób, a tutaj mam 21 goli- podniosła kartki i rozejrzała się po klasie, tak jakby szukała satysfakcji z wypowiedzianych słów. - trojgu szczęściarzom udało się całkowitym trafem dostać ledwo mierny.- rozłożyła kartki na trzy stosy.- Uzumaki, Hyuga i Shikamaru- no tak klasowy pupil nauczycieli...- jednak proszę państwa zdarzył się cud niesłychany.- wzięła w rękę dwie kartki i podeszła do ławki Sasuke i Sakury. Wszyscy zaskoczeniu odwrócili się w ich kierunku. Serce podskoczyło jej do gardła. Cała się zaczerwieniła, czyżby zostali jednak złapani na zamianie kartek? Sasuke spuścił wzrok i przypominał sobie jaką wersję wymyślił dla nauczycielki jeszcze za czasów pisania testu. Nie ważne co dalej się potoczy zamierzał wziąć całą odpowiedzialność na siebie. Ścisnął mocniej jej rękę, przypominając jej że wciąż jest obok niej.- Sakura?
- Tak- wyszeptała przez zaciśnięte gardło. Na dźwięk jej głosu skrzywiła się sama nauczycielka.
- Z ocen jakie uzyskiwałaś w poprzednich szkołach dowiedziałam się, że jesteś bardzo pilną uczennicą. To twoja praca, a ocena to 3+ - dalej nikt nie rozumiał co się dzieje, dlaczego ona robi tak wielkie przedstawienie? 3+ jak na ich klasę to całkiem przyzwoita ocena.- W takim razie Panie Uchiha - spojrzała na chłopaka. Ten cały blady wpatrywał się jej prosto w oczy. Zauważyła jego pewność siebie i zamierzała szybko utrzeć mu nosa.- jakim cudem dostałeś 5? - patrzył na nią swoimi mroczno czarnymi tęczówkami nie dowierzając. Sakura ledwo zdołała powstrzymać się od śmiechu.  Chłopak szybko uporządkował swoje myśli.
- Uczyłem się- powiedział, czuł się coraz pewniej. Sprawa jest dla niego do wygrania.
- Tak, tak, wszyscy się napewno uczyli, ale możesz mi powiedzieć jakim cudem Ty dostałeś tak dobrą ocenę?
- Mam bardzo dobrego korepetytora- powiedział spoglądając ukradkiem na Sakurę. Nauczycielka spojrzała na niego  podejrzliwie.
- Dobrze. - podała mu pracę do obejrzenia- tym razem Ci się udało- wiedział, że ona domyśla się prawdziwej wersji wydarzeń, jednak brakuje jej dowodów. Odeszła od nich. - obejrzyjcie swoje prace. Za 10 minut możecie już iść na halę.


Po skończonym apelu uczniowie zadowoleni z nadchodzącego weekendu ruszyli w swoją stronę.
- Hej- złapała go pod ramię- jakie plany  na weekend?- zapytała spoglądając w jego czarne tęczówki.
- No cóż- popatrzył na swój zegarek przypięty na nadgarstku- za godzinę wylatuje do Australii. Po przylocie zamierzam pluskać się w gorących wodach Pacyfiku, robiąc przerwy jedynie na jedzenie kawioru w najdroższej restauracji jaką tam znajdę.- powiedział tak poważnym tonem, że prawie mu uwierzyła. Jednak szybko odrzuciła tę myśl i szturchnęła go w bok.
- Pytałam serio! - odrzuciła oburzonym tonem.
- Serio?- udał zamyślonego- serio to zostaję w tym paskudnym mieście, jedyne w czym mogę się popluskać to ta nieustająca mżawka i przeszywająco zimny wiatr, a do jedzenia mam jakieś paczkowane jedzenie z wyprzedaży w supermarkecie.- powiedział nawet nie spoglądając w jej stronę. Dziewczyna nie rozumiała dlaczego jest taki opryskliwy i dlaczego traktuje ją w ten sposób. Puściła go i popatrzyła na niego jeszcze przez chwilę, aby upewnić się czy to aby napewno nie jest żart. Czekała na wybuch śmiechu, albo chociaż krótki uśmiech, lecz nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Równocześnie wyszli z budynku.  Przed samym wjazdem stało czekające na nią, czarne auto. Spojrzała na niego smutnym wzrokiem. Czy to ona zrobiła coś nie tak? Popatrzył na nią. Patrzył jej prosto w oczy. Poczuła gulę w gardle, a jej oczy się zamgliły.
- Dozobaczenia- uśmiechnął się nagle. Nie dając jej dojść do głosu minął ją i ruszył przed siebie. Zostawił ją. Poprostu ją zostawił w takim stanie na cały weekend bez żadnego wyjaśnienia. Jednak uznał, że to będzie lepsze rozwiązanie niż przyznanie się do pracowania na zmywaku w podmiejskim kebabie.


Po skończonej pracy oparł się o ścianę i zrobił kilka głębokich wdechów. Sięgnął do kieszeni i chyba po raz setny otworzył pustą paczkę papierosów znów łudząc się, że jakimś magicznym sposobem się napełni. Bolały go wszystkie mięśnie, a zapach kebabu przyprawiał go o mdłości. Nie jadł porządnego posiłku już od kilku dni, a teraz kiedy podjadł kilka frytek głód skumulował się niemiłosiernie. Jego zapadnięte policzki wciąż łapczywie wypełniały się powietrzem próbując przypomnieć sobie smak tytoniu. Jego uzależnienie przeszło już w taki stan, że wolał nie jeść, a zapalić.
- Sasuke- wyrwał go z rozmyśleń jego pracodawca. Nazywał się Bob i był grubo po 60. Uwielbiał tego chłopaka i pamiętał go jeszcze z czasów przed tragedią. Nie mógł jak z tak wesołego chłopaka zmienił się on w tak ponurą postać.- To twoja premia- wręczył mu kilka monet, które stanowczo starczyłyby na dużą paczkę papierosów.- wydaj ją mądrze. Najlepiej na jakieś pyszne jedzenie. Sama skóra i kości z Ciebie- jego podkręcane wąsy podskoczyły w uśmiechu do góry.
- Dziękuje- powiedział zaskoczony. Odrazu jego pochmurny humor się poprawił. Schował zarobione pieniądze do kieszeni.- rozumiem w takim razie, że już odpracowałem swój dług?
- Tak, tak. Nie miałbym serca Cię tutaj dłużej trzymać za tak marną pensje. Jednak na twoim miejscu poszukałbym czegoś lepszego. W domu Ci się raczej nie przelewa- mówił do niego, pospiesznie ustawiając szklanki na swoje miejsca. Chłopak odwrócił się na pięcie i wychodząc z lokalu podziękował powtórnie. Nareszcie znów był wolny. Nie musiał czuć żadnych zobowiązań czy obowiązków, a tego stanu wręcz nienawidził. Nie lubił być komuś coś winien. Typ niezależny od nikogo i niczego. Jego myśli jednak wciąż były niespokojne. Pewna różowowłosa dziewczyna, która całą sobotę zastanawiała się nad zaistniałą sytuacją, zaprzątała mu głowę. Po drodze do domu zaszedł do osiedlowego sklepu zrobić małe zakupy.
- Niebieskie L&M poproszę- rzucił obojętnie rozglądając się wkoło. Kobieta za kasą zaczęła przerzucać paczki, ponieważ jak na złość te na wystawie akurat wykupiono. Znużonym wzrokiem błądził po sklepowych pułkach, aż w końcu zauważył coś niesamowitego.  Wśród innych stała idealna bombonierka dla niej. W kształcie drzewa na którym rosły wiśnie. Na samym środku jedna wisienka tworzyła serduszko w którym było napisane "Love cherries"- Nie szuka już Pani- powiedział do ekspedientki. Ta podniosła głowę zza kartonów.- poproszę zamiast tego tą bombonierkę.- wskazał na owe pudełko. Wydał na nie wszystkie zarobione pieniądze. Wychodząc zrozumiał co właśnie się stało i nie dowierzał sam sobie.

Leżała skulona na łóżku. W jednej ręce trzymała jakieś romansidło, a w drugiej książkę z chemii, na wypadek gdyby ojciec sobie przypomniał, że ma dziecko. Jednak na żadnej z nich nie mogła się skupić. Jej myśli całkowicie pogrążone były w tęsknocie za Sasuke. Z drugiej strony czuła się na niego wściekła i zamierzała mu to wypomnieć przy pierwszej lepszej okazji. W swojej głowie ułożyła już plan całego poniedziałku. To jak się na niego obrazi, a on przez cały dzień będzie musiał jej nadskakiwać i błagać o wybaczenie. Szczerze mówiąc nie miała pojęcia jak chłopak się zachowa. Równie dobrze mógł znów obejść ją obojętnie tak jak w piątek. Jednak to oznaczałoby kompletny koniec ich jakże krótkiego związku. Zdążyła go nieco poznać, ale nie miała zamiaru dać się tak krzywdzić. Przywykła do obojętności innych. Nauczyli ją tego jej rodzice, których interesowały tylko jej oceny. Nic innego. Nagle jak rażona prądem wzdrygnęła się na nagły donośny dźwięk uderzenia w szkło. Odrzuciła książki na bok i rozejrzała się dookoła. Jedynym możliwym źródłem dźwięku był balkon i okna, więc zeskoczyła z łóżka i podeszła bliżej. Odsłoniła firankę, a później żaluzje. Przełknęła głośno ślinę, kiedy złapała za klamkę, aby otworzyć drzwi balkonowe. Co to mogło być? Czy aby napewno powinna wyjść na zewnątrz? Ciekawość wzięła górę, a Sakura jeszcze nim zdążyła dokońca otworzyć drzwi już zauważyła jasny przedmiot leżacy na drewnianej barierce. Musiała zrobić kilka kroków w przód aby go dosięgnąć. Mimo dość ciemnego wieczoru dostrzegła ją dzięki kilku odblaskowym elementom. Nim zdążyła przeczytać czym jest jej znalezisko poczuła powiew wiatru i czyjąś obecność. Nie zdążyła wydobyć z siebie żadnego dźwięku, a czyjaś ręka zakryła jej usta. Drugą złapała ją w pasie tak, że nie mogła się ruszyć. Serce podskoczyło jej do gardła, a ręce tak się wzdrygnęły, że paczka omal nie wypadła jej z rąk. Nie wiedziała co się dzieje. Chciał się wyswobodzić, jednak jej wzrok przyciągnął błyszczący napis. Momentalnie zrozumiała wszystko. Dopiero gdy przestała się szarpać stanowczym ruchem obrócił ją w swoją stronę. Zaschło jej w gardle i nie wiedziała co ma powiedzieć. Patrzył jej prosto w oczy. Niewiedziała, że to jest możliwe, ale serce zabiło jej jeszcze mocniej. Nie wydając z siebie żadnego dźwięku przybliżył się do niej tak że stykali się nosami. Przełknęła ślinę. Uśmiechnął się do niej co ledwo dostrzegła w pólmroku. Ciepłe powietrze z jego nozdrzy wylatywało na jej cerę. Zamknęła oczy, a on dotknął swoimi wargami jej warg. Przejechał językiem po jej górnej wardze, później po dolnej. Znów poczuła tą samą bezradność. Postanowiła więc dać się poprowadzić. Otworzyła usta i splotła ręce za jego szyją. On złapał ją w biodrach i przyciągnął bliżej. Jego język jeździł po jej zębach i podniebieniu, kiedy dotarł do jej języka przeszły ją ciarki. Złączeni w zachłannych pocałunkach ledwo łapali oddechy. Poczuł jak po jego ciele przechodząc dreszcze podniecenia. Przycisnął ją do siebie bliżej, a jego ręce zjechały delikatnie w dół próbując wybadać na jak wiele są w stanie sobie pozwolić. Ona jednak poddała mu się całkowicie. Również zacisnęła ręce na jego szyi. Kolana  dziewczyny stały się jakby z waty i ugieły się pod jej ciężarem. Wyczuwając to złapał ją w udach, podniósł do góry i posadził na barierce. Oderwali się od siebie i znów patrzyli w swoje oczy.  Słabe światło księżyca zdawało się padać tylko na nich. Zimny październikowy wiatr jakby omijał tylko ich. Świat należał tylko do nich.

08 Nie mogłaby go zdradzic

Po ciężkim tygodniu w szkole nastała sobota. Nareszcie mogła spać do południa, by później wejść pod strumień gorącej wody z prysznica. Kiedy z jej mięśni zeszło całe napięcie i poczuła się w pełni zrelaksowana wyszła z kabiny i założyła  na siebie biały puchowy ręcznik. Spojrzała na zegarek. Odliczała godziny do spotkania z Sasuke. Czuła się przy nim taka szczęśliwa. Nałożyła na siebie prostą czarną bieliznę. Popatrzyła na swój nowy zakup. Białoróżowe kwiaciaste spodnie, czarne baleriny i prosta czarna bokserka. Na to czarna marynarka. Dziękowała sobie w duchu, że nienawidzi słodyczy, przez co mogła  każde kieszonkowe na nie przeznaczone, odkładać do skarbonki. Inaczej nie miałaby się w co ubrać. Nie licząc tych okropnych sukienek w szafie. Po około 10 minutach była gotowa do wyjścia. Złapała za książkę, aby zabić czas.

Zegar wybił 15.30 kiedy złapała za torbę i ruszyła do wyjścia. Już ciągnęła za klamkę od drzwi wyjściowych, gdy nagle zawołała ją matka.
- Gdzie idziesz Sakura?-zapytała rozczesując włosy. Widać było, że gdzieś się wybiera. Na sobie miała niebieską, elegancką sukienkę. Po chwili w holu pojawił się również ojciec dziewczyny.
- Chciałam iść na krótki spacer do central parku... umówiłam się tam z koleżanką.- skłamała-  Wiecie... nigdy tam jeszcze nie byłam, podobno to piękne miejsce. Obiecuje, że wrócę przed zmrokiem.
- Kochanie- odezwał się ojciec- w innych okolicznościach byśmy się nad tym zastanowili, jednak na dziś chyba masz już plany.- Sakura zrobiła duże oczy, nie miała pojęcia o co może chodzić.- Podobno obiecałaś Naruto, że przyjdziesz z nami na kolacje do Uzumakich- Myślała, że za chwilę upadnie. Jak mogła o tym zapomnieć!? - Nie możesz teraz tak poprostu sobie pójść do parku. Idz się przebierz wyjeżdżamy za 30 minut.- No i co ona miała zrobić?
- Tato, ale...- nie miała pojęcia co chciała powiedzieć, jednak ten natychmiast uciął jej starania
- Do pokoju, przebrać się, już!- ruszyła na górę. Oczy zaszły jej mgłą, chciała krzyczeć. Jak ona mogła być taka głupia, żeby zapomnieć o kolacji? Jak skontaktować się z Sasuke? Skręciła do gabinetu ojca. Przewróciła stertę papierów leżących na biurku. Po chwili znalazła komórkę. Spojrzała na rękę, numer od Sasuke całkowicie się zmył. Próbowała go sobie przypomnieć. Wykręciła kilka numerów, jednak wciąż coś było nie tak. Nie zostało jej nic innego jak go wystawić.

Założył na siebie swoje najlepsze ubrania. Starą koszule swojego brata, która od dawna zalegała w szafie, prawie nowe jeansy i do tego czarną skórzaną kurtkę. Czuł się trochę nieswojo, jednak uznał, że na pierwszej randce powinien wyglądać nieco... elegancko? Kupił jej duży bukiet czerwonych róż, na który zbierał wyciągając kasę od znajomych. Pana z budki od kebaba, również poprosił o pomoc. Deklarował, że za 50 euro przez miesiąc będzie przychodził po szkole i zmywał podłogę oraz wycierał stoliki. Wszystko to nie miało dla niego większego znaczenia. Ona była najważniejsza. Musiał zatrzymać ją przy sobie, a jego stan finansowy mu w tym nie sprzyjał. Zwłaszcza, że Sakura pochodziła z rodziny milionerów. No cóż, może to niewiele jednak nie mógł pozwolić, aby sytuacja jak ta z watą powtórzyła się jeszcze kiedykolwiek. Zaplanował ten wieczór perfekcyjnie, przynajmniej według niego. Długo zastanawiał się jak może wyglądać wieczór jak z bajki. Nie ukrywał, że naczytał się na forach internetowych dla dziewczyn, jaka powinna być idealna randka. Może nie tak wymarzył sobie swoją pierwszą randkę, jednak zrobi wszystko dla Sakury. No i dlatego za pożyczone pieniądze kupił bilety na przejażdżkę  największą karuzelą. Później zabierze ją na kawę, i na sam koniec nad jezioro, gdzie przyszykował koszyk ze świeczkami, kocem i kanapkami. Śmiał się sam z siebie. Jak  dziewczyna może mieć na niego taki wpływ? Kiedy stał się romantykiem? Usiadł na ławce. Początkowo myślał, że przyszedł za wcześnie. Później wpadł na pomysł, że może Sakura go nie widzi. Zrobił dwa okrążenia wkoło placu. Śmiał się, że może się mijają. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że dziewczyna nie przyjdzie. Czas mijał, robiło się coraz ciemniej. Serce biło mu coraz wolniej. Coś cisnęło go w żołądku. Ciężko mu było przełykać ślinę. Zaczął pytać przechodniów czy może nie widzieli różowowłosej dziewczyny. Jednak nikt nie dał mu odpowiedzi jakiej oczekiwał. Gdzieś w tłumie dostrzegł przebłysk różowych włosów, pobiegł w tamtą stronę najszybciej jak umiał. Rozejrzał się dookoła, ale przez lodowaty wiatr drażniący jego oczy i rozwiewający kruczoczarne włosy nie mógł już ich odnaleźć. Dopiero po chwili dotarło do niego, że nie może ich znaleźć, ponieważ ich nie było. Zrezygnowany ruszył w stronę ławki, na której nareszcie mógł chwilę odsapnąć.
- Przepraszam, nie wie Pani która godzina?
- Dochodzi 19.00- odpowiedziała starsza kobieta w wieku około 70.
- Ahh.- zamgliło mu się przed oczami. Wyciągnął papierosa z kieszeni. Zaciągnął się.- W takim razie to dla Pani.- wręczył jej bukiet. Popatrzyła na niego pomarszczoną twarzą, pełną zrozumienia. Przyjęła kwiaty.
- Nie przyszła?- zapytała, a on w odpowiedzi wypuścił dym z płuc. Jego nieobecne spojrzenie było jedyną odpowiedzią.

Oparci o materac łóżka grali na konsoli. Pomiędzy nimi stała miska z chipsami. Na początku dręczyły ją myśli o Sasuke. Jednak później, kiedy ułożyła sobie plan, że powie prostą  wymówkę, jak to jej rodzice nie chcieli wypuścić z domu, trochę się uspokoiła . Rozważała też  zapytanie Naruto czy nie mogłaby zadzwonić do Sasuke z jego telefonu, jednak wydawało jej się, że chłopak może być zły o to, że spędzają razem czas. Dlatego zrezygnowała z tego pomysłu. Po samorozgrzeszeniu mogła przestać się przejmować i spróbować cieszyć się czasem z Naruto. Po godzinie nudnego siedzenia przy stole nareszcie mogli sympatycznie spędzić chwile śmiejąc się i zajadając chipsy. Jak kumpel z kumpelą. Tak przynajmniej wydawało się Sakurze.

Jednak chłopak cały czas ukradkiem ją obserwował. Wypatrywał w którym momencie może u niej zapunktować. Z każdym kolejnym dniem podobała mu się coraz bardziej. Chciał być jak najbliżej niej. To, że była teraz u niego w domu... Zamierzał to jakoś wykorzystać. Zwłaszcza, że wydawało mu się, że dziewczyna ma podobne uczucia. Jak mogłoby być inaczej, skoro tu przyszła? Grali około godziny. Znużeni jednym zajęciem położyli się na puszystym dywanie i zaczęli grać w simsy.
- To może połaskocz ją bezlitośnie-  powiedział do dziewczyny, która operowała myszką.
- Jej jakie to okropne!- powiedziała widząc jak sim zwija się ze śmiechu.
- A ja uważam, że to urocze- powiedział przewracając się na plecy- takie romantyczne...
- Łaskotanie?- zaśmiała się.- A masz łaskotki, że tak uważasz?
- Nie, a Ty? - spuściła wzrok, nie zamierzała mu dawać tej satysfakcji- Haha, no to może sprawdzimy!- przesunął się i bezlitośnie zaczął łaskotać ją po brzuchu.
- Haha! Przestań- . Przez chwile tylko się tylko broniła, lecz po chwili przystąpiła do kontrataku. Przewracali się na ziemi, ich śmiechów nie było końca, dosłownie jak małe dzieci- Naruto przestań! Haha brzuch mnie boli!- zacięta walka wciąż trwała. Nie mogła już dłużej wytrzymać, więc podniosła się i chciała od niego odbiec. Jednak blondyn poderwał się równie szybko. Złapał ją w pasie i obrócił w swoją stronę. Stali tak blisko, że stykali się nosami. Ona miała ręce na jego torsie, on obejmował ją w tali. Momentalnie śmiechy ucichły, a napięta aura namiętności wzbiła się w powietrze. Jak ona mogła dopuścić go do siebie tak blisko? Czy za chwile miało stać się coś czego będzie żałować bardzo długo...?
- Sakura!!- odezwał się krzyk matki dziewczyny, gdzieś z holu- Sakura!!- odsunął się. Odetchnęła z ulgą, sama nie wie jak udało się to jej ukryć  przed chłopakiem.
- Chyba musisz już iść. - powiedział lekko rozczarowany.
- Tak. To do poniedziałku- sztucznie się uśmiechnęła.  Chciała jak najszybciej stamtąd wyjść.
- Tak... do poniedziałku.-  miała już wychodzić, kiedy delikatnie się pochylił i musnął jej policzek. Mimowolnie się zarumieniła. Odprowadził ją do samych drzwi. Kiedy znalazła się w samochodzie, zaczęła zastanawiać się co zrobi w poniedziałek, kiedy przyjdzie jej spotkać się z Sasuke i Naruto jednocześnie.


 W szkole jak to w szkole, musi być jakaś sensacja. Na celowniku znalazło się oczywiście to co łączy Sasuke i Sakurę. Kiba był święcie przekonany, że dziewczyna go zawiedzie i ostrzegał przyjaciela. Jednak kto by go tam słuchał. Ino przypatrywała się im pilnie, szukała wszelkich sposobów jak ich rozdzielić. Większość wymieniała się tylko tym co usłyszeli, lub zobaczyli, niektórzy dopowiedzieli coś swojego. Jednak jak było naprawdę, nie wiedział nikt. Skoro jesteśmy już przy nic niewiedzeniu, to swoją drogą do Naruto nie dotarła żadna z plotek. Jakim cudem? Może przez brak czasu, może przez wypadek, a może dlatego, że sam zakochał się w niej po uszy?

Dziś  każdy uczeń wchodził do sali 23 spóźniony. Drzwi praktycznie się nie zamykały, choć było długo po dzwonku. Sakura usiadła w ławce pod ścianą. W klasie panowała cisza, wypatrywała go i nie wiedziała czy możliwe jest, aby czas płynął tak wolno? Po chwili się pojawił. Ubrany cały na czarno, lekko przemoczony. Z jego czarnych, porwanych tenisówek chlapała woda. Na głowie miał kaptur od bluzy. Usiadł po drugiej stronie klasy, przy oknie. Na samym końcu wbiegł Naruto witając się ze wszystkimi serdecznie, przybijając piątki i uśmiechając się szeroko w stronę Sakury. Biło od niego szczęściem. Usiadł gdzieś pomiędzy chłopakami. Lekcja dla wszystkich się dłużyła, każdy miał tak dużo do powiedzenia...

Dzwonek rozbrzmiał w całej szkole. Naruto zgarnął wszystkich kumpli i szybkim krokiem zaprowadził pod automat. Każdy kupił coś dla siebie po czym oczywiście następowało opowiadanie jak i gdzie kto spędził weekend. Pierwszy zaczął Kiba, którego nazywano bajkopisarzem, ponieważ koloryzował wszystko co tak naprawdę działo się w jego życiu. Tym razem podobno poznał jakąś fajną amerykankę, która zakochała się w nim już pierwszego dnia ich znajomości . Na co paru wybuchnęło śmiechem. Później wtrącił coś od siebie Shino.
- A Ty Sasuke?- zapytał Shikamaru. Kruczowłosy uśmiechnął się pod nosem.
- Po za tym, że ktoś mnie wystawił to nic specjalnego. - momentalnie wszyscy zrobili udawane zdziwienie. Mina Kiby wyrażała dokładne " a nie mówiłem", inni również wiedzieli dobrze o kogo chodzi. W nieświadomości pozostawał tylko Naruto.- ale nie będę wam tutaj zanudzał. Może Ty Naruto coś opowiesz co?

* W między czasie Sakura przeszukiwała całą szkołę za Sasuke*

-  No cóż miałem specjalnego gościa w sobotę- wszyscy wytężyli słuch. Lubili takie historie.- to świetna dziewczyna, napewno ją znacie wszyscy- zaśmiał się-  trochę pograliśmy, poleżeliśmy... no prawie nawet no wiecie...
- Prawie zaruchałeś?- ryknął śmiechem Kiba, a za  nim wszyscy pozostali. Kamienną twarz zachowywał Sasuke, który nie miał humoru na słuchanie tego typu opowieści, Jego myśli zaprzątała Sakura i to dlaczego nie przyszła na spotkanie.  Wszystko inne nie miało znaczenia, więc niby słuchał, niby nie...
- Nie deklu! Prawie się całowaliśmy. To nieśmiała dziewczyna... taka delikatna, ale widać, że się do mnie przekonuje. Jak obiecacie, że zostanie to pomiędzy nami powiem wam kto to.- Jedyną osobą, jaka przychodziła im na myśl była Hinata, która od dawna się w nim podkochiwała. Jednak Naruto nigdy tego nie zauważył. Czy nareszcie miało się coś zmienić? Chyba dlatego tak się tym podekscytowali
- No jasne! Dawaj,  mów- krzyczeli przez siebie.

Lekko zdyszana ujrzała go wśród grupki chłopaków. Uśmiechnęła się mimowolnie. Coś złapało ją za żołądek. Stresowała się. Jednak nie umiała wyobrazić sobie, że odrzuca jej przeprosiny. Chciała zaoferować mu coś w rekompensacie... kolacja, kino. Wszystko już sobie ułożyła.Podeszła. Jednak nie miała pojęcia  jak bardzo zły moment wybrała. 
- No to jest to... - zaczął Naruto. Trochę się stresował, że do Sakury dotrze jak to on opowiada niestworzone rzeczy, albo chłopaki go wyśmieją, a może będą zazdrośni. W sumie ona jest taka śliczna-- rozmarzył się. Wtedy ją zobaczył i wiedział jak to rozegra.
- Sasuke- złapała go za ramię. Tak jak wszyscy inni obrócił się w jej stronę- Chciałabym z Tobą porozmawiać.- w jej głosie czuć było zestresowanie i zawstydzenie, tym ile publiki ma jej wystąpienie.
- Sakura!- powiedział roześmiany Naruto, niby ją witając, ale dając do zrozumienia, że to o nią chodziło.

Poczuł jakby ktoś wylał na niego wiadro zimnej wody. Obudził się. Wszystko co mówił Naruto przewijało mu się w głowie, w przyśpieszeniu. Mimo to dalej nie wierzył, ale jak to... że niby się zakochała w Naruto, że niby to dla niego go wystawiła, że przed nim uciekła,a z nim chciała się całować?! No tak teraz to miało sens...
Atmosfera się zagęściła. Nikomu nie było do śmiechu, jedyny Naruto pozostał zadowolony, jednak i on spoważniał, widząc zadziwienie i zażenowanie przyjaciół.
- Tak?- ledwo wydusił w złości Sasuke.- mów.
- Moglibyśmy we dwoje- przejechała wzrokiem po wszystkich zgromadzonych.
- Nie. Mów tu i teraz.- czuła jak krew odpływa jej z twarzy. Co się dzieje? Dlaczego Sasuke jest tak zdenerwowany? Czemu wszyscy tak się jej przyglądają? Czuła się jak na przesłuchaniu.
- Chciałam Ci coś wyjaśnić-powiedziała łapiąc głęboki oddech, chyba chciała wszystko powiedzieć na nim jednym. Teraz i Naruto się pogubił. Na jego twarzy malowało się zdziwienie.
- Tak słucham. - patrzył na nią i nie mógł jej poznać. Miał wrażenie, że przed nim stoi zupełnie kto inny.
- Chodzi o to, że moi rodzice... ja nie mogłam. Wybacz.- spuściła wzrok. Nie umiała dobrać słów.
- Sakura o co chodzi ?- wtrącił się Naruto- co Ty mu tłumaczysz? O co tutaj do cholery chodzi?!
- Słuchaj Sakura- spojrzał jej w oczy. Wszystko dookoła przestało istnieć. Widział świat w czarno-białej barwie. Zakuło go w sercu. Nie mógł swobodnie przełykać śliny. Czy tak smakuje rozczarowanie? Przestał w niej widzieć małą bezbronną dziewczynkę. Myślał, że skoro jest tak idealnie wychowana to go nie zrani. Tak bardzo się pomylił. Tak bardzo go oszukała.- Nie chcę tego słuchać, to bez znaczenia. Naruto wyjaśnił wszystko za Ciebie - minął ją i ruszył prosto do domu. Chciała za nim pobiec, jednak Naruto ją powstrzymał. Złapał ją za ramię. Musiał z nią coś wyjaśnić.
- Co Ty mu powiedziałeś?-  wyprzedziła go.
- To, że byłaś u mnie w sobotę, tyle. To chyba nic złego? Proszę, powiedz mi o co chodzi. - był zbyt zmieszany.
-  Pozwól, że wam to wytłumaczę.- zaczął Kiba.Objął ich ramionami, jednak oboje się automatycznie wyrwali i czekali na jakieś wyjaśnienia.- Generalnie rzecz biorąc, swoimi opowieściami, rozwaliłeś im związek. Sakura, z tego co się orientuje, wystawiła Sasuke i poszła do Ciebie.- powiedział na jednym wdechu.
- Jesteś z Sasuke?- popatrzył na nią. Krew odpłynęła mu z twarzy. Jak? Jak mógł niczego nie zauważyć?
- Tak, to znaczy nie. To nie było nic oficjalnego, a teraz to i tak już nieaktualne...- powiedziała, czuła jak łzy napływają jej do oczu.
- Przepraszam Sakura... Nie miałem pojęcia. Tak mi przykro- tak idiotycznie nie czuł się już dawno. Nie dość, że zapewne stracił przyjaciela, to i  Sakura nie będzie chciała go znać. Wszystko zniszczył swoim niewyparzonym językiem.
- Muszę go znaleźć, muszę iść- powiedziała jak zahipnotyzowana. Myślała tylko o tym.
- Chcesz wyjść w środku lekcji?- zatrzymał ją Kiba.
- Muszę!- popędziła korytarzem, jednak zaślepiona wpadła na Orochimaru.
- Zapraszam panienkę jak i resztę do klasy- powiedział nie dając jej prawa wyboru.

Ostatniej lekcji nie było, co wiązało się z chorobą nauczyciela. Od razu po dzwonku wybiegła z sali, zabrała swoje rzeczy i pomaszerowała do Sasuke. Oby tylko się nie zgubiła. W sumie była tam tylko raz. Po przejażdżce autobusem, kilku minutach marszu, nareszcie dotarła do miejsca gdzie stał pamiętny kiosk. Dalej pustka. Bloki wiły się i nie możliwe było odnalezienie tego gdzie mieszkał Sasuke. Miała wrażenie, że napewno on sam pomylił się nie raz. Pod sklepikiem siedziała jakaś grupka meneli, jednak chyba nie najlepszym pomysłem byłoby błąkanie się po ciemnych alejkach z jednym z nich. Wtedy ujrzała starszą Panią. Na jej szczęście kojarzyła Sasuke. To jego sąsiadka. Mieszkała 2 piętra nad nim. Wskazała jej drogę. Ruszyła. Już po chwili miała przed swoimi oczami drzwi do jego mieszkania. Serce jej stanęło, ale się odważyła. Zapukała raz, jeden, drugi. Drzwi się otworzyły.
- Sakura?- Nie mógł uwierzyć własnym oczom.- jak tutaj trafiłaś?
- To nie istotne. Mogę wejść?- powiedziała błagalnym tonem.
- Chyba nie chce z Tobą rozmawiać.- w jego oczach widziała gniew. Mimo wszystko nie zamierzała się poddawać.
- Tylko na moment- krystaliczne łzy zakręciły się w jej oczach. Odwrócił wzrok.
- Proszę - przepuścił ją. Weszła do salonu. Chyba takiego bałaganu nie widziała nawet w filmach o akademikach amerykańskich. Zrobił trochę miejsca na kanapie.
- Proszę siadaj.- wskazał jej miejsce. - zrobię coś do picia.
- Nie- złapała go za rękę i pociągnęła w dół dając do zrozumienia, że chce, aby usiadł obok niej. Zajął miejsce.
- Sakura, doceniam to, że tu przyszłaś, ale to co teraz powiesz już niczego nie zmieni.- nie zamierzała się poddawać. Przysunęła się do niego. Serce waliło jej jak młotem na myśl o tym co chciała zrobić. Włożyła tyle trudu, żeby się tutaj dostać. Włożyła tyle serca, aby być blisko niego. Nie mogła się poddać.
- Skoro słowa nic nie zmienią...- złapała go za policzek- może to zmieni- podniosła się delikatnie i w ułamku sekundy dotknęła jego warg swoimi wargami. Ich serca stanęły i z powrotem zaczęły bić w tym samym rytmie. Czekała  na jakąkolwiek reakcje, jednak nic się nie działo. Oddaliła się na tyle by móc jedynie mówić- zależy mi na tobie. Nie chce Cię stracić.- nie wierzył własnym uszom. *zależy mi na tobie* słowa te rozbrzmiewały w jego głowie.
-Teraz- zaczął mówić nie odsuwając się od niej choćby o milimetr.- zaczniemy po mojemu. Odwzajemnij pocałunek. Jego język przejechał po górnej wardze Sakury. Przyjemny dreszcz przeszedł po jej ciele. Niezrozumiała co miały znaczyć te słowa, jednak aktualnie zgodna była na wszelkie ustępstwa. Chłopak powtórzył czynność, a ona nareszcie się ośmieliła. Otworzyła usta i już po chwili ich języki tańczyły w intymnym rytmie Na początku trochę niezdarnie, niepewnie.  Serce różowowłosej nie miało ani chwili wytchnienia. W przejęciu sama nie wiedziała zbytnio co się dzieje. Jednak na tym się nie skończyło. Chłopak złapał ją pod udami i podniósł do góry. Zabrakło jej powietrza. Chciała przestać i złapać oddech, jednak ten jej na to nie pozwolił. Przyparł ją do ściany wciąż obdarzając ją serią namiętnych pocałunków. Po chwili i on musiał odsapnąć. Puścił powoli jej nogi. Trzęsące z podekscytowania ledwo utrzymywały dziewczynę. Przejechał nosem po jej szyi, drażniąc bladą skórę dziewczyny swoim oddechem. Pocałował ją w obojczyk
I wyżej, w szyję
i raz
i drugi
i trzeci
i znów w usta. Spojrzał jej głęboko w oczy. Nie pozwoli jej sobie odebrać. Będzie ją chronił, będzie chronił ich uczucia. Wiedział ile jeszcze przeciwstawieństw przed nimi i to chyba sprawiało, że coś do niej czuje. Pierwszy raz od kilku lat coś do kogoś czuje. Uśmiechnął się w duchu. Tak bardzo mocno to czuł, tak mocno chciał to czuć.
 Obejmował ją w pasie. Ona głaskała go po włosach.
- Wiesz?- mruknął w odpowiedzi.- może nie tak wyobrażałam sobie swój pierwszy pocałunek- zaśmiała się- ale było idealnie.- jeszcze raz musnęła jego usta.



Poprosiła rodziców, aby dziś mogła po szkole zostać u babci i nocować u niej. Plan był taki, że pod pretekstem pójścia do biblioteki spotka spotka się z Sasuke i wróci dopiero późnym wieczorem. Nie wiedziała, kiedy przestała czuć żal z powodu okłamywania rodziny. Czuła, że to jedyne, sensowne rozwiązanie. Tak jak zamierzała, tak zrobiła. Zapakowała do plecaka książki i piżamę. Zbiegła na dół i już po chwili siedziała w czarnym aucie. Dzisiaj szłą do szkoły szczęśliwa jak nigdy.

Długo zastanawiała się, jak to teraz będzie. Przecież nigdy nie miała chłopaka. Co wypada, a co nie? Jak powinna się przy nim zachowywać? Nie miała pojęcia. Odwiesiła kurtkę na wieszak i szybkim ruchem, nie patrząc za siebie, obróciła się uderzając w przechodnia stojącego za nią.
- Przepraszam- powiedziała kierując swój wzrok do góry
- To ja powinienem Cię przepraszać- powiedział Naruto. Dziś jego oczy nie błyszczały jak zawsze. Jego twarz wyglądała, aż dziwnie, bez tego lekko głupkowatego, ale bardzo uroczego uśmiechu. To nie był Naruto jakiego znała.
- Przestań, przecież to ja na Ciebie wpadłam- zarumieniła się. Po tym wszystkim co się stało, czuła się nieswojo w jego towarzystwie.
- Ale ja mówię o czymś innym- głos mu się łamał. Bał się, że za chwile usłyszy coś w stylu " nie powinniśmy ze sobą rozmawiać" czy " wszystko zepsułeś".
- Naruto - zaczęła. Zakuło go w brzuchu.- Jest w porządku, nie musisz mnie przepraszać- uśmiechnęła się. Wyciągnął ręce, aby ją przytulić.
Przyśpieszył kroku widząc ich rozmawiających. Przez pośpiech czarny kaptur spadł z jego głowy. Widział jak wyciąga ręce, jednak zdążył. Złapał go za ramię, tak by ten musiał obrócić się w jego stronę.
- Cześć- powiedział chłodno do blondyna. Uśmiech z twarzy Uzumakiego zniknął. Może i Sakura mu wybaczyła, ale chyba ciężej będzie z Sasuke...
- Siema- odpowiedział podając mu rękę. Odwzajemnił gest, jego dłoń była zimna, uścisk żelazny. Swoimi czarnymi tęczówkami patrzył wprost w jego oczy, dając mu wyraźnie do zrozumienia kto tutaj ma ostateczne zdanie.
- Sasuke- powiedziała radośnie. Chciała rozładować atmosferę między chłopakami, aby się nie pozabijali...
- Cześć- puścił jego dłoń i złapał ją za rękę. Pochylił się i pocałował ją w policzek. Zarumieniła się na twarzy. Chciała krzyczeć ze szczęścia.- idę odwiesić kurtkę, poczekasz?- kiwnęła głową. Rzucił jeszcze krótkie spojrzenie Naruto i ruszył przed siebie.
- To ja już pójdę.- skierował się do wyjścia z szatni - a - rzucił przez ramię- cieszę się, że się na mnie nie gniewasz- uśmiechnął się. Ona również, lecz kiedy zniknął za drzwiami zrobiło się jej go żal. Czuła, że ta sytuacja to jej wina. No i miała rację!
- Idziemy?- wyrwał ją z rozmyślań.- powiedział i powtórzył te same słowa, kiedy już skończyli lekcje. Odprowadził ją pod blok babci, poczekał ok. 20 minut. Po tym czasie skierowali się do niego.


Otworzył drzwi i przepuścił ją w przejściu. Nie miał pojęcia co będą robić. Zaskoczyła go tym... Nie sądził, że tak szybko znów będzie chciała się gdzieś razem z nim wybrać. Nie żeby się nie cieszył... Jednak naprawdę nie miał pomysłu. Atmosfera po wczorajszych wydarzeniach była nieco... napięta? Każde z nich się wstydziło, nie wiedziało jak się zachować. Niekomfortowa sytuacja. Usiadła na sofie, a on obok niej.
- Więc... - zaczął. Nastała długa chwila milczenia. Myślał, że może go wyręczy... Spuścił wzrok.
- Więc...- powtórzyła. Znów cisza. Popatrzyli na siebie w tym samym momencie. Zaczęli się śmiać.
- Może coś do picia?- powiedział rozbawiony.
- Woda?- zaproponowała.
- Już podaję-  wstając skłonił się udając kelnera. Rozbawił ją. Jeszcze bardziej, kiedy potknął się o stos ubrań leżących na środku pokoju. Zaklął.
- Mam wspaniały pomysł. - wstała. Popatrzył w jej stronę.- posprzątamy. - Uśmiechnęła się podnosząc pierwszą rzecz z ziemi. Podszedł do niej i złapał ją za ręce.-
- Ty chyba sobie żartujesz!- zdenerwował się.- nie pozwolę, żebyś mi sprzątała.
- Ale Ty jesteś okropny... - wyrwała się i podniosła kolejną rzecz.- Idź po tą wodę i mi pomóż. Sama nie skończę do jutra!- Nie zamierzała odpuszczać. Jego zdenerwowanie tylko ją bawiło i sprawiało, że chciała jeszcze bardziej się z nim przekomarzać.
- Uparta- powiedział pod nosem- uparta jak osioł- rzucił niby do siebie, jednak ona to usłyszała, na co wybuchnęła śmiechem.

Po chwili już oboje sprzątali salon. On odkurzał i zbierał śmieci. Sakura składała jego ubrania, a później wycierała kurze z regału. Złapała za ramkę. Przetarła zdjęcie, na którym zalegała gruba warstwa brudu. Po umyciu dopiero mogła dostrzec co na niej widnieje. Na zdjęciu dostrzegła rodziców, brata i samego Sasuke. Zrobiło się jej dziwnie smutno. Spojrzała na chłopaka, który właśnie zbierał coś z dywanu. Poczuł jej wzrok na sobie. Odwrócił się. Zobaczył jak trzyma pamiętne zdjęcie w dłoni.
- To ostatnie nasze wspólne zdjęcie- wspominał- mama strasznie je lubiła. Za to tata nie chciał go wywołać. Mówił, że wyszedł tutaj za grubo.- Podszedł do niej i złapał ręką za drugi brzeg ramki.- Chciałbym wrócić do tamtego dnia. Chociaż na chwilę.- westchnął. Chyba jeszcze nigdy nie czuła empatii na taką skalę. Przez chwilę miała uczucie, że to jej rodzina nie żyje. Wizja ta była okropna. Jeszcze moment, a zaczęłaby płakać.- Ale życie toczy się dalej - odstawił zdjęcie na półkę.-prawda?- Kiwnęła głową. Uśmiechnął się do niej. Tak bardzo się cieszył, że jest tutaj dzisiaj z nim. Nareszcie mógł z kimś porozmawiać, beztrosko spędzić czas po szkole. Wrócili do swoich czynności. Po około godzinie pomieszczenie, aż błyszczało. Rzucili się na kanapę. Położył nogi na stoliku. Ona oparła głowę o jego ramię.
- Chyba nigdy nie było tutaj tak czysto- zaśmiał się- dziękuje- pocałował ją w czoło.
- Nie ma za co.- wtuliła się w jego tors. Jutro w szkole był tylko apel, dlatego naukę mogli sobie odpuścić. Chłopak włączył film w laptopie i zaczęli oglądać jakąś głupią komedię. Wystarczyło tylko kilka minut, a granica wstydu między nimi zniknęła. Objął ją w pasie, a ona głaskała go po ręce. W mieszkaniu panowała cisza, dochodził jedynie dźwięk z komputera co jakiś czas przerywany wybuchem ich śmiechów. Trwali tak, aż do samego końca seansu. Zmęczona po długi przebywaniu w jednej pozycji zsunęła się po nim. Rozciągnęła się na całej kanapie. Głowę trzymała na jego kolanach. Patrzyła mu prosto w oczy, uśmiechając się do niego szeroko.
- Fajny był ten film- zaczęła.
- Całkiem, całkiem- odpowiedział patrząc się na nią z góry. Dopiero po chwili zorientowała się jak krępująca jest ta sytuacja. Kiedy była obok niego nie wiedziała gdzie jest granica jaką powinna utrzymywać. Instynktownie chciała być jak najbliżej niego. Podniosła się do pozycji siedzącej. Sięgnęła po szklankę z wodą i upiła kilka łyków.- Wszystko w porządku?- zapytał widząc jej nagłe zdenerwowanie.
- Tak- wstała - jest dobrze. - poprawiła ubrania. - Chyba będę się już zbierać.
- Jak to? - poderwał się na równe nogi- mówiłaś, że możesz zostać do 21.00 jest dopiero 19.00.
- Tak, ale za nim tam dojdę... i tak jest już późno.- powiedziała pakując notes i płytę do swojej torby.
- Sakura- złapał ją w pasie. Zarumieniła się. Jak ona nie cierpiała swojej twarzy, która odrazu zdradzała wszystkie jej uczucia!- o co chodzi?
- O nic. Naprawdę o nic.- Odsunęła się o pół kroku. Wstydziła się. Tak wstydziła się być tak blisko, ale uważała, że jakby mu to powiedziała, zapewne by się obraził.- Poprostu chciałabym już iść do domu.- spuściła wzrok.
 - Przepraszam.- powiedział.
- Za co?- zdezorientowana podniosła głowę.
- Ty mi powiedz.- złapał ją za brodę. Nie wiedziała jak się zachować. Upuściła torbę i wtuliła się w niego. Objął ją i zaczął głaskać po głowie.- Chodź- nie puszczał jej- odprowadzę Cię.

Oderwała się od niego. Położyła rękę na jego policzku i przejechała kilka razy kciukiem. Zrobił krok w przód. Stykali się nosami. Już przechylał głowę, kiedy z  krainy miłości wyrwał go dźwięk ramki uderzającej o ziemie. Automatycznie spojrzeli w tamtą stronę.
- Chyba komuś się coś nie spodobało- zaśmiała się.
- Pokochali by Cię- odpowiedział. Zachichotała rozanielona. Jaki on był uroczy...
 Podniósł zdjęcie. Oboje zmierzyli je wzorkiem.
- Napewno bardzo za nimi tęsknisz- obejmowała go w pasie, patrząc na fotografię przez jego ramię.
- Tak.- odwrócił się do niej.
- Mogę...- ugryzła się w język. Nie powinna zaczynać! Jaka ona jest głupia. Teraz jest już za późno. Jego wzrok mówił, że musi dokończyć.- Przepraszam nie powinnam o to pytać.
- Mów- brak odpowiedzi- Proszę.
- Chciałam zapytać... co się stało.- czuła się jak idiotka. Nie powinna była! - wiem, przepraszam. Nie musisz mi opowiadać. Wybacz.
- Hmmm... - odszedł od niej, lecz tylko na moment. Złapał za zapalniczkę i papierosa leżące na półce obok. Złapał ją za rękę i wyprowadził na balkon. Nie spodziewała się takiego widoku. Za zasłoną brudnych szarych bloków, można było dostrzec większą część miasta pokrytą ciemnością nocy. Gdzieniegdzie paliły się światła. Na drodze mijały się rozpędzone samochody. Odpalił papierosa i zaciągnął się dymem.
- To było prawie 5 lat temu.- zaczął niepewnie. Niczym bajkę dla dzieci na dobranoc.- wróciłem do domu, długo po zajściu słońca. To też była jesień. Jednak nikogo nie zastałem. Przez całą noc zastanawiałem się co zrobić , gdzie są wszyscy.  Dzwoniłem po całej rodzinie. Nic. Nikt. Pamiętam do dziś jak oczy paliły mnie od łez. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Dopiero nad ranem wpadłem na pomysł, żeby zadzwonić na policję. Podałem im nazwisko i momentalnie zapytali mnie o adres. Jednak było to tak niespodziewane. Odłożyłem słuchawkę, dlatego wciąż żyję.- złapał kolejny tytoniowy wdech. Ciarki chodziły po jej ciele.- Dopiero popołudniu w moich drzwiach pojawił się dziadek. Nie uwierzyłem mu. Nie chciałem uwierzyć,  że oni wszyscy nie żyją. Później znów musiałem zostać sam. Wiesz, jakieś formalne sprawy. To była późna godzina, już się położyłem. Ktoś wszedł do mieszkania. Poderwałem się i zobaczyłem Itachiego w salonie. Pakował się.
*- Itachi!- młody Sasuke pobiegł do brata i wtulił się w jego tors. Ten szybko odwzajemnił gest, jednak równie sprawnie odciągnął go od siebie. Wrzucił jeszcze kilka rzeczy do torby.
- Sasuke- pochylił się- pamiętaj- jego głos był dziwny. Oczy miał zamglone od łez.- bądź silny. Ucz się pilnie, jedz dużo i rośnij szybko.- zaśmiał się. Krystaliczna łza spłynęła po jego policzku- Wszystko co teraz będzie się działo... Musisz być silny. - Objął chłopca- Pamiętaj, że kocham Cię najmocniej na świecie. Dbaj o siebie. Mój mały, głupiutki braciszku.- wstał, złapał za torbę i skierował się do wyjścia.
- Dokąd idziesz?- równie szybko znalazł się pod drzwiami.
- Niestety nie mogę Ci powiedzieć.
- Idę z Tobą. Nie chce być sam.- powiedział młody Uchiha. Chyba zaczynał rozumieć co się dzieje.
- Tam gdzie idę, Ty nie możesz.
- Nie zostawiaj mnie- łzy spłynęły po jego policzkach, kapiąc na drewnianą podłogę.
- Obiecuje, że kiedyś do Ciebie wrócę. Przysięgam. - wyszedł. Drzwi zamknęły się za nim z hukiem. Chłopiec myślał, że to sen.
*
- Ale to nie było najgorsze. To czego dowiedziałem się później... To on ich zabił. Zabił ich wszystkich. Długo nie rozumiałem dlaczego. Nienawidziłem go. Jednak teraz już wiem. Wiem wszystko i zamierzam... zresztą nie ważne. To już zupełnie inna historia.- Papieros wypalił się prawie dokońca. Oparła się obok niego o barierkę. Wypuściła zimne powietrze z ust. Słuchała tego wszystkiego z zapartym tchem.- Wybacz, przez to wszystko zapomniałem. - podał jej papierosa z pytaniem wymalowanym na twarzy. Tak? Nie? Złapała go w palce. Chyba była zbyt rozczulona. Nie myślała nad tym co robi. Chciała spróbować czegoś nowego. Poczuć jego smutek jeszcze bardziej. Zaciągnęła się. Poczuła kłucie w płucach. Zaczęła kaszleć. Upuściła fajkę na ziemię. Zamgliło się jej przed oczami. Jak oparzona przestępowała  z nogi na nogę i machała rękami. Może i przesadzała, ale myślała, że umiera. Zaczął się śmiać złapał ją za nadgarstki. Popatrzył w jej krystaliczne od łez oczy. Jego knykcie były sztywno zaciśnięte. Pomimo powłoki zimnego drania czuła lekkie ciepło niespełnionego romantyka.
- Jak możesz się śmiać- kaszlnęła- to boli!
- Ohhh - złapał ją  w pasie.- to przez to, że jesteś taka urocza.- Pocałował ją w czoło. Momentalnie mu wybaczyła.

_________________________________________________________________________________

Jeeeejuuuu! Jakie to długie *.* Gratulacje dla wszystkich którzy przeczytali to za jednym razem :) Początkowo miały być to 2 rozdziały, jednak ten o rodzinie Sasuke wydawał mi się za krótki, więc wyszło takie połączenie. Tyle emocji ;D Mam nadzieję, że się podobało! Nie zapominajcie o komentarzach bo to dla mnie naprawdę ważne. Buziaki :****


czwartek, 11 września 2014

Sezon 1 #07 To byłby mój pierwszy...

Opadła delikatnie na łóżko.  Nigdy nie miała takiego mętliku w głowie. To wszystko co się działo, ta cała sytuacja drastycznie ją przerastała. Poparzyła na swoją dłoń i chyba po raz tysięczny czytała jego numer.
- No i co ja mam zrobić?!- przewróciła się na łóżku szukając dogodnej pozycji. Złapała za poduszkę i wcisnęła w nią w swoją twarz. Postanowiła "przespać się z problemami" po czym mimowolnie uśmiechnęła się na wspomnienie, kiedy obudziła się w pokoju Sasuke. Tak bardzo chciała go mieć teraz przy sobie. Przy nim wszystko było takie łatwe... Nim się zorientowała, usnęła.


Obudziła się około 17:00, lecz pogoda za oknem mogłaby zmylić. Ledwo dostrzegalne słońce, które właśnie mijało się z horyzontem, w dużej mierze zasłaniały deszczowe chmury. Odciągnęła firankę i oparła się parapet. Znów spojrzała na swoją rękę. Postanowiła słuchać serca. Zbiegła na dół po schodach, nie mogła uwierzyć własnym uszom... Chyba los jest po jej stronie. Sytuacja do wyrwania się z domu natrafiła się szybciej niż myślała.
- Dobrze w takim razie będą z tą książką za 15 minut- powiedział prywatny szofer Haruno do ojca Sakury.
- Przecież ja mogłabym Ci przynieść tą książkę- odezwała się dziewczyna.
- Kochanie, nie trzeba. Wracaj do nauki. - rzekł nawet nie odrywając wzroku od papierów.
- Tato... ja i tak chciałam iść dziś do biblioteki.- skłamała- to żaden problem.
- Nie wydaje mi się, że to dobry pomysł. Powiedziałem idź się uczyć.
- Tato, proszę! 
- Dobrze już dobrze, ale Fredry Cię podwiezie.
- Nie!- krzyknęła nieco przerażona, że jej plan spełznie na niczym. Podniesiony ton córki sprawił, że mężczyzna nareszcie obdarzył ją swym spojrzeniem... odebrało jej to pewność siebie.- to znaczy siedzę ciągle w szkole, ewentualnie domu i wcale nie wychodzę na powietrze, spacer dobrze mi zrobi...- ciągnęła.
- W takim razie idź, ale Fredry przyjedzie po Ciebie za godzinę, wtedy będzie już późno, nie powinnaś szwendać się o tej porze sama.- kiwnęła głową w ramach podziękowania. Miała już wychodzić, kiedy ojciec wypowiedział kluczowe słowa, do których Sakura nie przywiązała swoich myśli- Sakura? - spojrzała na niego przez ramię. - ale do biblioteki i ani jednego kroku dalej, rozumiemy się?- kiwnęła głową i szybkim krokiem wyszła na świeże powietrze.

Została jej ostatnia prosta do biblioteki. Zatrzymała się dopiero pod samymi drzwiami. Zmarszczyła brwi, aby widzieć ją lepiej. Około 40m dalej stała budka telefoniczna. Ustawiła stopy w równej linii z końcem budynku. Zamknęła oczy i postanowiła zaryzykować. Postawiła jeden krok, drugi, szła niepewnie. Sama nie wie czego się spodziewała. Piorunów, krzyków, apokalipsy...? Przecież sprzeciwiła się ojcu, pierwszy raz, sprzeciwiła się mu. Zamiast tego Sakura poczuła na swoim ciele delikatne krople deszczu, na który zbierało się od kilku godzin. Jednak  z początku delikatna mżawka przerodziła się w ulewę. Przemoczona wbiegła do budki z hukiem zamykając drzwi. Odgarnęła włosy, wrzuciła kilka monet do skrzynki i zaczęła wykręcać numer. Oparła się o przezroczyste szyby i z zapartym tchem wysłuchiwała. Każdy kolejny sygnał  sprawiał, że chciała odłożyć telefon. Jednak nagle  odezwał się męski głos, a ona zamarła.
- Halo?- cisza- jest tam kto? Haaalo?- jedynie szum i odgłos kropel wody uderzających o ścianki budki telefonicznej. - Jeśli się nie odezwiesz to się rozłączam... Haaaalo?
- Cześć!- powiedziała najszybciej jak umiała. Sasuke na początku nie mógł odgadnąć z kim rozmawia, jednak chyba pokierowało nim to, że chciał, by to była ona.
- Sakura?- zapytał z nadzieją.
- Tak to ja...
- To twój numer? Jest strasznie dziwny.
- Nie, nie... dzwonie z budki, wiesz zgubiłam mój telefon.
- Ahh w porządku... - znów cisza. Oboje nie wiedzieli jak zacząć.- i jak tam? Udało Ci się wrócić niezdemaskowaną- zaśmiał się rozładowując napięcie.
- Tak. Wiesz? Dziękuje Ci za dzisiejszy dzień, było miło.
- Cieszę się, że Ci się podobało- podrapał się po głowie, nie był w dobry te klocki...- to może powtórzymy to kiedyś?
- Tak... tylko nie wiem kiedy...
- Sobota? O 16.00 w central parku, co Ty na to?
- Obiecuję, że przyjdę- powiedziała po czym odłożyła słuchawkę. Nagle zakręciło się jej w głowie, ale w tak dziwny, przyjemny sposób. Złapało ją za żołądek. Już wiedziała... zakochała się po uszy.

Sama nie mogła uwierzyć jak jedna osoba zmieniła cały jej świat. Szkoła zawsze kojarzyła się  jej tylko z nauką, w najgorszym razie prześladowaniem, odosobnieniem. Dziś siedziała na parapecie cała rozpromieniona szczęściem, ze swoją pierwszą koleżanką Hinatą. Czekały na lekcje, na której spotka chłopaka, który ją polubił, ba! Nawet zaprosił  na randkę. " Czy może być piękniej?" zapytała samą siebie.
- Popatrz kto przyszedł- szturchnęła ją białooka. Sasuke właśnie witał się z Kibą pod drzwiami do sali, najwyraźniej jeszcze jej nie zauważył.- no leć przywitaj się.
- Myślisz, że to dobry pomysł?- to chyba nie dla niej... ona kompletnie się na tym nie zna!
- Tak!- popchnęła ją-no leć.- trochę zszokowana Sakura chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie.  Nagle ktoś złapał ją za ramię.
- Cześć!- krzyknął Naruto przytulając dziewczynę.- jak się miewasz? - zapytał. Jego niebieskie oczy były tak głębokie... mało w nich nie utonęła. To jak na nią patrzył. Czuła w nim bratnią duszę.
- Wszystko w jak najlepszym porządku, a u Ciebie?- obdarzyła go uśmiechem.
- No... jest pewien problem i musisz mi pomóc. - zaczął.
- O co chodzi?- zapytała lekko poddenerwowana nie mając pomysłu o co może ją poprosić.
- Wiesz... w sobotę przychodzą do nas Twoi rodzice. W takim wypadku nie mogę się nigdzie ruszyć. No i tak sobie pomyślałem, że uratujesz mnie od śmierci z nudów?- powiedział, wręcz błagalnym tonem.
- Naruto, przykro mi, ale raczej... - jego twarz posmutniała, jednak nie miał zamiaru się poddać.
- Proszę Cię, zrób to dla mnie- spuściła wzrok- ja do Ciebie przyszedłem- powiedział unosząc delikatnie brwi. Wyglądał jak mały zbity piesek. Nawet nie wiedziała, kiedy złapał ją za rękę- proszę- powtórzył.
- Zgoda- Nie miała wyjścia.
- Dziękuję!- przytulił ją z nienacka.- Już nie mogę się doczekać. Będzie super obiecuje.- w tym momencie zadzwonił dzwonek... No zawsze nie w porę! Blondyn odszedł, a kiedy obejrzała się w kierunku, gdzie stał Sasuke, go już tam nie było. Chwilę jeszcze wpatrywała się w pustą przestrzeń nie mogąc się wyzbyć wrażenia, że o czymś zapomniała.

Usiadła jak zwykle na schodach. To, że Sasuke przynosi jej ubrania z szatni stało się już ich tradycją. Jednak dziś wyjątkowo postanowił, że nie odda jej kurtki tak łatwo.
- Pozwól, że ja to zrobię - uśmiechnął się złowieszczo. Rozbawiona odwróciła się plecami. Po chwili udało się mu ją ubrać. Miała odejść, jednak on zrobił krok do przodu obejmując ją delikatnie w pasie.
- To może dasz się zaprosić na mały spacer?
- Nie mogę- obróciła się natychmiast, krępował ją taki stan rzeczy. Chyba Sasuke zachowywał się zbyt pewnie? A może to ona była zbyt nieśmiała... kto to wie.
- To tylko spacer. Zapytaj.Proszę.
Wyszli razem przed budynek. Dziewczyna podeszła do czarnego auta.
- Fredry... ja wiem, wiem że ojciec mnie zabiję, ale czy mogłabym wrócić dziś sama do domu?
- Kochanie, niestety to nie możliwe.
- Fredry proszę... przysięgam, że pójdę prosto do domu i nic mi się nie stanie. Proszę.- traciła nadzieję.
- No dobrze, idź już, powiem, że zostawiłem Cię w budce z lodami obok domu.- już miał odjechać- tylko wróć cała i zdrowa, a i jeszcze jedno- mężczyzna pobłądził wzrokiem w kierunku szkoły- pozdrów swojego kolegę.- Momentalnie się zaczerwieniła. Pokiwała radośnie głową i kiedy ten ruszył do domu, pobiegła do Sasuke.
- No to idziemy- uśmiechnęła się.
- Idziemy.- szli rozmawiając o niczym ważnym.
 Dziś pogoda dopisywała jak najbardziej. Zaprowadził ją do parku. Mimo jesieni dalej wyglądał niesamowicie. Wszędzie latały złote liście co nadawało magii temu miejscu. Tuż obok fontanny stało stoisko z watą.
- Wata! Kocham watę- pociągnęła go w kierunku stoiska. Zaklął w myślach, jak ma się zachować- kiedy nie ma przy sobie, ani grosza?- Poprosimy dwie duże.- zrobił się cały czerwony.
- Sakura- odciągnął ją delikatnie na bok, w jego głosie można było wyczuć zażenowanie i wstyd- przepraszam Cię, ale to chyba nie...- jednak nie dane było mu dokończyć. Sprzedawca zawołał dziewczynę, a ta wręczyła mu pieniądze. Podała mu jeden patyczek- nie wezmę tego. Nie pozwolę, żebyś za mnie płaciła- zaczął naburmuszony.
- Przestań.- wcisnęła mu ją na siłę- ostatnio to Ty za nas płaciłeś, prawda?
- Nic nie rozumiesz!
- Okey, okey! Proszę Cię przestań się tak zachowywać. Tym razem to ja zapłaciłam, więc musisz się zrewanżować- zaśmiała się- co daje nam kolejny powód do spotkania.
- Nie potrzebuję powodów do spotkania z Tobą.- podszedł i pocałował ją w czoło. Zarumieniła się. Złapała go pod ramię i znów zaczęli powolny marsz. Wiatr podmuchiwał im włosy, mroźne powietrze muskało ich skórę, a promienie słońca zaczynały rzucać długie cienie na chodnik. Była w bajce.

Park kończył się tak blisko domu Sakury, że można było go widzieć w całej okazałości.
- To tutaj. Bardzo Ci dziękuję. Za wczoraj, za dziś, za wszystko- spojrzała mu głęboko w oczy. Chciała go przytulić i już nigdy nie puścić. Mieć go na zawsze tylko dla siebie.'
- Nie musisz dziękować, dla mnie to jedynie przyjemność.- niebezpiecznie się zbliżył, serce waliło jej niczym młot. Poczuła jak coś lata w jej żołądku. Nie istniało nic po za nimi. Chciała tego, więc dlaczego się bała? Zrobiła szybki krok w tył, jednak tuż za nią znajdowało się drzewo. Oparła się o nie, co Sasuke zrozumiał chyba trochę inaczej. Lewą rękę oparł o drzewo obok jej twarzy. Prawą złapał ją za policzek. Znów niebezpiecznie się zbliżał.  Strach wziął górę. Nie mogła. Nie wiedziała co ma zrobić, czuła, że to nie ten moment, więc poprostu uciekła, uciekła jak idiotka. Zszokowany patrzył jak biegnie, jak znika za furtką od bramy. Walnął pięściami o drzewo zastanawiając się o co do cholery chodzi.

Zatrzasnęła drzwi od sypialni. Oparła się o nie plecami, bezwładne nogi zaczęły powoli się uginać,  a jej plecy zjeżdżały powoli w dół obijając się o wystające kątowniki. Oczy wypełnione były łzami. Nareszcie mogła dać im upust. Zaczęła krzyczeć i ciągnąć się za włosy. Mogła robić co zechce i tak nikt jej nie usłyszy... Dom od ponad półgodziny stał pusty, a jedynym towarzystwem dla  Sakury było echo jej głosu i skrzypienie czy  warczenie starego drewna.  Dawno nie czuła się tak bezsilnie. Opadła na podłogę i zwinęła się w kłębek. Jak ona mogła... jak? Jednak po chwili nagle ją olśniło. Bezradność ustępowała miejsca dla nienawiści i złości. Nienawiści do rodziców, którzy trzymali ją pod kloszem. To przez nich nie zna życia, to przez nich zdarzyło się to wszystko. Gdyby nie ich zasady i przestrogi nie bałaby się zaufać osobie, którą kochała. Nie uciekałaby przed wejściem w prawdziwy związek. Położyła się na łóżku. Tępym wzrokiem wpatrywała się w sufit. Miała dość.





Szkoła w oczach Sakury zmieniała się niesamowicie szybko. Raz w nie ziemski raj, a raz w piekło. Dziś wyglądała jak to drugie. Paliło ją w żołądku. Tyle razy w głowie układała sobie scenariusz ich rozmowy, ale za każdym razem wyglądało to coraz gorzej. W momencie, gdy uznała, że dokładnie to mu powie, zobaczyła go stojącego pod oknem. Odrazu wszystkiego zapomniała... Stał sam, ze spuszczoną głową, którą delikatnie kiwał w rytm muzyki grającej w słuchawkach. Chciała już odpuścić. Jednak coś kazało jej podejść. Ustała przed nim i nie mogła nic zrobić. Dopiero po chwili podniósł wzrok, czując, że ktoś stoi przed nim. Najwyraźniej się jej nie spodziewał. Widział, iż brakuje jej słów. Jednak nie zamierzał za nią zaczynać. Nie tym razem. Przymrużyła oczy i przez zaciśnięte gardło udało się jej wydobyć
-Przepraszam.- Jego wyraz twarzy się nie zmienił. Wiedziała, że to nie wystarczy.- Wiem, że chciałbyś wiedzieć dlaczego uciekłam... tyle, że ja sama... nie wiem.- spojrzała mu  w oczy. Dalej nic, stał jak słup, a jego oczy nie mówiły kompletnie nic. Złapała go za rękę- Sasuke?
- Czy to przez twoich rodziców? - brzmiał tak poważnie, czuła jak znów staje się bezsilną, nieumiejącą sobie poradzić Sakurą.
- Nie, ich opinia w tej sprawie przestała się dla mnie liczyć.
- Czyli chodzi o to, że najwyraźniej w świecie nic do mnie nie czujesz?- no i zapytał. Zapytał o rzecz o której tak nie chciała rozmawiać. Co miała mu powiedzieć, że zakochała się po uszy, ale ucieka przed pocałunkiem? Wyszłaby na hipokrytkę.
- Nic nie rozumiesz...- szukała słów, aby powiedzieć mu to jak najlepiej- to miał być mój pierwszy...
- Pierwszy pocałunek, tak?- przytaknęła. Zaśmiał się, powaga zniknęła z jego twarzy, a na jej miejscu zaczął malować się przyjazny uśmiech- Nie obraź się, ale tego akurat się domyśliłem.
- Co to ma znaczyć?- nie do końca go zrozumiała, jednak to nie miało znaczenia. Chyba jej wybaczył.
- Ohhh nic- przytulił ją. Serce jej stanęło w miejscu. Po chwili zalała ją fala przyjemnego ciepła. Mogła tak trwać w nieskończoność.- wszystko jest okey prawda?
- Prawda- zamknęła oczy, objęła go i wtuliła się w jego tors.

Mimo, że za oknem padało, wiał zimny wiatr... wczesna pora sprawiała, że słońce w pełni nie wzeszło, wszystko było tak ponure, dla Sakury był to jeden z tych piękniejszych dni.

środa, 23 lipca 2014

Sezon 1 #07 Przypadek czy przeznaczenie?

Gwałtownie otworzył oczy, aby jak najszybciej wyrwać się z przeraźliwego koszmaru. Ręką otarł zalane potem czoło. Próbował przypomnieć sobie co działo się, nim zasnął.  Starał się przyzwyczaić oczy do mroku. Chwiejnym krokiem podniósł się z podłogi. Sam nie wiedział jak to się stało, ale zasnął przy ścianie na korytarzu. Dziwne obrazy przelatywały mu przed oczami, nie umiał rozróżnić co było snem, a co działo się naprawdę. Wszedł do sypialni i wszystko stało się jasne. Leżała skulona na łóżku, wyglądała tak bezbronnie, delikatnie. Stresowała go ta sytuacja... nie miał żadnego pomysłu co ma zrobić dalej. Skierował się do kuchni, otworzył lodówkę, tak jakby myślał, że coś w niej znajdzie. Zaśmiał się w duchu. Zgarnął pieniądze "na czarną godzinę" i skierował się do najbliższego całodobowego sklepu.

Obudziła się przerażona jak nigdy.  Chciała krzyczeć, poderwać się, ale jej ciało było sparaliżowane. Mimo otwartych oczu nie mogła skleić żadnego kształtu. Delikatnie uniosła głowę, lecz momentalnie poczuła ucisk nie do wytrzymania. Miała wrażenie, że waży ona ponad tonę. Upuściła ją na poduszkę. Kolejna fala bólu. Wlepiła swój wzrok w sufit. Nigdy w życiu tak się nie bała... Gdzie ona jest? Z kim ona jest? Jak tam trafiła? Tyle myśli przechodziło jej przez głowę, a na żadne nie było odpowiedzi, nic, czarna pustka, jak ona może nic nie pamiętać? Po chwili ledwie dosłyszalny, jednak na tyle by była pewna, dźwięk zamykania drzwi. Tym razem strach wziął górę, szybkim ruchem podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła oczy. Była u kogoś w mieszkaniu, jednak napewno nie był to dom Ino. Po chwili zorientowała się, że jej sukienka jest delikatnie rozpięta. Czy ktoś ją wykorzystał...? Poczuła dziwną gulę w gardle. Co ona najlepszego zrobiła. Nagle przypomniał się jej chłopak z imprezy. Czy to u niego właśnie była? Nagle w wejsciu pojawiła się ciemna postać. Wzdrygnęła się. Nagle zapalił światło.
- Już nie śpisz?- mimo iż jej oczy całkowicie nie były na to przygotowane, mogła go rozpoznać. To Sasuke... co ona u niego robi? Czy to on ją skrzywdził... ?
- Sasuke? Co ja tu robię? Nie pamiętam co działo się wczoraj, nic nie pamiętam - łzy napłynęły jej do oczu.
- Hej spokojnie. - usiadł obok niej na łóżku. Jego wyraz twarzy był inny niż zawsze, przyjazny, bezinteresowny, chciał jej pomóc. Wiedział, że się boi, że potrzebuje pomocy.- Wczoraj najzwyczajniej za dużo wypiłaś, musiałem Cię stamtąd wyciągnąć.
- Czy my...?- te słowa nie chciały przejść jej przez gardło. Na samą myśl robiło się jej niedobrze, bała się odpowiedzi, nie mogła dłużej wytrzymać, łzy spłynęły jej po policzkach.
- Posłuchaj... - serce się jej zatrzymało, więc miała rację?- ja tylko tak wyglądam- powiedział z rozbawieniem w oczach. Złapał ją za podbródek i zaczął stanowczo- nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Nie musisz się martwić.- wypuściła powietrze, poczuła niezmierną ulgę. Kiedy chłopak puścił jej twarz, ta momentalnie oparła swoją głowę o jego ramię, chciała go nawet przytulić, jednakże się powstrzymała. W duchu dziękowała mu z całego serca.
Poczuł się niezręcznie. Nigdy dotąd nie czuł czegoś takiego. Paliło go w brzuchu, miał sucho w ustach, a ręce nadmiernie się pociły. Wziął całą odpowiedzialność za tą dziewczynę i to nie był ciężar, wręcz przeciwnie. Nie wiedząc jak ma się zachować , postanowił przerwać tą sytuacje.
- Posłuchaj. Tak jak przypuszczam uciekłaś z domu?- pokiwała twierdząco głową. Automatycznie tego pożałowała, ból przeszył ją po całym ciele- Ty weźmiesz zimny prysznic, a ja przygotuję Ci coś na kaca i jakieś kanapki. Jak się uwiniemy, może nikt nie zorientuje się, że Cię nie było.- pomógł jej wstać i podprowadził ją do łazienki. Weszła do kabiny i już po chwili na jej kark spływała lodowata woda, dając ukojenie. Sasuke przyszykował po kubku kawy i jajecznicę dla obojga. Dla Sakury kupił butelkę soku pomidorowego, który powinien pomóc na ból głowy. Po około 20 minutach weszła do kuchni w swoim stroju, który zostawiła u niego poprzednim razem. Usiadła przy małym stoliku i zaczęła pić kawę. Zimna woda okazała się jedynie chwilowym ukojeniem. Jednak bardziej niż kac, dręczyła ją myśl, że Sasuke zacznie zadawać pytania, na które wstydziła się odpowiadać. Było jej przed nim wstyd. Jednak ten przez całe śniadanie nie odezwał się do niej, ani słowem.

“Zbyt wielu ludzi myśli o bezpieczeństwie zamiast o szansie. Wydają się być bardziej przestraszeni życiem niż śmiercią.”


Wyszli z mieszkania około 5.30. Miasto o tej porze było całkowicie opustoszałe. Blade światło słońca przebijało się właśnie przez horyzont. Szli w całkowitym milczeniu, nie licząc pytania, gdzie trzeba skręcić. Czuła się nie swojo, czuła, że jest z nim nierozliczona? Jakby musiała mu coś wyjaśnić, jednak ten o nic nie pytał. Sama nie była pewna, czy woli to, czy masę kompromitujących pytań.  W jego oczach widziała obojętność, obojętność, którą grał całymi siłami. Niedługo później znaleźli się u celu. Odwróciła się do niego.
- Dziękuję.- popatrzyła mu głęboko w oczy. Pierwszy raz w życiu czuła coś takiego. Mimo wczorajszych wydarzeń ona potrafiła poczuć się spokojna, szczęśliwa i bezpieczna.
- Nie ma za co.- Zauważyła, że chciał powiedzieć coś jeszcze, coś zupełnie innego- już pójdę.- zawrócił na pięcie.
- Tak!- powiedziała, nieco głośniej niż zamierzała.- Mam Ci za co dziękować.- spojrzał na nią przez ramię.- Tylko... tylko nawet nie wiem jak.- Jednak on najwyraźniej nie chciał słuchać, zrobił krok do przodu.- Sasuke! O co chodzi? Jeśli jesteś zły za tą imprezę... ja Ci wszystko wytłumaczę, tylko proszę nie zachowuj się tak!- coś złapało ją za gardło.
- Jak?- odwrócił się, w jego oczach zobaczyła gniew.- tak jak mi kazałaś? Raz ze mną rozmawiasz, wszystko jest dobrze, a później karzesz mi dać sobie spokój. To jest jakaś chora gra?
- To nie tak... daj sobie wytłumaczyć- wszystko działo się tak szybko, a ona z każdą chwilą czuła się bardziej bezsilna.
- Przestań.- jego głos stał się beznamiętny.- teraz to ja Cię proszę, daj mi spokój.
- W takim razie po co? Po co! Po co mnie uratowałeś?!- łza pociekła jej po policzku.  Wziął głęboki wdech.
- Mimo, że nie jestem żadnym cholernym księciem, nie dam Cię nikomu skrzywdzić.- zamurowało ją. Nie mogła nic powiedzieć. Jednak nie mogła go stracić, po tym wszystkim co dla niej zrobił, zasady rodziców nie miały żadnego znaczenia. Była pewna. Szybkim krokiem podbiegła do niego i przytuliła się najmocniej jak umiała.
- Nie szukam księcia- zaczęła , odchyliła delikatnie głowę, tak by patrzeć mu w oczy, lecz nie puszczając go ze stalowego uścisku.- szukam kogoś kto nauczy mnie życia, czyli zrobi coś czego moi rodzice nie umieją, a może nie chcą? Dlatego naopowiadali mi o Tobie głupot... a ja im uwierzyłam. Przepraszam.- kolejna łza spłynęła po jej blado-różowym policzku. Natychmiast odwzajemnił gest i ją objął. Dużo niższa, wtuliła się w jego tors. Wszystko przestało się liczyć, byli tylko oni.

“Cały świat usuwa się z drogi człowiekowi, który wie, dokąd zmierza.”

Drżała na całym ciele.  Zimne fale rozchodziły się po jej ramionach. Kropla potu spływała delikatnie po jej czole. Otworzyła gwałtownie oczy. Zepchnęła z siebie kołdrę, otworzyła drzwi do łazienki i uklęknęła przy toalecie. Kolejna fala obrzydzenia... jednak nie miała już nawet czym wymiotować. Z jej ust wyleciały krople śliny i kwasu żołądkowego. Paliło ją w gardle. Oparła się o ścianę, dotykając głową o zgięte kolana. Gorączka rozpalała całe jej czoło, jednak wciąż nie mogła oprzeć się uczuciu nieustającego zimna. Patrzyła w rażące światło żarówki, chciała się na nim skupić, wiedziała, że gdy tylko zamknie oczy, znów to zobaczy, znów ten sam powtarzający się koszmar. Ona i ten obleśny typ, gwałcący ją w pokoju Ino. W momencie, kiedy się poddawała i przestawała szarpać, do pomieszczenia wpadał wściekły Sasuke... myśląc, że ona tego chce. Odchodzi zostawiając ją samą, a ból i wstyd rozsadzają ją od środka. Oczy łzawiły jej od światła, do którego nie zdążyła przywyknąć. Przewróciła się na bok. Spojrzała na swoje blade ręce. Ledwo widziała ich zarysy, wszystko było rozmazane. Musiała je zamknąć... i znów to samo. Pociągnęła za włosy, by skupić się na bólu. Nie dawała rady. Płakała z bezsilności... nie miała do kogo się zwrócić, nie było komu jej pomóc. Krzyczała przez łzy, jednak rodzice śpiący na parterze nie mieli szans jej usłyszeć... blade światło ciągle gasło w jej oczach. Tym razem nie zasnęła... poprostu zemdlała.

"Krzyk nie jest przejawem agresji- tylko bezsilności."

Jakimś cudem udało obudzić się jej tak  by zdążyć do szkoły. Chwiejnymi ruchami podniosła się z podłogi. Gorączka bynajmniej trochę minęła. Podeszła do pułki i rozwaliła wszystkie poukładane rzeczy, aby znaleźć coś przeciwbólowego. Wzięła dwie tabletki i popiła wodą z kranu. Przetarła oczy i nie mogła uwierzyć... Ona nie może pokazać się w takim stanie rodzicom. Przemyła twarz zimną wodą.  Po kilku minutach udało się jej doprowadzić do porządku. Złapała za książki i wyszła. Paliło ją gardło, mięśnie odmawiały posłuszeństwa, a w głowie kręciło się jej niczym  na karuzeli. Jednak nie mogła powiedzieć o tym nikomu.

Pierwszy był w-f, ale przynajmniej ćwiczenie postanowiła sobie odpuścić. Weszła do szatni, a tam odrazu poczuła wzrok wszystkich na sobie. Usiadła na ławce, jednak one nadal patrzyły. Podniosła głowę i momentalnie trafiła nim na Ino. Blondynka ruszyła w jej stronę.
- No i co różowa- prychnęła złowrogo- zadowolona?- patrzyła na nią z góry. Jej "przyjaciółki" ustawiły się za nią.
- Nie wiem o co Ci chodzi- jeszcze tego jej brakowało...
- Nie wiesz? - podeszła krok bliżej.- przez Ciebie Sasuke się do mnie nie odzywa, a dlaczego? Gdyż zgrywałaś sierotkę! Czy ja Cię siłą zaciągnęłam na tą imprezę, co?- jednak Sakura nie odpowiedziała.- Masz mu to sprostować, rozumiesz?- znów brak odpowiedzi, zrobiła wypad w przód i złapała ją za podbródek- rozumiesz?
- Taak - serce podeszło jej do gardła. Nienawidziła jej.
- To dobrze. A... - podeszła do torby.- tu masz swoje szmaty- rzuciła ubraniami Sakury prosto w jej twarz.- moje masz przynieść na jutro.- Kiedy Sakura zobaczyła swoją miętową spódniczkę, łzy napłynęły jej do oczu... była cała pocięta i poplamiona, tak jak i reszta ciuchów.


"Sprzyjające okoliczności znajdują się zawsze na innej drodze."

Szła korytarzem, nie wiedziała sama, która to lekcja i jaka... Chciała do domu. Tabletki najwyraźniej przestały działać. Znów kręciło się jej w głowie i chciała wymiotować. Wydawało się, że dzwonek jeszcze nie dzwonił, lecz korytarz był pusty. Ogarnęła ją panika. Nie wiedziała w jakiej sali ma lekcje. Zrobiła kilka chwiejnych szybkich kroków w przód. Jednak po chwili uderzyła o ścianę. Miała już upaść, kiedy poczuła jego zapach. Jego ręce dotknęły jej ramion. Podtrzymał ją. Chyba coś do niej mówił, jednak ona nic nie rozumiała. Słyszała dziwne buczenie. Korytarz wirował, a po chwili nic... ciemność.

Na początku nie docierało do niego co tak naprawdę się stało. Oparł ją o ścianę i wyciągnął wodę z plecaka. Dopiero, kiedy jej ręka nie chciała zacisnąć się na butelce  zrozumiał, że dziewczyna upadła z wycieńczenia. Zdjął gumkę z jej nadgarstka i związał jej różowe, długie, prawie do pasa, włosy. Złapał ją za policzek i zaczął potrząsać jej ramieniem w tył i przód próbując ją ocucić. Chwile mu to zajęło. Leniwie otworzyła oczy.
- Sasuke?... - nie mogła uwierzyć, jej kąciki ust automatycznie się podniosły.
- Tak, jak się czujesz? - pokręciła głową- jadłaś coś dzisiaj?-  niemo odpowiedziała przecząco.
- Gdzie mamy lekcje, czy już się zaczęła? Chodz bo się spóźnimy.- chciała wstać, lecz ten natychmiast ją powstrzymał.
- Uspokój się - starał się mówić wyraźnie i przyjaźnie, nie miał pojęcia czy Sakura rozumie co chce jej przekazać.- lekcje się już skończyły.
- W takim razie muszę iść, czekają na mnie.
- Hola, hola.- dalej trzymał ją delikatnie za policzek.- nauczyciel zachorował, nie mieliśmy dwóch ostatnich lekcji, nikt na Ciebie  jeszcze nie czeka. Napewno czujesz się tak bo nic nie jadłaś. W takim razie zapraszam Cię na ogromnego kebaba, tylko nie mów mi, że się odchudzasz.- uniósł jedną brew.  Oboje uśmiechnęli się w tym samym momencie. Pomógł jej wstać i delikatnie obejmując ją, aby się nie przewróciła, skierowali się do budki z jedzeniem. 

Puścił ją dopiero przed wejściem do budynku. Otworzył jej drzwi, strasznie jej imponował, może tak nie wyglądał, ale prawdziwy z niego dżentelmen... albo poprostu dobrze grał dżentelmena. Zaśmiała się w myślach. Usiadła przy jednym ze stolików, a Sasuke poszedł coś zamówić.
- Dzień dobry Sasuke. Jak tam u Ciebie.- uśmiechnął się do niego starszy Pan za ladą.
- Dzieńdobry. Wszystkie w porząku, dziękuje. Chciałbym zamówić dwa kebaby.
- Dwa? Taki wilczy apetyt masz dzisiaj chłopcze?- sprzedawca z brodą zaśmiał się poraz kolejny. Na pierwszy rzut oka widać, że to porządny człowiek, który dobrze znał Uchihe.
- Nie... poprostu jestem z nią - wskazał wzrokiem na Sakurę, która wlepiła swój wzrok w jakąś ulotkę.
- Niezłą sztukę złowiłeś chłopcze- znów wybuchnął śmiechem. Tym razem i Sasuke zdobył się na uśmiech-  skoro tak dorzucę wam po coli.
- Przepraszam... - dorzucił spuszczając wzrok, najwyraźniej wstydził się tego co miał za chwilę powiedzieć - czy mógłbym zapłacić innym razem? Nie mam już ani grosza.
- Dam wam to na koszt firmy- mężczyzna rozumiał go dokładnie. Wiedział jaką ma on sytuacje. To był bardzo bliski znajomy jego dziadka. W pewnym stopniu czuł się za niego odpowiedzialny, lecz tylko tyle mógł dla niego zrobić.
- Bardzo dziękuje... - wrócił do Sakury. Zaczęli rozmowę, która strasznie ich wciągnęła. Tak, że Sakura przegapiła moment, w którym powinna już wracać. Zostało jej ledwie 5 minut, nim zadzwoni dzwonek, Fredry  napewno już na nią czeka.
- Przepraszam, ale muszę już iść - złapała za torbę i zaczęła biec, a Sasuke... za nią.

Kiedy dobiegła  pod szkołę wszyscy się rozchodzili. Może nikt nic nie zauważy... wmiesza się wtłum...
- Sakura - dobiegł do niej i zatrzymał ją. Cały zdyszany, nie wierzył, że udało mu się ją dogonić.- zostawiłaś zeszyt, chyba Ci wypadł.
- Biegłeś za mną, żeby mi go oddać? - zapytała, również zdyszana, ale niesamowicie zaskoczona.
-Biegłem za tobą, żeby pobyć z Tobą jeszcze chociaż kilka chwil.
- Sasuke... - nie mogła uwierzyć, chciała..., ale musiała już iść.- dziękuje- wsadziła zeszyt do torby- wybacz, ale naprawdę muszę  iść.
- Poczekaj! Spotkamy się jeszcze?
- Nie mam jak, kiedy, przepraszam.
- Nie, poczekaj. - wyciągnął mazak z plecaka. Przytrzymał jej dłoń i na wewnętrznej stronie zapisał swój numer.- będę czekał na telefon od Ciebie. - zaśmiała się przyjaźnie. Szybkim ruchem wbiegła w tłum uczniów, przebijając się do auta.

Stał uśmiechnięty, patrząc jak odjeżdża. Cieszył się jak idiota, sam do siebie... z głupiego rysunku na końcu jej zeszytu. Rysunku serca z jego imieniem... 


____________________________________________________________________

Dziękuję, że dotrwaliście do końca. Mimo iż nie ma tutaj wielu zwrotów akcji itp., co mogłoby naprawdę zaskoczyć, jestem z tego wpisu mega zadowolona... ale tak to chyba jest, że najbardziej podoba nam się to, co najtrudniej nam przychodzi. Pisałam to ponad dwa tygodnie i naprawdę nie miałam żadnego pomysłu, więc proszę o wyrozumiałość :) To do następnej!