środa, 7 czerwca 2017

09 Gdybym tylko mógł, dałbym Ci wszystko, a nawet i wiecej

Bezmyślnie stukał długopisem o ławkę. Przytrzymywał głowę ręką, kilkakrotnie czytając treść zadania. Czuł się jakby treść była w zupełnie innym języku. Załamany poddał się, chyba przyjdzie mu oddać pustą kartkę. Przetarł oczy swoimi bladymi dłońmi. Wczoraj kompletnie nie miał czasu na naukę. Musiał pomagać w kebabie, za wcześniej pożyczone pieniądze. No i co mu z tego przyszło? Wciąż się zastanawiał. Poczuł jej dłoń na kolanie. Spojrzał na nią ukradkiem. Widziała jak się męczy, wiedziała, że matematyka to nie jest jego mocna strona. Postanowiła mu pomóc, jednak ręce drżały jej na samą myśl o tym co chce zrobić.
- Zamieńmy się na kartki- szepnęła, najciszej jak umiała. Odwróciła się w stronę nauczycielki, jednak ta wciąż była pochłonięta czytaniem jakiejś książki.
- Przestań Sakura, nie musisz tego robić...- w głębi duszy miał nadzieję, że się nie wycofa.
- No już! - podała mu pod stolikiem swoją kartkę. Wymienili się. Zakryła wszystko włosami i zaczęła pisać. Patrzył tak na nią jeszcze chwile. Wtedy doszło do niego, że dla niej może codziennie chodzić pomagać w kebabie... zaśmiał się ze swoich myśli. Nagle serce podskoczyło mu do gardła.
- Uchiha!- krzyknęła kobieta- patrz może w swoją kartkę, co?- wstała z miejsca i zaczęła chodzić po klasie. Jednym przesuwała kartki, innym otwierała piórnik wszystko w poszukiwaniu ściąg. Jednak nic nie udało jej się znaleźć, najwyraźniej byli w tym za dobrzy. Sakura zamarła na myśl, która właśnie rodziła się w jej głowie, przecież kiedy ona tylko podejdzie do ich ławki momentalnie  zauważy różnice w kartkach. Starała się wyglądać jak najbardziej naturalnie. Złapała głęboki oddech i przymrużyła oczy. Odgłos obcasów uderzających o starą, drewnianą podłogę zbliżał się nieubłaganie. Poczuła jej obecność tuż nad sobą. Stała wpatrując się w parę przez kilka dłuższych chwil, co naprawdę doprowadzało ich do szaleństwa. Chłopak pogodził się już z tym, że zostali złapani i właśnie obmyślał jak weźmie na swoje barki całą winę. Niespodziewanie przerwany krok nauczycielki znów wrócił do normy, a oni mogli odetchnąć z ulgą.

Dzwonek rozbrzmiał w całej szkole.

- Wszystkie kartki do mnie!- krzyknęła nim ktokolwiek podniósł się z miejsca. Przechodząc po klasie zebrała stertę papierów.- Pamiętajcie o tym, że jutro jest tylko apel!- przypomniała, co spotkało się aprobatą ze strony uczniów. Poprawiła im humory przypominając o dniu wolnym od nauki. Teraz każdy mógł już spokojnie ruszyć do domu.

- Dziękuję.- zatrzymał Sakurę łapiąc ją za rękę i obracając w swoją stronę.
- Nie ma za co- uśmiechnęła się do niego. W ramach podziękowania pochylił się delikatnie w przód i musnął jej czoło. Tak bardzo to kochała, że na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Na początku miała kompleksy z powodu iż był od niej, aż o głowę wyższy, jednak teraz widzi jak duży to plus.- może poszlibyśmy na jakiś spacer, co?- zaoferowała - Specjalnie poprosiłam Fredrego, aby nie przyjeżdżał.- no i zaczęło się. Momentalnie z jego twarzy znikł uśmiech. Co ma jej powiedzieć- Nie? Dlaczego? Bo musi pomagać w podrzędnej knajpce za pieniądze na randkę, na którą nie przyszła? Wyszedłby na hipokrytę. No i oczywiście byłoby jej smutno... a to najgorsza z możliwych wizji.
- Sakura...- powiedział kładąc rękę na swojej szyi i delikatnie zadrapał to miejsce. Zauważyła, że robi tak, kiedy się denerwuje. Zrozumiała, aluzje i nie zamierzała mu się więcej narzucać.
- Ahh- puściła jego rękę- okej, okej, przepraszam- pobłądziła wzrokiem po korytarzu- wiem pewnie jestem zbyt nachalna, wybacz- zaczerwieniła się. Myślała, że zaraz się popłacze- ja poprostu nie wiem co wypada co nie... mówię co czuje. - Skarciła siebie w myślach. Dlaczego jest taka wylewna? Normalnie nie umie powiedzieć rodzicom na co ma ochotę do zjedzenia! Czemu przed Sasuke mówi te wszystkie krępujące i intymne uczucia? On jednak tylko się uśmiechnął.
- Co czujesz?- złapał ją za brodę tak by patrzyła mu w oczy. Nie cierpiała tego! Zawstydzał ją... Za to kochała jego tęczówki. Mogłaby w nich utonąć.
- Że chce być blisko- przytuliła się do niego. Objął ją. Jak wybrnąć? Jak wybrnąć!?
- Posłuchaj. W takim razie przyjdę po Ciebie wieczorem.- popatrzyła na niego z pytaniem w oczach. Jakby powiedział coś idiotycznego.
- Ty chyba oszalałeś- zaśmiała się ironicznie- zacznijmy od tego, że moi rodzice nie puszczą mnie nawet na podwórko po zmroku. Dołóżmy to, że ojciec nie dopuści Cię do mnie choćby na kilometr.
- Hmmm- uśmiechnął się. W jego głowie układał się pewny plan.- poprostu bądź u siebie w pokoju około 18.00 z tego co pamiętam to ten z balkonem z prawej strony?  Nie masz na podwórku żadnych buldogów, laserów czy monitoringu- zażartował.
- Okropny jesteś!- szturchnęła go wyswabadzając się z uścisku.- Co zamierzasz?
- Zobaczysz. - jeszcze raz pocałował ją w czoło i ruszył w swoją stronę.

Ubrany cały na czarno niewidoczny przenikał wśród uliczek. Wyrwał bukiet kwiatów rosnących gdzieś przy ogrodzeniu jednej z willi. Co to dla nich za różnica...? Dotarł pod dom Haruno. Brama oczywiście była zamknięta. Wdrapał się po metalowym płocie i przeskoczył na drugą stronę. Dla niego nie stanowiło to żadnego problemu. Od najmłodszych lat biegał po podwórku pokonując różne przeszkody, co w tamtym czasie stanowiło najlepszą rozrywkę. Jednak dziś czuł się nieswojo, trochę jak włamywacz, a z drugiej jak książę wdrapujący się na więżę do swojej księżniczki. *O ironio* powiedział do siebie Sasuke. Zastanawiało go tylko jak dotrze na samą górę.

Zgodnie z ustaleniem czekała  w swoim pokoju. Zjadała ją ciekawość i mimo, że dawno minęła ustalona godzina dziewczyna nie traciła nadziei na jego przyjście. Siedziała, z zamkniętymi oczyma, oparta o materac łóżka. Nagle usłyszała pukanie. Z początku ciche, później coraz głośniejsze. Spojrzała na drzwi od balkonu, w których można było dostrzec zamazany kontur postaci. Podniosła się i skierowała w tamtą stronę.
- Sasuke- powiedziała otwierając przejście. Wpuściła go do środka- ale jak?- zaszokował ją.
- Nie takie rzeczy się robiło- zaśmiał się.- Słabo Cię tutaj  pilnują. Mógłbym Cię ukraść w nocy i nikt by się  nawet nie spostrzegł. - podszedł do niej i złapał ją w pasie. Odrazu poczuła napływające ciepło. Musnął jej usta. Odstąpiła od niego o krok. Zrobił zdziwioną minę
- Boisz się mnie?- zapytał lekko rozśmieszony wyrazem jej twarzy. Śnieżnobiała cera kontrastowała z czerwonymi wypiekami na jej policzkach. Na twarzy wypisany miała strach i zdenerwowanie.
- Nie. Jasne, że nie!- potrząsnęła głową.- raczej tego, że ktoś Cię tu zobaczy.
- To zróbmy tak, aby nikt nie mógł mnie tutaj zobaczyć.- nie rozumiała co ma na myśli.  Minął ją i podszedł do drzwi.- masz może jakiś klucz?
- Mam, ale za to nie mam żadnego powodu, żeby go użyć. To nie ma sensu odrazu sie zorientują.
- Zawsze znajdzie się jakaś wymówka. Pamiętaj, czego oczy nie widzą- przekręcił kluczyk, który mu podała.- tego sercu nie żal.
- Mam inne zdanie.- usiadła na łóżku. Wyszedł jeszcze raz na balkon po kwiatki, które tam zostawił. Wróciwszy wręczył jej bukiet- Masz piękny dom... piękny pokój i cała jesteś całkiem sobie- zaśmiał się i usiadł obok niej.
- Dziękuję- również się zaśmiała. Odłożyła kwiaty na bok.
- Proszę- pocałował ją w policzek. Poczuła jak po jej ciele przechodzą ciarki. Z kolei złożył pocałunek w jej szyję. Zalała ją fala ciepła. Chciała być blisko, jednak chyba... nie aż tak? Może dręczyła ją myśl, że rodzice akurat zechcą do niej przyjść, a może to, że była z nim sam na sam w zamkniętym pokoju, na łóżku... odsunęła się. Spojrzała na niego przeprosinowym wzrokiem.
- A jednak się mnie boisz.- powiedział i położył się na łóżku. Chyba dawno nie było mu tak wygodnie. Czy to łóżko wodne?
- To nie tak. -  Złapała jego rękę i popatrzyła mu w oczy. Znali się tak krótko, a tak dużo między nimi się zdarzyło. Jednak to jak została wychowana sprzeczało się ze wszystkim co robi. Nie wiedziała czy postępuje słusznie czy też nie, ale od dłuższego czasu zachowuje się tak jak podpowiada jej serce. Tak jak i tym razem. Położyła się obok niego wciąż patrząc mu w oczy. Modliła się w głębi, aby zrozumiał ją bez słów, ponieważ zabraknie jej życia na wyjaśnienie mu tego w ten sposób.
- Pamiętaj, że nie zrobię niczego wbrew twojemu szczęściu.- pocałował ją w czoło. Jednak tym razem zamiast się czerwienić postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Złapała za poduszkę i uderzyła go nią w bark.
- Przestań już tak słodzić. Nie poznaję Cie- powiedziała wyzywająco.
- Czyli to tak- podniósł symboliczną "rękawicę", którą była poduszka i podnosząc się na kolana wziął zamach. Dziewczyna podniosła się równie szybko i też złapała za broń. Uderzył ją w bok, a ona go w głowę. Oboje przenieśli się na środek pokoju wymieniając serię zaciętych ciosów. Jedna z poduszek rozpruła się w jednym z kątów i po pokoju zaczęły latać pierze, lecz nawet i to nie przeszkadzało im w świetnej zabawie. Po chwili uśmiech Sakury zaczął znikać, a zastąpiło go zmęczenie i zdeterminowanie do wygranej. Chcąc temu zaradzić oberwał jeszcze kilka serii szybkich uderzeń, po czym udało mu się do niej dotrzeć. Złapał ją w udach i przerzucił przez plecy. Mimowolnie krzyknęła z przerażenia. Rzucił ją na łóżko.
- Czyś Ty oszalał- powiedziała śmieją się i złoszcząc jednocześnie.
- Na Twoim punkcie. - położył się obok niej i łapiąc serię szybkich wdechów i wydechów po zaciekłym pojedynku.
- Mówiłam, żebyś przestał mi tak słodzić. To strasznie dziwne. Jakby ktoś Ciebie podmienił. - Podniosła się na łokciu i popatrzyła na niego lekko z góry.- To napewno Ty?- Złapała go za policzek i pociągnęła za skórę. Ten nie pozostał jej dłużny. Złapał ją w pasie i przewrócił na drugi brzeg łóżka. Jednak tym razem to on patrzył na nią z góry. Ręce miał przełożone po obu stronach jej głowy na wysokości szyi.
- Hmm, może ja to nie ja, ale co do Ciebie jestem pewny. Nikt nie jest tak niezdarny w biciu się na poduszki, że za nic na świecie nie dałoby się Ciebie podmienić.- powiedział ze złowieszczym uśmiechem.
- Osz Ty. - Złapała ostatnią wolną poduszkę i wymierzyła mu cios prosto w twarz. Dostał kilka razy, jednak przestała widząc, że nawet się nie broni.- o co chodzi?- powiedziała lekko zaniepokojona.
- Od Ciebie nawet cios w twarz jest taki uroczy- powiedział na nowo zmieniając minę.
- Nienawidzę Cie- dała mu kuksańca w bok.
- Ja Ciebie też.- złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie. Wtulili się wzajemnie. Zamknęła oczy, aby odpocząć- tylko na moment. Jednak jego ramiona okazały się tak przytulne...

Żadne z nich nie byłoby w stanie ustalić kiedy zasnęli. Obudził ich dopiero odgłos kropel deszczu uderzającego w szyby okien. Chłopak pierwszy otworzył oczy. Próbował sobie przypomnieć gdzie jest, jednak gdy tylko spojrzał na swoją klatkę wszystko stało się jasne. Jednak wcześniejszy, niedelikatny ruch wyrwał dziewczynę ze snu. Podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła oczy, jak gdyby nigdy nic. Dopiero, kiedy on odchrząknął zmierzyła go wzrokiem z niedowierzaniem.
- Chyba się zasiedziałem- zaśmiał się. Uśmiechnęła się do niego i przytuliła do siebie. Złapał ją w talii i  pociągnął w dół tak, aby leżała na nim. Ich wzrok skierowany był w sufit. Jeździł ręką po jej nagim brzuchu, który odsłaniała przykrótka, zagięta bluzka. Przyprawiał ją o dreszcze, początkowo słabe, później drżała na całym ciele. Instynktownie to wyczuł.
- Wszystko w porządku?- zapytał nie przestając.
- Mhmm- mruknęła. Miała zamknięte oczy. Poczuła jak chłopak powoli się podnosi. Swoją twarz miał tuż nad nią. Przechylił głowę, a ich usta się złączyły. Wyostrzyły się jej wszystkie zmysły. Serce jakby się zatrzymało. Wszystko działo się na jednym oddechu. Przypomniała sobie ich pierwszy i jak dotąd jedyny pocałunek. To co wtedy czuła jest nie do opisania. Jak długo można czekać? Czy to on to przedłużał, czy to w jej głowie czas płynął tak wolno? 
*trzask*- ciągnięcie za klamkę.
Oboje momentalnie się podnieśli. Popatrzyła na niego przerażonym wzrokiem.
- Sakura- zza drzwi odezwał się zaspany głos matki Sakury- mogę wejść?
- No i co teraz?- zapytała zrozpaczona zrzucając go z siebie. Kompletnie odrzuciła od siebie to co działo się kilka sekund temu. Teraz czuła jedynie jak zaczyna panikować. Nie miała pojęcia jak się wytłumaczy, jak ukryje Sasuke, jak przebierze się w piżamę. Tyle rzeczy do ogarnięcia w tak krótkim czasie.  Jednak chłopak wcale nie podzielał jej ekscytacji, wręcz przeciwnie. Można powiedzieć, że nawet się ociągał
- Pójdę już.- nie mógł darować sobie, że mając tyle czasu nie zdążył jej pocałować. Wcale nie martwił się nadchodzącymi kłopotami. Myślał tylko o jej wiśniowych ustach.- Do zobaczenia. - Złapał ją za nadgarstki, aby wreszcie przestała się stresować. Takie zachowanie działało tylko przeciw niej. Popatrzyła mu w oczy i zrobiła wdech i wydech. Dodało jej to pewności siebie. Nie... to on jej dodał pewności siebie. Pocałował ją w czoło i szybkim ruchem zniknął za szklanymi drzwiami.

Zarzuciła na siebie futrzany szlafrok i odkluczyła zamek.
- Sakurcia kochanie, nie masz może trochę szamponu do pożyczenia?- Ta w odpowiedzi skinęła głową. Wpuściła ją do środka, a sama pobiegła po butelkę do łazienki. Kobieta wyszła żegnając ją zaspanym uśmiechem. Wraz z zamknięciem drzwi Sakura odetchnęła z ulgą. Nie mogła uwierzyć, że to się jej przydarzyło. Zastanawiała się czy to aby nie był zwykły sen. Nikt nie miał pojęcia co tutaj się działo. Nikt, nie licząc Fredrego, który siedząc w samochodzie zauważył Sasuke schodzącego z balkonu.


Stała pod salą jako jedyna. Wszyscy dopiero się schodzili pod klasę. Podeszła do niej Hinata i przywitały się przytulając się wzajemnie. Nie rozmawiały o niczym ważnym. Chwilę później przyłączył się do nich Naruto obdarzając obie swoim śnieżnobiałym uśmiechem. Tuż za nim szedł Kiba który oparł się o ścianę obok nich. Do grupy dołączali coraz to następni uczniowie.  Nawet sama Ino i jej koleżanka dołączyły do tworzącego się na korytarzu koła. Kiba jak kto Kiba swoim donośnym głosem opowiadał jakąś historię, niby do Shikamaru jednak tak, by wszyscy go słuchali. Co jakiś czas blondynka wtrąciła coś od siebie.
- No i wiecie- zatrzymała się w połowie zdania. Uśmiechnęła się najszerzej jak umiała. Skupiła wzrok wszystkich na sobie. Zaczęła machać przed siebie. Niby w stronę Sakury, jednak szybko się zorientowali, że to nie do niej. Różowowłosa chciała się obrócić jednak o moment za późno. Chłopak stał już za nią. Swoje ręce zaplótł jej na talii. Przestraszona nagłym dotykiem przechyliła głowę w bok, aby dostrzec kto jest za nią. Wykorzystał to i pocałował ją w usta. Zamarła. Przypieczętował tym ich oficjalny związek. Patrzyli na nich wszyscy zebrani. Chciała się oderwać, była zszokowana, jednak on przysunął się do niej i przejechał  językiem po  jej wargach zachęcając do pocałunku. Całe napięcie z niej zeszło, zapomniała o bożym świecie. Gotowa była odpłynąć, ale tym razem to on się oderwał. Ile można czekać na kolejny pocałunek? Sama nie rozumiała dlaczego jest taka niecierpliwa na tym punkcie.
- Cześć wszystkim- uśmiechnął się. Zdziwiło ich to chyba bardziej niż sam fakt pocałunku. Tak rzadko się uśmiechał. Ino poczuła jak coś kłuje ją w żołądku. Buchnęło na nią gorącym powietrzem. Pierwszy raz czuła się tak bardzo wściekła. Jednak jej wściekłość zawsze przekształcała się w diabelskie plany, jednak tym razem nie mogła nic wymyślić. Przyjdzie na to jeszcze czas*-powiedziała do siebie w myślach i obróciła się kilka razy, aby nikt nie dostrzegł jej nagłej zmiany humoru. Ino i Naruto łączył ten sam problem. Chłopak odczuwał go trochę inaczej- po jego ramionach przeszły zimne ciarki i zapiekły go oczy od napływających łez. Wmawiał sobie, że powinien się cieszyć z ich szczęścia, ale kiedy zobaczył ich razem... czuł rozczarowanie? Nie to nie to. Czuł... zazdrość. Czystą zazdrość, że to Sasuke ma ją dzisiaj obok siebie. Napiętą atmosferę jako pierwszy postanowił rozluźnić Shikamaru zaczynając gadać kompletnie od rzeczy.
- Jak tam?- czarnooki szepnął jej do ucha. Wciąż trzymał ją w talii. Ona czując jego ciepły oddech na szyi wzdrygnęła się od ciarek chodzących po jej ciele.
- Aaa... - zaczęła - stęskniłam się. - Powiedziała wywracając oczami
- Przecież widzieliśmy  się kilka godzin temu- zrobił zdziwioną minę, jednak od razu zauważyła, że najzwyczajniej sobie z niej żartuje.
- Dla mnie każda minuta, bez Ciebie, ciągnie się tak strasznie długo.- uśmiechnęli się równocześnie.

Zadzwonił dzwonek i wszyscy weszli do klasy.

Usiedli jak zwykle na swojej ostatniej ławce. Może wydawać się to dziwne, jednak oboje bardzo polubili to miejsce i gdyby mogli, siedzieliby tam całymi dniami. Ona codziennie zerkała na niego ukradkiem, kiedy Pani tylko obracała się do tablicy, a on łapał ją pod ławką za wolną rękę, gdy notowali coś w zeszytach. Ich obecny humor podkreślał, że nie mieli pojęcia jak ta lekcja będzie się różniła od poprzednich.  Wymienili kilka krótkich spojrzeń, jednak ich myśli, przynajmniej myśli Sakury, zaprzątnięte były minionym sprawdzianem.
- Dzień dobry- do klasy weszła nauczycielka. Uczniowie odpowiedzieli jej zgodnym chórem, równie bez entuzjastycznym  tonem.- sprawdziłam wasze testy. - rzuciła stertę papierów na biurko. Mina kobiety wyrażała, że już powinni się martwić poprawką w wakacje. Widział jak Sakura się stresuje. Złapał pod ławką za jej rękę i ścisnął dodając dziewczynie otuchy. Spojrzała na niego w podziękowaniu.- jak chyba się domyślacie nie poszedł wam on za dobrze- rzuciła oschle przewracając kartki. - jest was w klasie...- wytężyła wzrok, aby przeczytać liczbę w dzienniku- 26 osób, a tutaj mam 21 goli- podniosła kartki i rozejrzała się po klasie, tak jakby szukała satysfakcji z wypowiedzianych słów. - trojgu szczęściarzom udało się całkowitym trafem dostać ledwo mierny.- rozłożyła kartki na trzy stosy.- Uzumaki, Hyuga i Shikamaru- no tak klasowy pupil nauczycieli...- jednak proszę państwa zdarzył się cud niesłychany.- wzięła w rękę dwie kartki i podeszła do ławki Sasuke i Sakury. Wszyscy zaskoczeniu odwrócili się w ich kierunku. Serce podskoczyło jej do gardła. Cała się zaczerwieniła, czyżby zostali jednak złapani na zamianie kartek? Sasuke spuścił wzrok i przypominał sobie jaką wersję wymyślił dla nauczycielki jeszcze za czasów pisania testu. Nie ważne co dalej się potoczy zamierzał wziąć całą odpowiedzialność na siebie. Ścisnął mocniej jej rękę, przypominając jej że wciąż jest obok niej.- Sakura?
- Tak- wyszeptała przez zaciśnięte gardło. Na dźwięk jej głosu skrzywiła się sama nauczycielka.
- Z ocen jakie uzyskiwałaś w poprzednich szkołach dowiedziałam się, że jesteś bardzo pilną uczennicą. To twoja praca, a ocena to 3+ - dalej nikt nie rozumiał co się dzieje, dlaczego ona robi tak wielkie przedstawienie? 3+ jak na ich klasę to całkiem przyzwoita ocena.- W takim razie Panie Uchiha - spojrzała na chłopaka. Ten cały blady wpatrywał się jej prosto w oczy. Zauważyła jego pewność siebie i zamierzała szybko utrzeć mu nosa.- jakim cudem dostałeś 5? - patrzył na nią swoimi mroczno czarnymi tęczówkami nie dowierzając. Sakura ledwo zdołała powstrzymać się od śmiechu.  Chłopak szybko uporządkował swoje myśli.
- Uczyłem się- powiedział, czuł się coraz pewniej. Sprawa jest dla niego do wygrania.
- Tak, tak, wszyscy się napewno uczyli, ale możesz mi powiedzieć jakim cudem Ty dostałeś tak dobrą ocenę?
- Mam bardzo dobrego korepetytora- powiedział spoglądając ukradkiem na Sakurę. Nauczycielka spojrzała na niego  podejrzliwie.
- Dobrze. - podała mu pracę do obejrzenia- tym razem Ci się udało- wiedział, że ona domyśla się prawdziwej wersji wydarzeń, jednak brakuje jej dowodów. Odeszła od nich. - obejrzyjcie swoje prace. Za 10 minut możecie już iść na halę.


Po skończonym apelu uczniowie zadowoleni z nadchodzącego weekendu ruszyli w swoją stronę.
- Hej- złapała go pod ramię- jakie plany  na weekend?- zapytała spoglądając w jego czarne tęczówki.
- No cóż- popatrzył na swój zegarek przypięty na nadgarstku- za godzinę wylatuje do Australii. Po przylocie zamierzam pluskać się w gorących wodach Pacyfiku, robiąc przerwy jedynie na jedzenie kawioru w najdroższej restauracji jaką tam znajdę.- powiedział tak poważnym tonem, że prawie mu uwierzyła. Jednak szybko odrzuciła tę myśl i szturchnęła go w bok.
- Pytałam serio! - odrzuciła oburzonym tonem.
- Serio?- udał zamyślonego- serio to zostaję w tym paskudnym mieście, jedyne w czym mogę się popluskać to ta nieustająca mżawka i przeszywająco zimny wiatr, a do jedzenia mam jakieś paczkowane jedzenie z wyprzedaży w supermarkecie.- powiedział nawet nie spoglądając w jej stronę. Dziewczyna nie rozumiała dlaczego jest taki opryskliwy i dlaczego traktuje ją w ten sposób. Puściła go i popatrzyła na niego jeszcze przez chwilę, aby upewnić się czy to aby napewno nie jest żart. Czekała na wybuch śmiechu, albo chociaż krótki uśmiech, lecz nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Równocześnie wyszli z budynku.  Przed samym wjazdem stało czekające na nią, czarne auto. Spojrzała na niego smutnym wzrokiem. Czy to ona zrobiła coś nie tak? Popatrzył na nią. Patrzył jej prosto w oczy. Poczuła gulę w gardle, a jej oczy się zamgliły.
- Dozobaczenia- uśmiechnął się nagle. Nie dając jej dojść do głosu minął ją i ruszył przed siebie. Zostawił ją. Poprostu ją zostawił w takim stanie na cały weekend bez żadnego wyjaśnienia. Jednak uznał, że to będzie lepsze rozwiązanie niż przyznanie się do pracowania na zmywaku w podmiejskim kebabie.


Po skończonej pracy oparł się o ścianę i zrobił kilka głębokich wdechów. Sięgnął do kieszeni i chyba po raz setny otworzył pustą paczkę papierosów znów łudząc się, że jakimś magicznym sposobem się napełni. Bolały go wszystkie mięśnie, a zapach kebabu przyprawiał go o mdłości. Nie jadł porządnego posiłku już od kilku dni, a teraz kiedy podjadł kilka frytek głód skumulował się niemiłosiernie. Jego zapadnięte policzki wciąż łapczywie wypełniały się powietrzem próbując przypomnieć sobie smak tytoniu. Jego uzależnienie przeszło już w taki stan, że wolał nie jeść, a zapalić.
- Sasuke- wyrwał go z rozmyśleń jego pracodawca. Nazywał się Bob i był grubo po 60. Uwielbiał tego chłopaka i pamiętał go jeszcze z czasów przed tragedią. Nie mógł jak z tak wesołego chłopaka zmienił się on w tak ponurą postać.- To twoja premia- wręczył mu kilka monet, które stanowczo starczyłyby na dużą paczkę papierosów.- wydaj ją mądrze. Najlepiej na jakieś pyszne jedzenie. Sama skóra i kości z Ciebie- jego podkręcane wąsy podskoczyły w uśmiechu do góry.
- Dziękuje- powiedział zaskoczony. Odrazu jego pochmurny humor się poprawił. Schował zarobione pieniądze do kieszeni.- rozumiem w takim razie, że już odpracowałem swój dług?
- Tak, tak. Nie miałbym serca Cię tutaj dłużej trzymać za tak marną pensje. Jednak na twoim miejscu poszukałbym czegoś lepszego. W domu Ci się raczej nie przelewa- mówił do niego, pospiesznie ustawiając szklanki na swoje miejsca. Chłopak odwrócił się na pięcie i wychodząc z lokalu podziękował powtórnie. Nareszcie znów był wolny. Nie musiał czuć żadnych zobowiązań czy obowiązków, a tego stanu wręcz nienawidził. Nie lubił być komuś coś winien. Typ niezależny od nikogo i niczego. Jego myśli jednak wciąż były niespokojne. Pewna różowowłosa dziewczyna, która całą sobotę zastanawiała się nad zaistniałą sytuacją, zaprzątała mu głowę. Po drodze do domu zaszedł do osiedlowego sklepu zrobić małe zakupy.
- Niebieskie L&M poproszę- rzucił obojętnie rozglądając się wkoło. Kobieta za kasą zaczęła przerzucać paczki, ponieważ jak na złość te na wystawie akurat wykupiono. Znużonym wzrokiem błądził po sklepowych pułkach, aż w końcu zauważył coś niesamowitego.  Wśród innych stała idealna bombonierka dla niej. W kształcie drzewa na którym rosły wiśnie. Na samym środku jedna wisienka tworzyła serduszko w którym było napisane "Love cherries"- Nie szuka już Pani- powiedział do ekspedientki. Ta podniosła głowę zza kartonów.- poproszę zamiast tego tą bombonierkę.- wskazał na owe pudełko. Wydał na nie wszystkie zarobione pieniądze. Wychodząc zrozumiał co właśnie się stało i nie dowierzał sam sobie.

Leżała skulona na łóżku. W jednej ręce trzymała jakieś romansidło, a w drugiej książkę z chemii, na wypadek gdyby ojciec sobie przypomniał, że ma dziecko. Jednak na żadnej z nich nie mogła się skupić. Jej myśli całkowicie pogrążone były w tęsknocie za Sasuke. Z drugiej strony czuła się na niego wściekła i zamierzała mu to wypomnieć przy pierwszej lepszej okazji. W swojej głowie ułożyła już plan całego poniedziałku. To jak się na niego obrazi, a on przez cały dzień będzie musiał jej nadskakiwać i błagać o wybaczenie. Szczerze mówiąc nie miała pojęcia jak chłopak się zachowa. Równie dobrze mógł znów obejść ją obojętnie tak jak w piątek. Jednak to oznaczałoby kompletny koniec ich jakże krótkiego związku. Zdążyła go nieco poznać, ale nie miała zamiaru dać się tak krzywdzić. Przywykła do obojętności innych. Nauczyli ją tego jej rodzice, których interesowały tylko jej oceny. Nic innego. Nagle jak rażona prądem wzdrygnęła się na nagły donośny dźwięk uderzenia w szkło. Odrzuciła książki na bok i rozejrzała się dookoła. Jedynym możliwym źródłem dźwięku był balkon i okna, więc zeskoczyła z łóżka i podeszła bliżej. Odsłoniła firankę, a później żaluzje. Przełknęła głośno ślinę, kiedy złapała za klamkę, aby otworzyć drzwi balkonowe. Co to mogło być? Czy aby napewno powinna wyjść na zewnątrz? Ciekawość wzięła górę, a Sakura jeszcze nim zdążyła dokońca otworzyć drzwi już zauważyła jasny przedmiot leżacy na drewnianej barierce. Musiała zrobić kilka kroków w przód aby go dosięgnąć. Mimo dość ciemnego wieczoru dostrzegła ją dzięki kilku odblaskowym elementom. Nim zdążyła przeczytać czym jest jej znalezisko poczuła powiew wiatru i czyjąś obecność. Nie zdążyła wydobyć z siebie żadnego dźwięku, a czyjaś ręka zakryła jej usta. Drugą złapała ją w pasie tak, że nie mogła się ruszyć. Serce podskoczyło jej do gardła, a ręce tak się wzdrygnęły, że paczka omal nie wypadła jej z rąk. Nie wiedziała co się dzieje. Chciał się wyswobodzić, jednak jej wzrok przyciągnął błyszczący napis. Momentalnie zrozumiała wszystko. Dopiero gdy przestała się szarpać stanowczym ruchem obrócił ją w swoją stronę. Zaschło jej w gardle i nie wiedziała co ma powiedzieć. Patrzył jej prosto w oczy. Niewiedziała, że to jest możliwe, ale serce zabiło jej jeszcze mocniej. Nie wydając z siebie żadnego dźwięku przybliżył się do niej tak że stykali się nosami. Przełknęła ślinę. Uśmiechnął się do niej co ledwo dostrzegła w pólmroku. Ciepłe powietrze z jego nozdrzy wylatywało na jej cerę. Zamknęła oczy, a on dotknął swoimi wargami jej warg. Przejechał językiem po jej górnej wardze, później po dolnej. Znów poczuła tą samą bezradność. Postanowiła więc dać się poprowadzić. Otworzyła usta i splotła ręce za jego szyją. On złapał ją w biodrach i przyciągnął bliżej. Jego język jeździł po jej zębach i podniebieniu, kiedy dotarł do jej języka przeszły ją ciarki. Złączeni w zachłannych pocałunkach ledwo łapali oddechy. Poczuł jak po jego ciele przechodząc dreszcze podniecenia. Przycisnął ją do siebie bliżej, a jego ręce zjechały delikatnie w dół próbując wybadać na jak wiele są w stanie sobie pozwolić. Ona jednak poddała mu się całkowicie. Również zacisnęła ręce na jego szyi. Kolana  dziewczyny stały się jakby z waty i ugieły się pod jej ciężarem. Wyczuwając to złapał ją w udach, podniósł do góry i posadził na barierce. Oderwali się od siebie i znów patrzyli w swoje oczy.  Słabe światło księżyca zdawało się padać tylko na nich. Zimny październikowy wiatr jakby omijał tylko ich. Świat należał tylko do nich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz