czwartek, 11 września 2014

Sezon 1 #07 To byłby mój pierwszy...

Opadła delikatnie na łóżko.  Nigdy nie miała takiego mętliku w głowie. To wszystko co się działo, ta cała sytuacja drastycznie ją przerastała. Poparzyła na swoją dłoń i chyba po raz tysięczny czytała jego numer.
- No i co ja mam zrobić?!- przewróciła się na łóżku szukając dogodnej pozycji. Złapała za poduszkę i wcisnęła w nią w swoją twarz. Postanowiła "przespać się z problemami" po czym mimowolnie uśmiechnęła się na wspomnienie, kiedy obudziła się w pokoju Sasuke. Tak bardzo chciała go mieć teraz przy sobie. Przy nim wszystko było takie łatwe... Nim się zorientowała, usnęła.


Obudziła się około 17:00, lecz pogoda za oknem mogłaby zmylić. Ledwo dostrzegalne słońce, które właśnie mijało się z horyzontem, w dużej mierze zasłaniały deszczowe chmury. Odciągnęła firankę i oparła się parapet. Znów spojrzała na swoją rękę. Postanowiła słuchać serca. Zbiegła na dół po schodach, nie mogła uwierzyć własnym uszom... Chyba los jest po jej stronie. Sytuacja do wyrwania się z domu natrafiła się szybciej niż myślała.
- Dobrze w takim razie będą z tą książką za 15 minut- powiedział prywatny szofer Haruno do ojca Sakury.
- Przecież ja mogłabym Ci przynieść tą książkę- odezwała się dziewczyna.
- Kochanie, nie trzeba. Wracaj do nauki. - rzekł nawet nie odrywając wzroku od papierów.
- Tato... ja i tak chciałam iść dziś do biblioteki.- skłamała- to żaden problem.
- Nie wydaje mi się, że to dobry pomysł. Powiedziałem idź się uczyć.
- Tato, proszę! 
- Dobrze już dobrze, ale Fredry Cię podwiezie.
- Nie!- krzyknęła nieco przerażona, że jej plan spełznie na niczym. Podniesiony ton córki sprawił, że mężczyzna nareszcie obdarzył ją swym spojrzeniem... odebrało jej to pewność siebie.- to znaczy siedzę ciągle w szkole, ewentualnie domu i wcale nie wychodzę na powietrze, spacer dobrze mi zrobi...- ciągnęła.
- W takim razie idź, ale Fredry przyjedzie po Ciebie za godzinę, wtedy będzie już późno, nie powinnaś szwendać się o tej porze sama.- kiwnęła głową w ramach podziękowania. Miała już wychodzić, kiedy ojciec wypowiedział kluczowe słowa, do których Sakura nie przywiązała swoich myśli- Sakura? - spojrzała na niego przez ramię. - ale do biblioteki i ani jednego kroku dalej, rozumiemy się?- kiwnęła głową i szybkim krokiem wyszła na świeże powietrze.

Została jej ostatnia prosta do biblioteki. Zatrzymała się dopiero pod samymi drzwiami. Zmarszczyła brwi, aby widzieć ją lepiej. Około 40m dalej stała budka telefoniczna. Ustawiła stopy w równej linii z końcem budynku. Zamknęła oczy i postanowiła zaryzykować. Postawiła jeden krok, drugi, szła niepewnie. Sama nie wie czego się spodziewała. Piorunów, krzyków, apokalipsy...? Przecież sprzeciwiła się ojcu, pierwszy raz, sprzeciwiła się mu. Zamiast tego Sakura poczuła na swoim ciele delikatne krople deszczu, na który zbierało się od kilku godzin. Jednak  z początku delikatna mżawka przerodziła się w ulewę. Przemoczona wbiegła do budki z hukiem zamykając drzwi. Odgarnęła włosy, wrzuciła kilka monet do skrzynki i zaczęła wykręcać numer. Oparła się o przezroczyste szyby i z zapartym tchem wysłuchiwała. Każdy kolejny sygnał  sprawiał, że chciała odłożyć telefon. Jednak nagle  odezwał się męski głos, a ona zamarła.
- Halo?- cisza- jest tam kto? Haaalo?- jedynie szum i odgłos kropel wody uderzających o ścianki budki telefonicznej. - Jeśli się nie odezwiesz to się rozłączam... Haaaalo?
- Cześć!- powiedziała najszybciej jak umiała. Sasuke na początku nie mógł odgadnąć z kim rozmawia, jednak chyba pokierowało nim to, że chciał, by to była ona.
- Sakura?- zapytał z nadzieją.
- Tak to ja...
- To twój numer? Jest strasznie dziwny.
- Nie, nie... dzwonie z budki, wiesz zgubiłam mój telefon.
- Ahh w porządku... - znów cisza. Oboje nie wiedzieli jak zacząć.- i jak tam? Udało Ci się wrócić niezdemaskowaną- zaśmiał się rozładowując napięcie.
- Tak. Wiesz? Dziękuje Ci za dzisiejszy dzień, było miło.
- Cieszę się, że Ci się podobało- podrapał się po głowie, nie był w dobry te klocki...- to może powtórzymy to kiedyś?
- Tak... tylko nie wiem kiedy...
- Sobota? O 16.00 w central parku, co Ty na to?
- Obiecuję, że przyjdę- powiedziała po czym odłożyła słuchawkę. Nagle zakręciło się jej w głowie, ale w tak dziwny, przyjemny sposób. Złapało ją za żołądek. Już wiedziała... zakochała się po uszy.

Sama nie mogła uwierzyć jak jedna osoba zmieniła cały jej świat. Szkoła zawsze kojarzyła się  jej tylko z nauką, w najgorszym razie prześladowaniem, odosobnieniem. Dziś siedziała na parapecie cała rozpromieniona szczęściem, ze swoją pierwszą koleżanką Hinatą. Czekały na lekcje, na której spotka chłopaka, który ją polubił, ba! Nawet zaprosił  na randkę. " Czy może być piękniej?" zapytała samą siebie.
- Popatrz kto przyszedł- szturchnęła ją białooka. Sasuke właśnie witał się z Kibą pod drzwiami do sali, najwyraźniej jeszcze jej nie zauważył.- no leć przywitaj się.
- Myślisz, że to dobry pomysł?- to chyba nie dla niej... ona kompletnie się na tym nie zna!
- Tak!- popchnęła ją-no leć.- trochę zszokowana Sakura chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie.  Nagle ktoś złapał ją za ramię.
- Cześć!- krzyknął Naruto przytulając dziewczynę.- jak się miewasz? - zapytał. Jego niebieskie oczy były tak głębokie... mało w nich nie utonęła. To jak na nią patrzył. Czuła w nim bratnią duszę.
- Wszystko w jak najlepszym porządku, a u Ciebie?- obdarzyła go uśmiechem.
- No... jest pewien problem i musisz mi pomóc. - zaczął.
- O co chodzi?- zapytała lekko poddenerwowana nie mając pomysłu o co może ją poprosić.
- Wiesz... w sobotę przychodzą do nas Twoi rodzice. W takim wypadku nie mogę się nigdzie ruszyć. No i tak sobie pomyślałem, że uratujesz mnie od śmierci z nudów?- powiedział, wręcz błagalnym tonem.
- Naruto, przykro mi, ale raczej... - jego twarz posmutniała, jednak nie miał zamiaru się poddać.
- Proszę Cię, zrób to dla mnie- spuściła wzrok- ja do Ciebie przyszedłem- powiedział unosząc delikatnie brwi. Wyglądał jak mały zbity piesek. Nawet nie wiedziała, kiedy złapał ją za rękę- proszę- powtórzył.
- Zgoda- Nie miała wyjścia.
- Dziękuję!- przytulił ją z nienacka.- Już nie mogę się doczekać. Będzie super obiecuje.- w tym momencie zadzwonił dzwonek... No zawsze nie w porę! Blondyn odszedł, a kiedy obejrzała się w kierunku, gdzie stał Sasuke, go już tam nie było. Chwilę jeszcze wpatrywała się w pustą przestrzeń nie mogąc się wyzbyć wrażenia, że o czymś zapomniała.

Usiadła jak zwykle na schodach. To, że Sasuke przynosi jej ubrania z szatni stało się już ich tradycją. Jednak dziś wyjątkowo postanowił, że nie odda jej kurtki tak łatwo.
- Pozwól, że ja to zrobię - uśmiechnął się złowieszczo. Rozbawiona odwróciła się plecami. Po chwili udało się mu ją ubrać. Miała odejść, jednak on zrobił krok do przodu obejmując ją delikatnie w pasie.
- To może dasz się zaprosić na mały spacer?
- Nie mogę- obróciła się natychmiast, krępował ją taki stan rzeczy. Chyba Sasuke zachowywał się zbyt pewnie? A może to ona była zbyt nieśmiała... kto to wie.
- To tylko spacer. Zapytaj.Proszę.
Wyszli razem przed budynek. Dziewczyna podeszła do czarnego auta.
- Fredry... ja wiem, wiem że ojciec mnie zabiję, ale czy mogłabym wrócić dziś sama do domu?
- Kochanie, niestety to nie możliwe.
- Fredry proszę... przysięgam, że pójdę prosto do domu i nic mi się nie stanie. Proszę.- traciła nadzieję.
- No dobrze, idź już, powiem, że zostawiłem Cię w budce z lodami obok domu.- już miał odjechać- tylko wróć cała i zdrowa, a i jeszcze jedno- mężczyzna pobłądził wzrokiem w kierunku szkoły- pozdrów swojego kolegę.- Momentalnie się zaczerwieniła. Pokiwała radośnie głową i kiedy ten ruszył do domu, pobiegła do Sasuke.
- No to idziemy- uśmiechnęła się.
- Idziemy.- szli rozmawiając o niczym ważnym.
 Dziś pogoda dopisywała jak najbardziej. Zaprowadził ją do parku. Mimo jesieni dalej wyglądał niesamowicie. Wszędzie latały złote liście co nadawało magii temu miejscu. Tuż obok fontanny stało stoisko z watą.
- Wata! Kocham watę- pociągnęła go w kierunku stoiska. Zaklął w myślach, jak ma się zachować- kiedy nie ma przy sobie, ani grosza?- Poprosimy dwie duże.- zrobił się cały czerwony.
- Sakura- odciągnął ją delikatnie na bok, w jego głosie można było wyczuć zażenowanie i wstyd- przepraszam Cię, ale to chyba nie...- jednak nie dane było mu dokończyć. Sprzedawca zawołał dziewczynę, a ta wręczyła mu pieniądze. Podała mu jeden patyczek- nie wezmę tego. Nie pozwolę, żebyś za mnie płaciła- zaczął naburmuszony.
- Przestań.- wcisnęła mu ją na siłę- ostatnio to Ty za nas płaciłeś, prawda?
- Nic nie rozumiesz!
- Okey, okey! Proszę Cię przestań się tak zachowywać. Tym razem to ja zapłaciłam, więc musisz się zrewanżować- zaśmiała się- co daje nam kolejny powód do spotkania.
- Nie potrzebuję powodów do spotkania z Tobą.- podszedł i pocałował ją w czoło. Zarumieniła się. Złapała go pod ramię i znów zaczęli powolny marsz. Wiatr podmuchiwał im włosy, mroźne powietrze muskało ich skórę, a promienie słońca zaczynały rzucać długie cienie na chodnik. Była w bajce.

Park kończył się tak blisko domu Sakury, że można było go widzieć w całej okazałości.
- To tutaj. Bardzo Ci dziękuję. Za wczoraj, za dziś, za wszystko- spojrzała mu głęboko w oczy. Chciała go przytulić i już nigdy nie puścić. Mieć go na zawsze tylko dla siebie.'
- Nie musisz dziękować, dla mnie to jedynie przyjemność.- niebezpiecznie się zbliżył, serce waliło jej niczym młot. Poczuła jak coś lata w jej żołądku. Nie istniało nic po za nimi. Chciała tego, więc dlaczego się bała? Zrobiła szybki krok w tył, jednak tuż za nią znajdowało się drzewo. Oparła się o nie, co Sasuke zrozumiał chyba trochę inaczej. Lewą rękę oparł o drzewo obok jej twarzy. Prawą złapał ją za policzek. Znów niebezpiecznie się zbliżał.  Strach wziął górę. Nie mogła. Nie wiedziała co ma zrobić, czuła, że to nie ten moment, więc poprostu uciekła, uciekła jak idiotka. Zszokowany patrzył jak biegnie, jak znika za furtką od bramy. Walnął pięściami o drzewo zastanawiając się o co do cholery chodzi.

Zatrzasnęła drzwi od sypialni. Oparła się o nie plecami, bezwładne nogi zaczęły powoli się uginać,  a jej plecy zjeżdżały powoli w dół obijając się o wystające kątowniki. Oczy wypełnione były łzami. Nareszcie mogła dać im upust. Zaczęła krzyczeć i ciągnąć się za włosy. Mogła robić co zechce i tak nikt jej nie usłyszy... Dom od ponad półgodziny stał pusty, a jedynym towarzystwem dla  Sakury było echo jej głosu i skrzypienie czy  warczenie starego drewna.  Dawno nie czuła się tak bezsilnie. Opadła na podłogę i zwinęła się w kłębek. Jak ona mogła... jak? Jednak po chwili nagle ją olśniło. Bezradność ustępowała miejsca dla nienawiści i złości. Nienawiści do rodziców, którzy trzymali ją pod kloszem. To przez nich nie zna życia, to przez nich zdarzyło się to wszystko. Gdyby nie ich zasady i przestrogi nie bałaby się zaufać osobie, którą kochała. Nie uciekałaby przed wejściem w prawdziwy związek. Położyła się na łóżku. Tępym wzrokiem wpatrywała się w sufit. Miała dość.





Szkoła w oczach Sakury zmieniała się niesamowicie szybko. Raz w nie ziemski raj, a raz w piekło. Dziś wyglądała jak to drugie. Paliło ją w żołądku. Tyle razy w głowie układała sobie scenariusz ich rozmowy, ale za każdym razem wyglądało to coraz gorzej. W momencie, gdy uznała, że dokładnie to mu powie, zobaczyła go stojącego pod oknem. Odrazu wszystkiego zapomniała... Stał sam, ze spuszczoną głową, którą delikatnie kiwał w rytm muzyki grającej w słuchawkach. Chciała już odpuścić. Jednak coś kazało jej podejść. Ustała przed nim i nie mogła nic zrobić. Dopiero po chwili podniósł wzrok, czując, że ktoś stoi przed nim. Najwyraźniej się jej nie spodziewał. Widział, iż brakuje jej słów. Jednak nie zamierzał za nią zaczynać. Nie tym razem. Przymrużyła oczy i przez zaciśnięte gardło udało się jej wydobyć
-Przepraszam.- Jego wyraz twarzy się nie zmienił. Wiedziała, że to nie wystarczy.- Wiem, że chciałbyś wiedzieć dlaczego uciekłam... tyle, że ja sama... nie wiem.- spojrzała mu  w oczy. Dalej nic, stał jak słup, a jego oczy nie mówiły kompletnie nic. Złapała go za rękę- Sasuke?
- Czy to przez twoich rodziców? - brzmiał tak poważnie, czuła jak znów staje się bezsilną, nieumiejącą sobie poradzić Sakurą.
- Nie, ich opinia w tej sprawie przestała się dla mnie liczyć.
- Czyli chodzi o to, że najwyraźniej w świecie nic do mnie nie czujesz?- no i zapytał. Zapytał o rzecz o której tak nie chciała rozmawiać. Co miała mu powiedzieć, że zakochała się po uszy, ale ucieka przed pocałunkiem? Wyszłaby na hipokrytkę.
- Nic nie rozumiesz...- szukała słów, aby powiedzieć mu to jak najlepiej- to miał być mój pierwszy...
- Pierwszy pocałunek, tak?- przytaknęła. Zaśmiał się, powaga zniknęła z jego twarzy, a na jej miejscu zaczął malować się przyjazny uśmiech- Nie obraź się, ale tego akurat się domyśliłem.
- Co to ma znaczyć?- nie do końca go zrozumiała, jednak to nie miało znaczenia. Chyba jej wybaczył.
- Ohhh nic- przytulił ją. Serce jej stanęło w miejscu. Po chwili zalała ją fala przyjemnego ciepła. Mogła tak trwać w nieskończoność.- wszystko jest okey prawda?
- Prawda- zamknęła oczy, objęła go i wtuliła się w jego tors.

Mimo, że za oknem padało, wiał zimny wiatr... wczesna pora sprawiała, że słońce w pełni nie wzeszło, wszystko było tak ponure, dla Sakury był to jeden z tych piękniejszych dni.

środa, 23 lipca 2014

Sezon 1 #07 Przypadek czy przeznaczenie?

Gwałtownie otworzył oczy, aby jak najszybciej wyrwać się z przeraźliwego koszmaru. Ręką otarł zalane potem czoło. Próbował przypomnieć sobie co działo się, nim zasnął.  Starał się przyzwyczaić oczy do mroku. Chwiejnym krokiem podniósł się z podłogi. Sam nie wiedział jak to się stało, ale zasnął przy ścianie na korytarzu. Dziwne obrazy przelatywały mu przed oczami, nie umiał rozróżnić co było snem, a co działo się naprawdę. Wszedł do sypialni i wszystko stało się jasne. Leżała skulona na łóżku, wyglądała tak bezbronnie, delikatnie. Stresowała go ta sytuacja... nie miał żadnego pomysłu co ma zrobić dalej. Skierował się do kuchni, otworzył lodówkę, tak jakby myślał, że coś w niej znajdzie. Zaśmiał się w duchu. Zgarnął pieniądze "na czarną godzinę" i skierował się do najbliższego całodobowego sklepu.

Obudziła się przerażona jak nigdy.  Chciała krzyczeć, poderwać się, ale jej ciało było sparaliżowane. Mimo otwartych oczu nie mogła skleić żadnego kształtu. Delikatnie uniosła głowę, lecz momentalnie poczuła ucisk nie do wytrzymania. Miała wrażenie, że waży ona ponad tonę. Upuściła ją na poduszkę. Kolejna fala bólu. Wlepiła swój wzrok w sufit. Nigdy w życiu tak się nie bała... Gdzie ona jest? Z kim ona jest? Jak tam trafiła? Tyle myśli przechodziło jej przez głowę, a na żadne nie było odpowiedzi, nic, czarna pustka, jak ona może nic nie pamiętać? Po chwili ledwie dosłyszalny, jednak na tyle by była pewna, dźwięk zamykania drzwi. Tym razem strach wziął górę, szybkim ruchem podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła oczy. Była u kogoś w mieszkaniu, jednak napewno nie był to dom Ino. Po chwili zorientowała się, że jej sukienka jest delikatnie rozpięta. Czy ktoś ją wykorzystał...? Poczuła dziwną gulę w gardle. Co ona najlepszego zrobiła. Nagle przypomniał się jej chłopak z imprezy. Czy to u niego właśnie była? Nagle w wejsciu pojawiła się ciemna postać. Wzdrygnęła się. Nagle zapalił światło.
- Już nie śpisz?- mimo iż jej oczy całkowicie nie były na to przygotowane, mogła go rozpoznać. To Sasuke... co ona u niego robi? Czy to on ją skrzywdził... ?
- Sasuke? Co ja tu robię? Nie pamiętam co działo się wczoraj, nic nie pamiętam - łzy napłynęły jej do oczu.
- Hej spokojnie. - usiadł obok niej na łóżku. Jego wyraz twarzy był inny niż zawsze, przyjazny, bezinteresowny, chciał jej pomóc. Wiedział, że się boi, że potrzebuje pomocy.- Wczoraj najzwyczajniej za dużo wypiłaś, musiałem Cię stamtąd wyciągnąć.
- Czy my...?- te słowa nie chciały przejść jej przez gardło. Na samą myśl robiło się jej niedobrze, bała się odpowiedzi, nie mogła dłużej wytrzymać, łzy spłynęły jej po policzkach.
- Posłuchaj... - serce się jej zatrzymało, więc miała rację?- ja tylko tak wyglądam- powiedział z rozbawieniem w oczach. Złapał ją za podbródek i zaczął stanowczo- nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Nie musisz się martwić.- wypuściła powietrze, poczuła niezmierną ulgę. Kiedy chłopak puścił jej twarz, ta momentalnie oparła swoją głowę o jego ramię, chciała go nawet przytulić, jednakże się powstrzymała. W duchu dziękowała mu z całego serca.
Poczuł się niezręcznie. Nigdy dotąd nie czuł czegoś takiego. Paliło go w brzuchu, miał sucho w ustach, a ręce nadmiernie się pociły. Wziął całą odpowiedzialność za tą dziewczynę i to nie był ciężar, wręcz przeciwnie. Nie wiedząc jak ma się zachować , postanowił przerwać tą sytuacje.
- Posłuchaj. Tak jak przypuszczam uciekłaś z domu?- pokiwała twierdząco głową. Automatycznie tego pożałowała, ból przeszył ją po całym ciele- Ty weźmiesz zimny prysznic, a ja przygotuję Ci coś na kaca i jakieś kanapki. Jak się uwiniemy, może nikt nie zorientuje się, że Cię nie było.- pomógł jej wstać i podprowadził ją do łazienki. Weszła do kabiny i już po chwili na jej kark spływała lodowata woda, dając ukojenie. Sasuke przyszykował po kubku kawy i jajecznicę dla obojga. Dla Sakury kupił butelkę soku pomidorowego, który powinien pomóc na ból głowy. Po około 20 minutach weszła do kuchni w swoim stroju, który zostawiła u niego poprzednim razem. Usiadła przy małym stoliku i zaczęła pić kawę. Zimna woda okazała się jedynie chwilowym ukojeniem. Jednak bardziej niż kac, dręczyła ją myśl, że Sasuke zacznie zadawać pytania, na które wstydziła się odpowiadać. Było jej przed nim wstyd. Jednak ten przez całe śniadanie nie odezwał się do niej, ani słowem.

“Zbyt wielu ludzi myśli o bezpieczeństwie zamiast o szansie. Wydają się być bardziej przestraszeni życiem niż śmiercią.”


Wyszli z mieszkania około 5.30. Miasto o tej porze było całkowicie opustoszałe. Blade światło słońca przebijało się właśnie przez horyzont. Szli w całkowitym milczeniu, nie licząc pytania, gdzie trzeba skręcić. Czuła się nie swojo, czuła, że jest z nim nierozliczona? Jakby musiała mu coś wyjaśnić, jednak ten o nic nie pytał. Sama nie była pewna, czy woli to, czy masę kompromitujących pytań.  W jego oczach widziała obojętność, obojętność, którą grał całymi siłami. Niedługo później znaleźli się u celu. Odwróciła się do niego.
- Dziękuję.- popatrzyła mu głęboko w oczy. Pierwszy raz w życiu czuła coś takiego. Mimo wczorajszych wydarzeń ona potrafiła poczuć się spokojna, szczęśliwa i bezpieczna.
- Nie ma za co.- Zauważyła, że chciał powiedzieć coś jeszcze, coś zupełnie innego- już pójdę.- zawrócił na pięcie.
- Tak!- powiedziała, nieco głośniej niż zamierzała.- Mam Ci za co dziękować.- spojrzał na nią przez ramię.- Tylko... tylko nawet nie wiem jak.- Jednak on najwyraźniej nie chciał słuchać, zrobił krok do przodu.- Sasuke! O co chodzi? Jeśli jesteś zły za tą imprezę... ja Ci wszystko wytłumaczę, tylko proszę nie zachowuj się tak!- coś złapało ją za gardło.
- Jak?- odwrócił się, w jego oczach zobaczyła gniew.- tak jak mi kazałaś? Raz ze mną rozmawiasz, wszystko jest dobrze, a później karzesz mi dać sobie spokój. To jest jakaś chora gra?
- To nie tak... daj sobie wytłumaczyć- wszystko działo się tak szybko, a ona z każdą chwilą czuła się bardziej bezsilna.
- Przestań.- jego głos stał się beznamiętny.- teraz to ja Cię proszę, daj mi spokój.
- W takim razie po co? Po co! Po co mnie uratowałeś?!- łza pociekła jej po policzku.  Wziął głęboki wdech.
- Mimo, że nie jestem żadnym cholernym księciem, nie dam Cię nikomu skrzywdzić.- zamurowało ją. Nie mogła nic powiedzieć. Jednak nie mogła go stracić, po tym wszystkim co dla niej zrobił, zasady rodziców nie miały żadnego znaczenia. Była pewna. Szybkim krokiem podbiegła do niego i przytuliła się najmocniej jak umiała.
- Nie szukam księcia- zaczęła , odchyliła delikatnie głowę, tak by patrzeć mu w oczy, lecz nie puszczając go ze stalowego uścisku.- szukam kogoś kto nauczy mnie życia, czyli zrobi coś czego moi rodzice nie umieją, a może nie chcą? Dlatego naopowiadali mi o Tobie głupot... a ja im uwierzyłam. Przepraszam.- kolejna łza spłynęła po jej blado-różowym policzku. Natychmiast odwzajemnił gest i ją objął. Dużo niższa, wtuliła się w jego tors. Wszystko przestało się liczyć, byli tylko oni.

“Cały świat usuwa się z drogi człowiekowi, który wie, dokąd zmierza.”

Drżała na całym ciele.  Zimne fale rozchodziły się po jej ramionach. Kropla potu spływała delikatnie po jej czole. Otworzyła gwałtownie oczy. Zepchnęła z siebie kołdrę, otworzyła drzwi do łazienki i uklęknęła przy toalecie. Kolejna fala obrzydzenia... jednak nie miała już nawet czym wymiotować. Z jej ust wyleciały krople śliny i kwasu żołądkowego. Paliło ją w gardle. Oparła się o ścianę, dotykając głową o zgięte kolana. Gorączka rozpalała całe jej czoło, jednak wciąż nie mogła oprzeć się uczuciu nieustającego zimna. Patrzyła w rażące światło żarówki, chciała się na nim skupić, wiedziała, że gdy tylko zamknie oczy, znów to zobaczy, znów ten sam powtarzający się koszmar. Ona i ten obleśny typ, gwałcący ją w pokoju Ino. W momencie, kiedy się poddawała i przestawała szarpać, do pomieszczenia wpadał wściekły Sasuke... myśląc, że ona tego chce. Odchodzi zostawiając ją samą, a ból i wstyd rozsadzają ją od środka. Oczy łzawiły jej od światła, do którego nie zdążyła przywyknąć. Przewróciła się na bok. Spojrzała na swoje blade ręce. Ledwo widziała ich zarysy, wszystko było rozmazane. Musiała je zamknąć... i znów to samo. Pociągnęła za włosy, by skupić się na bólu. Nie dawała rady. Płakała z bezsilności... nie miała do kogo się zwrócić, nie było komu jej pomóc. Krzyczała przez łzy, jednak rodzice śpiący na parterze nie mieli szans jej usłyszeć... blade światło ciągle gasło w jej oczach. Tym razem nie zasnęła... poprostu zemdlała.

"Krzyk nie jest przejawem agresji- tylko bezsilności."

Jakimś cudem udało obudzić się jej tak  by zdążyć do szkoły. Chwiejnymi ruchami podniosła się z podłogi. Gorączka bynajmniej trochę minęła. Podeszła do pułki i rozwaliła wszystkie poukładane rzeczy, aby znaleźć coś przeciwbólowego. Wzięła dwie tabletki i popiła wodą z kranu. Przetarła oczy i nie mogła uwierzyć... Ona nie może pokazać się w takim stanie rodzicom. Przemyła twarz zimną wodą.  Po kilku minutach udało się jej doprowadzić do porządku. Złapała za książki i wyszła. Paliło ją gardło, mięśnie odmawiały posłuszeństwa, a w głowie kręciło się jej niczym  na karuzeli. Jednak nie mogła powiedzieć o tym nikomu.

Pierwszy był w-f, ale przynajmniej ćwiczenie postanowiła sobie odpuścić. Weszła do szatni, a tam odrazu poczuła wzrok wszystkich na sobie. Usiadła na ławce, jednak one nadal patrzyły. Podniosła głowę i momentalnie trafiła nim na Ino. Blondynka ruszyła w jej stronę.
- No i co różowa- prychnęła złowrogo- zadowolona?- patrzyła na nią z góry. Jej "przyjaciółki" ustawiły się za nią.
- Nie wiem o co Ci chodzi- jeszcze tego jej brakowało...
- Nie wiesz? - podeszła krok bliżej.- przez Ciebie Sasuke się do mnie nie odzywa, a dlaczego? Gdyż zgrywałaś sierotkę! Czy ja Cię siłą zaciągnęłam na tą imprezę, co?- jednak Sakura nie odpowiedziała.- Masz mu to sprostować, rozumiesz?- znów brak odpowiedzi, zrobiła wypad w przód i złapała ją za podbródek- rozumiesz?
- Taak - serce podeszło jej do gardła. Nienawidziła jej.
- To dobrze. A... - podeszła do torby.- tu masz swoje szmaty- rzuciła ubraniami Sakury prosto w jej twarz.- moje masz przynieść na jutro.- Kiedy Sakura zobaczyła swoją miętową spódniczkę, łzy napłynęły jej do oczu... była cała pocięta i poplamiona, tak jak i reszta ciuchów.


"Sprzyjające okoliczności znajdują się zawsze na innej drodze."

Szła korytarzem, nie wiedziała sama, która to lekcja i jaka... Chciała do domu. Tabletki najwyraźniej przestały działać. Znów kręciło się jej w głowie i chciała wymiotować. Wydawało się, że dzwonek jeszcze nie dzwonił, lecz korytarz był pusty. Ogarnęła ją panika. Nie wiedziała w jakiej sali ma lekcje. Zrobiła kilka chwiejnych szybkich kroków w przód. Jednak po chwili uderzyła o ścianę. Miała już upaść, kiedy poczuła jego zapach. Jego ręce dotknęły jej ramion. Podtrzymał ją. Chyba coś do niej mówił, jednak ona nic nie rozumiała. Słyszała dziwne buczenie. Korytarz wirował, a po chwili nic... ciemność.

Na początku nie docierało do niego co tak naprawdę się stało. Oparł ją o ścianę i wyciągnął wodę z plecaka. Dopiero, kiedy jej ręka nie chciała zacisnąć się na butelce  zrozumiał, że dziewczyna upadła z wycieńczenia. Zdjął gumkę z jej nadgarstka i związał jej różowe, długie, prawie do pasa, włosy. Złapał ją za policzek i zaczął potrząsać jej ramieniem w tył i przód próbując ją ocucić. Chwile mu to zajęło. Leniwie otworzyła oczy.
- Sasuke?... - nie mogła uwierzyć, jej kąciki ust automatycznie się podniosły.
- Tak, jak się czujesz? - pokręciła głową- jadłaś coś dzisiaj?-  niemo odpowiedziała przecząco.
- Gdzie mamy lekcje, czy już się zaczęła? Chodz bo się spóźnimy.- chciała wstać, lecz ten natychmiast ją powstrzymał.
- Uspokój się - starał się mówić wyraźnie i przyjaźnie, nie miał pojęcia czy Sakura rozumie co chce jej przekazać.- lekcje się już skończyły.
- W takim razie muszę iść, czekają na mnie.
- Hola, hola.- dalej trzymał ją delikatnie za policzek.- nauczyciel zachorował, nie mieliśmy dwóch ostatnich lekcji, nikt na Ciebie  jeszcze nie czeka. Napewno czujesz się tak bo nic nie jadłaś. W takim razie zapraszam Cię na ogromnego kebaba, tylko nie mów mi, że się odchudzasz.- uniósł jedną brew.  Oboje uśmiechnęli się w tym samym momencie. Pomógł jej wstać i delikatnie obejmując ją, aby się nie przewróciła, skierowali się do budki z jedzeniem. 

Puścił ją dopiero przed wejściem do budynku. Otworzył jej drzwi, strasznie jej imponował, może tak nie wyglądał, ale prawdziwy z niego dżentelmen... albo poprostu dobrze grał dżentelmena. Zaśmiała się w myślach. Usiadła przy jednym ze stolików, a Sasuke poszedł coś zamówić.
- Dzień dobry Sasuke. Jak tam u Ciebie.- uśmiechnął się do niego starszy Pan za ladą.
- Dzieńdobry. Wszystkie w porząku, dziękuje. Chciałbym zamówić dwa kebaby.
- Dwa? Taki wilczy apetyt masz dzisiaj chłopcze?- sprzedawca z brodą zaśmiał się poraz kolejny. Na pierwszy rzut oka widać, że to porządny człowiek, który dobrze znał Uchihe.
- Nie... poprostu jestem z nią - wskazał wzrokiem na Sakurę, która wlepiła swój wzrok w jakąś ulotkę.
- Niezłą sztukę złowiłeś chłopcze- znów wybuchnął śmiechem. Tym razem i Sasuke zdobył się na uśmiech-  skoro tak dorzucę wam po coli.
- Przepraszam... - dorzucił spuszczając wzrok, najwyraźniej wstydził się tego co miał za chwilę powiedzieć - czy mógłbym zapłacić innym razem? Nie mam już ani grosza.
- Dam wam to na koszt firmy- mężczyzna rozumiał go dokładnie. Wiedział jaką ma on sytuacje. To był bardzo bliski znajomy jego dziadka. W pewnym stopniu czuł się za niego odpowiedzialny, lecz tylko tyle mógł dla niego zrobić.
- Bardzo dziękuje... - wrócił do Sakury. Zaczęli rozmowę, która strasznie ich wciągnęła. Tak, że Sakura przegapiła moment, w którym powinna już wracać. Zostało jej ledwie 5 minut, nim zadzwoni dzwonek, Fredry  napewno już na nią czeka.
- Przepraszam, ale muszę już iść - złapała za torbę i zaczęła biec, a Sasuke... za nią.

Kiedy dobiegła  pod szkołę wszyscy się rozchodzili. Może nikt nic nie zauważy... wmiesza się wtłum...
- Sakura - dobiegł do niej i zatrzymał ją. Cały zdyszany, nie wierzył, że udało mu się ją dogonić.- zostawiłaś zeszyt, chyba Ci wypadł.
- Biegłeś za mną, żeby mi go oddać? - zapytała, również zdyszana, ale niesamowicie zaskoczona.
-Biegłem za tobą, żeby pobyć z Tobą jeszcze chociaż kilka chwil.
- Sasuke... - nie mogła uwierzyć, chciała..., ale musiała już iść.- dziękuje- wsadziła zeszyt do torby- wybacz, ale naprawdę muszę  iść.
- Poczekaj! Spotkamy się jeszcze?
- Nie mam jak, kiedy, przepraszam.
- Nie, poczekaj. - wyciągnął mazak z plecaka. Przytrzymał jej dłoń i na wewnętrznej stronie zapisał swój numer.- będę czekał na telefon od Ciebie. - zaśmiała się przyjaźnie. Szybkim ruchem wbiegła w tłum uczniów, przebijając się do auta.

Stał uśmiechnięty, patrząc jak odjeżdża. Cieszył się jak idiota, sam do siebie... z głupiego rysunku na końcu jej zeszytu. Rysunku serca z jego imieniem... 


____________________________________________________________________

Dziękuję, że dotrwaliście do końca. Mimo iż nie ma tutaj wielu zwrotów akcji itp., co mogłoby naprawdę zaskoczyć, jestem z tego wpisu mega zadowolona... ale tak to chyba jest, że najbardziej podoba nam się to, co najtrudniej nam przychodzi. Pisałam to ponad dwa tygodnie i naprawdę nie miałam żadnego pomysłu, więc proszę o wyrozumiałość :) To do następnej!

środa, 18 czerwca 2014

Sezon 1 #06 Impreza



Następne dwa dni minęły jej zaskakująco szybko. Sasuke z  niewyjaśnionych przyczyn nie pojawił się w szkole. Przynajmniej mogła, choć na chwilę o nim zapomnieć. Nie musiała czuć tego bólu, kiedy uświadamiała sobie, że przekreśliła wszystkie szanse, aby między nimi, do czegoś doszło. W zamian za to przez te dwa dni zdołała zbliżyć się do Hinaty. Dobrze się razem dogadywały. Spędzały razem każdą przerwę. Stanowczo można powiedzieć, że znalazła swoją pierwszą koleżankę. Przez ten czas udało się jej również, lepiej poznać Naruto. Zaskakujące było ile mieli ze sobą wspólnego. Dziewczyna żyła w przekonaniu, że kiedyś zostaną dobrymi przyjaciółmi. Nie wiedziała o odmiennych planach blondyna. No i takim sposobem obudziła się w sobotę rano. Dzisiaj wielki dzień, a mianowicie- impreza u Ino. Cały plan miała już obmyślony. Dzisiaj umówiła się z rodzicami i babcią, że zostanie u niej na noc. Staruszka kładzie się spać dosyć wcześnie. Sakura wyjdzie po cichu i wróci nim ta wstanie. Do torby podróżniczej spakowała duża koszulę i szerokie dresy do spania, aby pod to włożyć właściwe ubranie. Zostanie jej jedynie uczesać włosy, co zrobi po drodze.

" Nie ma takiej absurdalnej rzeczy, której by człowiek nie zrobił, próbując nadać życiu jakiś sens.

Kobieta zgasiła światło na korytarzu, a stare drzwi od sypialni zaskrzypiały. Sakura musiała odczekać około 30 minut, aż ta zaśnie. Przez ten czas utrwalała sobie drogę do Ino. Była tak zdenerwowana, że nie martwiła się możliwość zaśnięcia. Spojrzała na zegarek. "Już czas" pomyślała - zsunęła się z łóżka i pod kołdrę wcisnęła pidżamę miśka i kilka poduszek. Założyła buty i cicho, niczym ninja przedostała się na drugą stronę drzwi wyjściowych. Babcia Haruno mieszkała w bloku, niedaleko Ino. To właśnie dlatego wybrała, że z tego miejsca ucieknie. Oczywiście nie licząc tego, że gdyby to ojciec nakrył ją na tym uczynku, nie byłoby żadnej nadziei... za to ze staruszką dało się negocjować... Wyszła na dwór i skierowała się na imprezę. Ta dzielnica miasta jeszcze o tej porze nie spała. Muzyka z dyskotek dostawała się do jej uszu. Gdzieś w oddali otwarty był jakiś bar. Przy kiosku obściskiwała się jakaś para. Na murku przy przystanku siedziała grupka chłopaków palących papierosy. Czuła się obserwowana, jakby za chwile z tłumu miał wyskoczyć jej ojciec. Po paru minutach dotarła pod dom Ino. Budynek zbudowany został tak, aby sprawiał wrażenie przytulnego. Dzisiejszej nocy tętniło w nim życiem. W oknach paliło się światło,  przez ściany uciekała muzyka, a w ogrodzie ktoś siedział przy basenie. Wzięła głęboki wdech i zaczęła dzwonić domofonem.
- Tak? - w głośniku odezwał się głos blondynki.
- To ja Sakura- powiedziała szybko, czuła ucisk strachu.
- Wchodz- dziewczyna została mile zaskoczona, uśmiechnęła się w duchu. Wszystko idzie zgodnie z jej myślą.

Otworzyła drzwi, a ciepłe powietrze ze środka buchnęło na nią. Nie wiedziała przez co dostała gęsiej skórki. Czy przez nagłą zmianę temperatury czy to co tam zastała. Wszędzie stały butelki z alkoholem, w powietrzu czuć było zapach dymu papierosowego, chłopacy w salonie wciągali coś nosem... Nie brakowało tutaj rozpitych i naćpanych nastolatków. Chwilę później przywitała ją Ino w stanowczo za krótkiej fioletowej sukience. Na nogach miała wysokie szpilki. Nałożyła tyle make-upu ile tylko się dało. "Nowa przyjaciółka" Sakury skrzywiła się na widok różowowłosej.
- Jak tyś się ubrała! - w prawdzie jej strój był śliczny,a ciuchy napewno drogie, wyglądała bardzo dziewczęco. Nie pasował to do planu ... - Chodz zaraz coś poradzimy - pociągnęła ją do sypialni i zaczęła grzebać w szafie. Wyciągnęła czarną sukienkę, ledwo zakrywającą intymne miejsca. Szybko przebrała dziewczynę, na jej twarz nałożyła mocny makijaż, który kompletnie jej nie pasował przez co wyglądała komicznie. Dała jej czarne koturny o których Sakura zawsze marzyła. W momencie, gdy je założyła, czuła rozczarowanie. Obejrzała się w lustrze... wyglądała jak typowa tirówka, albo i gorzej. Nie wiedziała co ma jej powiedzieć, przecież nie mogła jej odmówić. Musiała się przemóc, wytrzymać tylko kilka godzin, później znów wróci do swojego domu, a w szkole zastanie ją wieczny spokój. Taką przynajmniej miała nadzieję. Zeszły na dół. Czuła na sobie wzrok wszystkich, czuła się obco, jak w jakimś strasznym koszmarze. Odrazu zaciągnęła ją do grupki nieznanych chłopaków.
- To jest moja koleżanka Sakura- przedstawiła Sakrurę
- Cześć - miała wrażenie, że wszyscy gapili się na jej "atuty" ... chyba rzeczywiście tak było.
- No to zajmijcie się nią- odeszła puszczając oczko do jednego z chłopaków. Ten odrazu zrozumiał sygnał.
- To co maleńka, trzymaj.- do ręki wcisnął jej szklankę z drinkiem. Nie mogła, nie, o tym nie było mowy. Odsunęła to od siebie i chciała spowrotem oddać ją chłopakowi jednak ten zrobił unik- no nie mów, że się nie napijesz aniołeczku- zaczesał jej włosy za ucho. Z jego ust wydobywał się zapach mieszanki alkoholu i papierosów. On sam śmierdział potem i zaschniętym piwem. Brzydził ją. Chciała odejść, kiedy poczuła jak wpada na kolesia z tyłu. Ten objął ją w pasie, jednak szybko się wyswobodziła. Zamknęła oczy i zaczęła pić. Jeden łyk, drugi, trzeci ... cierpieniu nie było końca. Paliło ją w gardle, a oczy zaszły mgłą. Po chwili szklanka była pusta. Pijani kolesie wciąż "bajerowali" Sakurę, która starała się stać od nich jak najdalej, jednakże nie udało się jej uniknąć kolejnych drinków...

" W czasach gdy nasza wrażliwość uległa stępieniu pod wpływem wszechobecnej wulgarności i wyuzdania, warto przekonać się, co wciąż może nami wstrząsnąć."


Minęło dopiero około 40 minut od jej przybycia do domu dziewczyny, a już czuła się wykończona. Ledwo patrzyła na oczy, chciało się jej wymiotować,a żołądek palił ją żywym ogniem. Za to Ci okropni kolesie nie dawali jej spokoju. Ino zostawiła ją na dobre, jednakże co jakiś czas biegała między drzwiami wejściowymi, a swoimi znajomymi w kuchni.


Razem z Kibą szli długą ciemną uliczką prowadzącą do domu Yamanaki. Otworzyła im drzwi bardzo rozentuzjazmowana. Mocno przytuliła się do Uchihy, później szybko i obojętnie do Kiby. Zaprowadziła ich do kuchni, gdzie stała cała ich ekipa. Chwilę porozmawiali, po czym Ino uznała, że czas na ostateczny punkt jej planu. Podeszła do chłopaka, który wcześniej wciskał drinki Sakurze.
- Teraz. Rozumiesz? - czuła się jakby rozmawiała ze ścianą - masz z nią zatańczyć, tylko ma nie być wątpliwości, że jesteście razem, rozumiemy się? - chłopak tępo kiwnął głową, jego umysł przejęły narkotyki- tutaj Twoja kasa, no pospiesz się !- popchnęła go. Podszedł do Sakury
- Chodz zatańczymy - uśmiechnął się tępo i pociągnął ją nie pytając o zdanie. Nie miała siły się sprzeczać. Kręciło się jej w głosie, chciała zwymiotować... chciała wrócić do domu. Złapał ją za biodra, a jej ręce ułożył na swojej szyi. Głowę oparła o jego ramię. Czuła jakby ważyła ponad tonę, nie dała rady sama jej dźwigać.

Wróciła do kuchni i złapała nowo przybyłych gości za ręce.
- Może czegoś się napijecie co chłopaki? - Pociągnęła ich pod stolik w salonie, przy okazji pogłaszając muzykę.  Podała im drinki, jednak Sasuke nim upił łyk już zdążył zakrztusić się powietrzem. Patrzył niedowierzając własnym oczom, szukał choćby najmniejszego szczegółu, który udowodniłby, że to nie ona...
-  Szybko znalazła sobie nowego, no nie? - powiedziała widząc jego złość w oczach - kto by się spodziewał, że jest taka "szybka"- zaśmiała się, gniew w Sasuke narastał, a Ino triumfowała. - Nie przejmuj się nie wszystkie dziewczyny takie są- położyła mu rękę na ramieniu.
- Nie rozumiem, kto to jest? - zapytał zdezorientowany Kiba
- No jak to kto - powiedziała uśmiechając się - nasza nowa "kujonica"- wybuchła śmiechem. Kibe zamurowało. Dziewczyna stała do niego plecami, możliwe dlatego jej nie poznał, może to jednak przez ten strój. Chłopak całkowicie przylgnął do dziewczyny. Bliskość zaczęła mu się podobać... postanowił wykroczyć trochę po za plan. Jego ręce zjechały na jej pośladki. Gardło się jej ścisnęło. Chciała krzyczeć, ale była bezsilna, kręciło się jej w głowie, łzy same zaczęły kapać jej po policzkach. Czuła jego ręce, jego ohydny zapach, to że na tym się nie skończy. Chłopak z każdą chwilą coraz bardziej jej pragnął. Sasuke miał już iść, nie patrzeć... nie myśleć jak bardzo się pomylił. Jednak w pewnym momencie chłopak zachwiał się puszczając Sakurę na dosłownie moment, ponieważ gdy tylko złapał równowagę znów ją do siebie przyciągnął. Zobaczył uchylone drzwi od jednej z sypialni i tam zaczął ją powoli przesuwać. Wiedziała, że to koniec. W dali, choć tylko kilka metrów widziała ciemne, rozmazane sylwetki, ostatnia łza spłynęła jej po policzku, ostatnia prośba o ratunek.

Ino wzdrygnęła się w tym samym momencie co Sasuke. Właśnie wiedziała że jej plan nie wypalił... Kiedy zobaczył jej twarz pełną bólu i upojenia alkoholem, ścisnęło go w żołądku. Dziewczyna bezwładnym wzrokiem prosiła go o pomoc, jak on mógł nic nie zauważyć, jak?! Dopiero teraz wszystko mu się złożyło... te ubrania ta fryzura, ten makijaż- to wszystko sprawka Ino. Teraz ten zboczeniec dotykał, ją , tą delikatną, czystą dziewczynę... Poderwał się w gniewie i pociągnął chłopaka z całej siły do tyłu za kurtkę. Sakura oparła się o ścianę i patrzyła zszokowana, wszyscy patrzyli. Sasuke zamachnął się z całej siły, a jego pięść wylądowała na nosie chłopaka. Bezbronny i pijany upadł na ziemię. Uchiha podniósł go i przycisnął do ściany sprzedając serię ostrych kopniaków w brzuch. Chłopak zgiął się w pół. Krew z jego nosa została na pomarańczowej farbie ścian. Upadł. Czarnooki kopnął w wierzę muzyczną, która natychmiast ucichła.
- Koniec przedstawienia- krzyknął do wszystkich. Popatrzył jeszcze chwile pogardliwie na  chłopaka, który leżał nieprzytomny na podłodze.- a z Tobą porozmawiam później - zwrócił się z gniewem w oczach do Ino. Złapał Sakurę za rękę i szybko wyszedł z mieszkania. Prowadził ją do siebie.

"Zawsze można coś zmienić, nawet jeśli wydaje się to niemożliwe."

W połowie drogi , niewyćwiczone w chodzeniu na obcasach, nogi Sakury odmówiły posłuszeństwa. Dziewczyna upadła na chodnik i zaczęła wymiotować. Łzy kapały jej po policzkach. Stał nad nią i nie wiedział, czy jej współczuć czy być wściekłym. Kiedy skończyła rozłożyła się na chodniku, najwidoczniej miała zamiar tam spać.
- Pewnie już nie wstaniesz, nie ? - zapytał. Brak odpowiedzi z jej strony, odpłynęła. Ukucnął i delikatnie wziął ją na ręce. Źle się czuł... miał na sobie zbyt wielką odpowiedzialność. Czyżby się o nią martwił? Nie, to nie możliwe. Postawił ją dopiero przy swoich drzwiach. Sięgnął do kieszeni po klucze i wprowadził ją do mieszkania. Zaciągnął Sakurę na swoje łóżko, dziewczyna znów zaczęła wymiotować. Szybko podał jej jakąś miskę. Chwilę później, jak się uspokoiła związał jej włosy i mokrym ręcznikiem zmył ten paskudny makijaż. Przed nim stała trudna decyzja. Musiał przebrać swojego gościa, jednakże czy miał do tego prawo? Czy może lepiej zostawić ją w tym za ścisłym, brudnym stroju? Po chwili już postanowił,  Z szafy wyciągnął szeroką koszulkę i spodenki. Dziewczyna nie okazywała, żadnej chęci współpracy w przebraniu się, postanowił to zrobić samemu, jednak takiej reakcji się nie spodziewał, nie przemyślał konsekwencji. Nie pomyślał, że dziewczyna nic nie rozumie, nie jest w stanie myśleć. Nim tylko zdążył rozpiąć suwak od sukienki, Sakura zaczęła krzyczeć, płakać i bić go. Ręce zaczęły mu drżeć...
- Zostaw mnie !! Prosze !! Zostaw - krzyczała przez łzy. Poczuł się nie swojo , gdyby nie on... ten gnojek by ją ... złość znów w nim narastała. Od dawna nie czuł się tak paskudnie. Dziewczyna wierciła się z całych sił. Miał wrażenie, jakby to on coś jej zrobił. W pewnym momencie, w całej tej euforii i walce z powietrzem walnęła się o sciąnę głową. Przestraszył się, przecież  ona zrobi sobie za chwilę krzywdę. Złapał ją z całej siły za ręce. Zmęczona szeptała wciąż to samo " Zostaw mnie" złapał ją za policzek i spojrzał jej w oczy
- Jesteś bezpieczna, nic Ci nie będzie, spokojnie... - powtarzał stanowczym i delikatnym głosem. Po chwili przestała się szarpać i zasnęła. Przykrył ją kocem i nareszcie mógł odetchnąć z ulgą.


_________________________________________________________________________________

No to proszę o to jest kolejna notka! :) Dość długo ją pisałam, choć o późnej porze dlatego przepraszam za błędy. Zachęcam was do komentowania. Dziękuje i zapraszam na dalszą część już niebawem.

sobota, 17 maja 2014

Sezon 1 #05 Daj mi spokój i będzie dobrze

Leniwym ruchem przetarła swoje zielone oczy. Budzik dzwonił już od kilku minut drażniąc jej uszy. Zrzuciła z siebie pościel i wzdrygnęła się od zimnego powietrza, które płynęło prosto na nią z otwartego okna. Podeszła do niego i szybko je zamknęła. Pogoda na zewnątrz była okropna. Sprawiała, że Sakura czuła się jeszcze bardziej przygnębiona. Złapała za rzeczy i weszła do łazienki. Po chwili była już gotowa. Spakowała książki do małego, skórzanego plecaka. Kiedy uznała, że wygląda w miarę dobrze, zbiegła na dół. Rodzice prawdopodobnie od kilku godzin już pracowali. Jej kroki odbijały się echem. Dom odpowiadał na nie skrzypieniem drewnianych schodowych stopni. Przestraszona, czuła się jak w jakimś horrorze. Szybkim tempem weszła do kuchni i zabrała najpotrzebniejsze rzeczy. Chciała jak najszybciej wyjść z domu, jednakże w momencie gdy znalazła się za drzwiami stwierdziła, że jeszcze bardziej nie chce iść do szkoły. Przed budynkiem, w samochodzie czekał już na nią szofer.

"Trzeba sięgać dalej niż na wyciągnięcie ręki"


Oparła się o ścianę na przeciwko drzwi do sali nr 36. Kilka osób z klasy przeszło koło niej. Znów to samo. Znów czuła się jak wyrzutek, kujonica na którą nikt nie zwraca uwagi. Spojrzała w stronę szatni z nadzieją, że zaraz pojawi się w niej Sasuke. Chciała z nim porozmawiać. Jednak to było nie możliwe. Nie mogła... nienawidziła tych wszystkich zasad, reguł, które narzucali jej rodzice. Zamiast chłopaka w przejściu pojawiła się Ino. Blondynka szła w towarzystwie swych "koleżanek". Sakura zdążyła zauważyć, że to one rządzą w klasie i kleją się  do Sasuke. Liderka parzyła ją swoim pełnym pogardy wzrokiem. Naprawdę nie miała pojęcia czym sobie tak u niej podpadła, ale nie wróżyło to nic dobrego. Postanowiła zamknąć oczy i zaczęła nucić melodię. Wzdrygnęła się, gdy poczuła jak ktoś staję przed nią. Poczuła oddech na swoim policzku, jednak nie otworzyła oczu. W głębi serca wiedziała, że to on. Przytuliła się i dopiero wtedy zrozumiała jak bardzo się pomyliła.
- Jakie miłe powitanie- zaśmiał się zawstydzony Naruto.
- Cześć ! -powiedziała zmieszana - jak dobrze, że już wyzdrowiałeś ! - zdobyła się na krótki uśmiech. Nie rozumiała co się stało... dlaczego myślała, że to Sasuke?! Może poprostu chciała by to był on...
- I jak Ci się podoba nowa szkoła? - zaczął cały czas ukazując jej swoje śnieżnobiałe zęby.
- Jest w porządku. Fajni nauczyciele i klasa też niczego sobie. Tylko chyba niektórzy zbyt mnie nie lubią- skierowała wzrok na Ino.
- Spokojnie. Ona nikogo nie lubi. Zadufana w sobie gwiazda. Nie ma się nią co przejmować. Wystarczy nie dać jej sobie wejść na głowę i będzie okey.- cały czas patrzył w jej oczy. Stresowało ją to, jednak w środku wirowały jakby małe płomyki szczęścia... był taki uśmiechnięty, wesoły, otwarty. Chociaż znała go krótko zdążyła go polubić.

*Przy grupce Ino
- Kto by się nim tam przejmował- wszystkie dziewczyny się zaśmiały, a Ino kolejny raz zerknęła w stronę "różowej".
- Co tam Ino?- zapytał Kiba. Od dłuższego czasu stara się, wszystkimi metodami, aby ta go dostrzegła.
- A tamta co? Startuje do kolejnego? - teraz wszyscy spojrzeli na Naruto i Sakurę.
- Kogo to obchodzi- powiedział Shikamaru. Nagle w towarzystwie grupki pojawił się Sasuke.
- Cześć - przywitał się. - widzieliście... - Ino nie dała mu dokończyć i przytuliła go do siebie odwracając go plecami do dziewczyny, by jej nie dostrzegł.
- Jak tam Sasuke? - zapytała wdzięcząc się przed nim niezmiernie. Kibie zaczęły drżeć ręce " co on ma w sobie?" zastanawiał się.
- Wporządku - powiedział obojętnie, wyswobadzając się z uścisku dziewczyny. - widzieliście Sakurę muszę z nią pogadać.- to ją naprawdę zdenerwowało. Nagle wpadła na genialny pomysł. Jak to ona, zrobi wszystko, żeby dostać to czego chce, a chce, aby czarnooki zapomniał raz na zawsze o tamtej panience.
- Hej !- krzyknęła- mam dla was newsa. W piątek o 23.00 robię imprezę, wpadniecie, nie?- wszyscy zgrabnym chórem się zgodzili. - a Ty Sasuke?
- Nie wiem- powiedział błądząc gdzieś wzrokiem. Nagle narodziła się fala namawiania go. Nie miał wyjścia.- dobra wpadnę na godzinę, może dwie.- "tyle wystarczy" pomyślała Ino.

Po chwili zadzwonił dzwonek i uczniowie zaczęli schodzić się do klasy. Właśnie zaczynała się pierwsza w tym roku szkolnym chemia. Usiadła w trzeciej ławce pod oknem. Chwilę później podeszła do niej niska dziewczyna z krótkimi do ramion włosami
-M-mogę? - zapytała nieśmiało.
- Tak, proszę. Jestem Sakura
-Hinata- odpowiedziała krótko i zajęła swoje miejsce.
Ich nauczyciel jak się okazało był Orochimaru. Naprawdę paskudny koleś. Przy każdej możliwej okazji brał dziewczyny do tablicy i wcale tego nie ukrywając patrzył się na ich tyłki. Jednakże w klasie panowała całkowita cisza. Nie to co na większości lekcji... wyglądało na to, że był to jeden z tych surowych nauczycieli. Lekcja minęła jej dosyć szybko. Wyszła z sali już kierując się pod następną. Jednak serce podskoczyło jej do gardła, kiedy ktoś złapał ją za rękę i szybkim ruchem obrócił ku sobie.
- Cześć- kolejne ukłucie w sercu. Ten jego głos... czy ktoś naprawdę, aż tak jej się może podobać?
- Cześć- starała się odpowiedzieć jak najbardziej obojętnie.
- Jak tam? - zapytał ciągle patrząc jej w oczy.
- Mogłoby być lepiej-odparła szorstko. Nie wiedziała czemu to robi. Przecież wcale tego nie chciała... Stracił pewność siebie
- Coś się stało? - starał się być delikatny, czuł że stąpa po niepewnym gruncie.
- To niestety nie jest  Twoja sprawa- zamknęła oczy. Chciała krzyczeć, przeprosić go, przytulić. Jak można postępować tak wbrew sobie!?
- O co chodzi... zrobiłem coś nie tak?- nie wierzył własnym uszom. Nogi się pod nim ugięły.
- Nie wszystko musi doczyć Ciebie... poprostu daj mi spokój i będzie dobrze.- co ona gada...
- Okey... jak sobie chcesz... - puścił jej rękę i gestem wskazał, że się poddaje. Zrobił krok w tył. Nie mógł uwierzyć... aż tak się co do niej pomylił?

 "W miłości irytujące jest to, że jest ona zbrodnią wymagającą wspólnika."

Zawróciła na pięcie i pobiegła w stronę łazienki. Zamknęła drzwi od kabiny i dała upust łzom. Ciągle powtarzając sobie, że zrobiła dobrze.

Patrzył jak odchodzi i dalej nie mógł uwierzyć. Zastygł w bezruchu. O co chodziło? Co tutaj się właściwie stało... ale za to Kiba, który słyszał część rozmowy postanowił go "oświecić"
- Mówiłem Ci stary. Taka laska... - zaczął- ze złotej klateczki to nie moja, ani nawet nie Twoja liga. Laska poszukuje księcia, a jak się skapnęła, że nim nie jesteś to BUM ! Odcięła swój warkocz, a Ty spadłeś w połowie wierzy na twardą glebę.- najwidoczniej miał coś jeszcze powiedzieć, jednak Sasuke nie dał mu dokończyć
- Trudno mi to powiedzieć, ale chyba masz rację.- Odgonił myśli o Sakurze. Kiba zaczął się śmiać.
- Zawsze mam! - złapał kolegę za ramię i pociągnął do łazienki, aby zapalić.

"Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę."

Wydawałoby się, że ten dzień nie może gorszy. Jednak nigdy nie mów nigdy. To była już ostatnia lekcja. W-F. Przebrała się w strój i już wchodziła na halę, kiedy w korytarzu zaczepiła ją Ino
- Cześć piękna- krzyknęła mimo niewielkiego dystansu. Sakura aż podskoczyła,
- Cześć - nie wiedziała o co może jej chodzić.
- Jak Ci się tutaj podoba, że w szkole?- obserwowała ją od stup do głowy i z każdą chwilą to ona brała górę w tej rozmowie. Po kilku sekundach czuła się jak mała myszka w kącie.
- Jest w miarę.- odpowiedziała
- No to super - zaczęła, uśmiechając się podejrzliwie- szkoda by było, gdyby ktoś nagle zrobił z tego miejsca piekło na ziemi. No nie?-  czy ona jej groziła ?
- Nie rozumiem o czym mówisz ... - spuściła wzrok, pieprzony dzwonek. Jak trzeba to nie dzwoni...
- Rozumiesz i to bardzo dobrze- złapała ją za brodę - patrz na mnie jak do Ciebie mówię.- powiedziała spokojnie i stanowczo. - taka kujonka to chyba szybko łapiesz o co chodzi. Jak widzisz w naszej klasie jesteśmy "My" i kilka dziewczynek, które się wyłamały i spadły na sam początek łańcucha pokarmowego.
- Czego Ty ode mnie chcesz co ?- nie mogła już wytrzymać tego napięcia. Chciała odejść, ale Ino ścisnęła ją za nadgarstek.
- Spokojnie. Chce Ci dać szansę.
- Szansę?
- W sobotę organizuje imprezę. Będą tam wszystkie popularne osoby. Spora szansa, żeby się wybić, coś znaczyć, nie być zwykłą kujonicą, a co więcej zostaniesz naszą koleżanką.
- A jeśli odmówię?
- Nie zrobisz tego - patrzyła na nią z wyższością. Wiedziała, że zrobi wszystko co jej powie, ponieważ najwyraźniej się jej bała. Widać to było w jej oczach.
- Kiedy jest ta impreza?- Ino uśmiechnęła się szerzej. Jej plan przebiega idealnie krok po kroczku.
- W piątek o 23.00
- Chyba do 23.00 ?- nie dowierzała
- Nie kochanienka. Dobrze usłyszałaś.
- Rodzice nigdy mnie nie puszczą!
- Wykombinuj coś- puściła jej oczko i wyswobodziła jej rękę z żelaznego uścisku, po czym skierowała się na halę.

Załamana upadła na ziemię i skryła twarz opierając czoło o kolana. Co ona ma teraz zrobić ...?

"Ludzka psychika pomieści i przyjmie wszystko, ale nie wszystko wytrzyma."

Wróciła niesamowicie zmęczona. Chciała jedynie się położyć i spróbować zasnąć. Nic ją nie obchodziło... lekcje, rodzice, nic. Myślała tylko o tej imprezie. Mimo wszystko w jej głowie narodził się pewien plan. Jednak na samą myśl, że coś pójdzie nie tak, serce podskakiwało jej do gardła. Otworzyła drzwi do domu i rozglądała się za rodzicami. W kuchni znajdowała się Brenda
- Dzieńdobry- powiedziała opierając się o futrynę.
- Cześć słonko- odpowiedziała jej kobieta, była ich kucharką, jednak pojawiała się tylko w soboty i środy, aby ugotować jedzenie na kilka dni. Jej dzisiejsza obecność napewno musiała oznaczać gości, czyli coś na co ona zupełnie nie miała ochoty.- jak minął Ci dzisiejszy dzień?
- W miarę, a ktoś przychodzi do nas na kolacje? - zapytała, już tylko chyba z obowiązku.
- Tak, ale to nie zwykły gość! Odwiedzi nas sam burmistrz miasta- kobieta była tak radosna, jakby miał przyjechać książę z bajki i porwać ją do swojego zamku... Widząc brak entuzjazmu Sakury dodała- ma on syna w Twoim wieku który zapowiedział się być tutaj dzisiaj. - ta wiadomość trochę ją podbudowała, może uda się jej poznać kogoś ciekawego? Może uda się jej zapomnieć chociaż na chwilę o szkole, Ino, imprezie, czy Sasuke...

Wbiegła po schodach na górę zaczęła grzebać w szafie. Nic, totalna pustka. Jej rzeczy to albo małe dziewczęce ubranka, albo szkolne mundurki. Złapała za portfel i poprosiła Fredrego o podwózkę do małego butiku niedaleko jej domu. Weszła do sklepu. Mieniło się w nim od kolorów. Była pod wrażeniem... pierwszy raz mogła kupić coś co naprawdę się jej podobało. Złapała za kilka kolorowych spódniczek i koszulek. Wkońcu wybrała miętową kloszowaną spódnicę i białą podkoszulkę z nadrukiem. Do tego jeansowa kurtka i białe trampki za kostkę. Czuła się tak naprawdę dobrze. Postanowiła, że weźmie te ciuchy też na imprezę do Ino. Zadowolona wróciła do domu i odrazu postanowiła zaprezentować się mamie
- Co Ty masz na sobie? - skomentowała.- przecież to nie przystoi. Musisz wyglądać elegancko! - poszły do garderoby z której kobieta wyciągnęła czarną sukienkę i marynarkę. Do tego czarne baleriny.
- A mogę chociaż pożyczyć te buty?- wskazała na czarne koturny.
- Zapomnij! Tak młodej dziewczynce one nie pasują! Za parę lat.- ucięła i wyszła z pomieszczenia zostawiając ją samą sobie. Przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Wyglądała jak mała dziewczynka, w dodatku ubrana na pogrzeb. Marzyła o założeniu swojego kolorowego stroju, w którym czuła się sobą.

 "Życie nie jest mierzone ilością oddechów, jakie bierzemy, ale momentami i miejscami, które zapierają nam dech w piersiach."

Rozległ się długi dzwięk dzownka do drzwi. Fredry otworzył dębowe wejście i do środka weszła trójka ludzi. Ojciec Sakury zaprowadził  ich do sali jadalnej. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Jedynie Sakura jeszcze się nie pojawiła.
-Sakura- Brenda weszła do pokoju dziewczyny- wszyscy na Ciebie czekają.
- Tak już idę... - zamknęła swój pamiętnik:
 

Boli mnie to, że wciąż traktują mnie jak dziecko. Najlepszym dowodem jest ten ohydny strój. Przecież nie jestem chyba taka mała, prawda? Jednak przeżyję… najbardziej nie wiem co z tą imprezą u Ino. Mam pewien pomysł, ale boję się, że coś pójdzie nie tak. No i jeszcze jedno. Dzisiaj kazałam Sasuke się odczepić … mam nadzieję, że szybko o nim zapomnę. 

  Zeszła na dół. " Co będzie to będzie" z taką myślą weszła na salę jadalną. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Nie zdołała ukryć radości. Uśmiechnęła się najszerzej jak potrafiła. Przed nią siedział Naruto wraz ze swoimi rodzicami.
- Dobry wieczór- przywitała się.
- Miło mi Cię poznać Sakura- powiedział Minato, ojciec Nauto.- to jest mój syn Naruto.
- Tato, ale my sie znamy- przerwał mu.- jesteśmy w jeden klasie.- uśmiechnął się do dziewczyny.
- O proszę- powiedziała matka dziewczyny.- więc skoro się już wszyscy znamy siadajmy do kolacji.
W dość przyjaznej chociaż sztywnej atmosferze spędzili czas. Rodzice chłopaka byli otwarci i mili tak samo jak on. Jedynym problemem byli rodzice Sakury stanowczy, zimni  kalkulujący wszystko pod zysk. Nie dziwiło ją to, że nie mają przyjaciół, a to spotkanie jest tylko spotkaniem biznesowym.
Po około godzinie starsi przeszli do spraw dla "dorosłych", a Sakura miała pójść z Naruto do kuchni. Kiedy zjedli już zapas słodyczy skończyły im się tematy do rozmowy i zaczęli się nudzić.
- To... - zaczął- masz może komputer? Może byśmy poszperali w internecie?- zaproponwał
- Jasne- dała znak ręką, żeby szedł za nią.
- wooow, duży masz ten dom - powiedział jakby do  siebie. Po chwili byli już w jej pokoju. Usiedli na łóżku. Naruto przestawił szafkę nocną tak aby postawić na niej laptopa. Zaczęli wchodzić na różne strony z muzyką, facebook-a czy śmieszne filmiki. Zadziwiające było ile mają ze sobą wspólnego. Nagle blondyn zauważył zeszyt z nutami na komodzie.
- Grasz?
- Na pianinie.
- Kto Cię uczył?
- Przez kilka lat miałam prywatnego nauczyciela- chciała jak najszybciej zmienić tematy- zobacz jakie słodkie- wskazała na zdj kotków, jednak on nie dał się na to złapać
- Ja też gram, tyle że na gitarze. Mamy w szkole nawet kółko... może byś sie zapisała?- zapytał z nadzieją w oczach.
- Rodzice mi nie pozwolą. - odpowiedziała ze smutkiem w głosie
- Dlaczego?
- Wiesz... chcą mnie trzymać pod kloszem- zastanowiła się czy Naruto jest właściwą osobą, której mogłaby to wszystko, co leży jej na sercu powiedzieć. Stwierdziła że tak.- Chcą, żebym była tą idealną córeczką. Najlepszą uczennicą, zachowywała się jak dorosła, ale oni będą mnie mogli kontrolować jak dziecko. Moim jedynym zajęciem będzie nauka i do końca życia będę się ubierać w te paskudne ubrania! -ostatnie zdanie powiedziała przeglądając się w dużym lustrze, po czym usiadła i schowała twarz w dłonie. Podszedł do niej i ja przytulił. Poczuła jego ciepło, poczuła się bezpiecznie.
- Rodzice tacy są, ale myślą, że robią to dla naszego dobra.
- Tyle, że mnie przy tym ranią ... - wstała- popatrz- wyciągnęła z szafy  nowo zakupione rzeczy- ładne? - zapytała
-  Przepiękne! - zawołał. Taką sobie ją właśnie wyobrażał, radosną kolorową, namiętną ... - no to teraz nie masz wyjścia. - zrobiła zdziwioną minę.- musisz się przebrać i mi siebie taką pokazać! - uśmiechnął się a ona odwzajemniła uśmiech. Weszła do łazienki i założyła ubrania.

Siedział i przeglądał coś w interecie, nie skupiając się na tym zbytnio. Jego głowę zajmowały inne myśli, a głównie Sakura. Nie mógł uwierzyć ile miał szczęścia, że ich rodzice się znają. Po chwili wyszła. Aż go zatkało.
- No to proszę, o to prawdziwa ja - uśmiechnęła się najszerzej jak umiała i obróciła się, aby mógł się dokładniej przyjrzeć. Odstawił laptopa, podszedł do niej i złapał ją za rękę.
- Jak zwykle piękna- uśmiechnął się. Serce zaczęło bić jej jak szalone. Wszystkie zmysły jej się wyostrzyły. Poczuła zapach jego perfum. Coś złapało ją za żołądek. Chłopak z każdą sekundą był coraz bliżej. Czy ona napewno tego chce? Tak... ? I nagle stanął jej przed oczami Sasuke.  Wiedziała co ma zrobić. Pociągnęła kilka razy nosem i udała kichnięcie, tak, tak bardzo oklepane, ale nic nie była w stanie lepszego wymyślić. Chłopak wyglądał na rozczarowanego.
- Coś nie tak?- zapytał
- Nie - i znów udawane kichnięcie - to chyba Twoje perfumy. - skryła twarz w dłonie i podeszła do okna.
- Przepraszam, ja ...
- Przestań, przecież nic się niestało- nabrała świeżego powietrza głeboko w płuca.- możemy zejść na dół? Dość długo nas już tam nie było.

_________________________________________________________________________________

 No to jest... Pisane w sumie spontanicznie, mam nadzieję, że wam się spodoba. No to do następnej.

  




sobota, 26 kwietnia 2014

Sezon 1 #04 Kim są Uchiha?

Pchnęła drzwi z całej siły, a stare zawiasy zaskrzypiały od wysiłku. Czarne Audi czekało już na nią pod wejściem. Bała się, niezmiernie się bała. Co niby miała powiedzieć ? Od czego zacząć... ? Poczuła ciarki na plecach. Otworzyła tylnie drzwi auta i usiadła ze spuszczoną głową. Zamknęła oczy , niech się dzieje co chce. 1...2...3...4...5? Nic. Cisza. Cisza przed burzą? Podniosła wzrok.
- Jak się czujesz? - zapytał najspokojniej jak umiał. Całą siłą woli starał się nie wybuchnąć.
- Dobrze- nie wiedziała jak zacząć się tłumaczyć- Tato, ja-
- Porozmawiamy o tym jutro. Chyba masz dość wrażeń jak na jeden dzień, prawda ?
- Tak.- Zamknęła oczy i oparła się o siedzenie. Nareszcie mogła chwilę odpocząć.


Weszła do swojego pokoju, rzucając torbę na fotel. Przepakowała książki na jutro. Otworzyła drzwi do łazienki i stanęła przed lustrem. Cały czas miała jego ciuchy na sobie, cały czas czuła jego zapach, jego. Na szczęście ulotniła się w mroku, tak że ojciec nie zdążył zobaczyć co ma na sobie bo nie skończyłoby się to najlepiej. Ściągnęła ubranie i weszła pod prysznic. Zaczęła nucić jakąś melodię, która właśnie wpadła jej do głowy. Szybko się wytarła i ubrała piżamę. Zapaliła lampkę nocną i złapała za pamiętnik. Nareszcie miała coś ciekawego do opisania...




Naruto jest świetny... cały czas się uśmiecha i nie można się przy nim nudzić. Mam nadzieję, że uda nam się zaprzyjaźnić. Szkoda, tylko, że spotkaliśmy się w takich warunkach. A, no ... i jest też Sasuke. Tak. Jest uroczy, miły i niesamowicie przystojny ! Jednak wątpię by coś z tego wyszło... Rodzice prędzej mnie zabiją. Może nie powinnam tak ryzykować, choć czuję się przy nim, tak, tak wyjątkowo. On jest jak muzyka, najpiękniejsza muzyka."


Melodia sprzed chwili znów do niej wróciła. Złapała za zeszyt do nut i zapisała cały ten pomysł. Melodia była delikatna, romantyczna, a zarazem tajemnicza, jak ... jak Sasuke. Postanowiła, że jutro napiszę do niej jakiś tekst. Zamknęła oczy i już nie mogła się doczekać.


 "Poznaj samego siebie, a stanie przed tobą otworem cały świat."


Światło uparcie wpadało do pokoju drażniąc jej delikatną cerę. Wiedziała, że kiedy otworzy oczy będzie musiała wstać, opuścić ciepłe, bezpieczne miejsce jakim jest łóżko. Jednak nagle przypomniał się jej cały wczorajszy dzień i Sasuke - odrazu miała siłę by wstać i pobiec do szkoły cała w skowronkach. Rodzice byli już dawno w pracy. Fredry podwiózł ją pod samą szkołę

- Powodzenia mała - powiedział uśmiechając się do dziewczyny
- Dziękuje- odwzajemniła uśmiech i skierowała się do środka.

Oparła się o ścianę naprzeciwko drzwi wejściowych do sali. Kilka osób stało kilka metrów od niej zawzięcie o czymś rozmawiając. Spojrzała na zegarek i odliczała czas do dzwonka. Zamknęła oczy i zaczęła nucić sobie jakąś melodię.

- Cześć-  usłyszała nagle szept przy swoim uchu. Serce podskoczyło jej do gardła, tak niezmiernie się wystraszyła. Gwałtownie obróciła głowę. Przed nią stał Sasuke. Byli teraz na tyle blisko, że prawie stykali się nosami. Zrobiła pół kroku w tył
- Cześć ! Przestraszyłeś mnie ! - zaczerwieniła się, jej serce dalej biło jak oszalałe.
- Przepraszam- uśmiechnął się.- Chciałem Ci ... - nie dokonćzył.
- Sasuke ! Siemanko ! Chodź tutaj szybko do nas, mamy ważną sprawę- zawołał do niego Kiba, machając gwałtownie ręką. Cała grupka skierowała swój wzrok na nich. To strasznie peszyło dziewczynę. Pożegnał ją uśmiechem i skierował się w ich stronę. Wszyscy wrócili do konwersacji, oprócz blondynki, która dokładnie jej się przyglądała. Różowowłosa postanowiła nie przejmować się nią i znów nucić piosenkę.

*Matematyka*

Uczniowie zajęli swoje stałe miejsca. Uchiha usiadł obok niej wypakowując swój skromny inwentarz.
- No to co kochani - powiedziała nauczycielka - kto mi da zeszyt z pracą domową ? - w klasie zapadła cisza.
- Sasuke - szepnęła Sakura - masz szansę zgarnąć dobrą ocenę
- No, ale...
- No już ! - chłopak wstał .
- Tak Sasuke ? - spytała Kurenai podejrzliwym wzrokiem na chłopaka.
- Ja , mogę dać - wskazał na zeszyt
- No to poproszę- uśmiechnęła się nie dowierzając. Zaczęła sprawdzać zadania.- No nie wieżę ! Wszystko dobrze. Sam to robiłeś ?
- Tak. - uśmiechnął się podchwytliwie, spoglądając ukratkiem na Sakurę. Dziewczyna zaczęła po cichu chichotać.
- W takim razie siadaj, pięć - cała klasa, aż zaniemówiła. - No to przechodzimy do lekcji. - zaczęła tłumaczyć zadanie.
 Kruczowłosy siadając z powrotem na miejsce podsunął się do Sakury szepcząc jej do ucha"dziękuje" , odpowiedziała mu uśmiechem. Oboje zadowoleni przeszli do notowania. Jednak nie mieli pojęcia, że Ino ciągle, bacznie im się przygląda. 



"Prawda jest jak ogień, można się przy niej ogrzać, ale można się dzięki niej sparzyć."

Lekcje właśnie się skończyły, szli obok siebie bez słowa. Przed szatnią dziewczyna usiadła tak samo jak wczoraj na schodach nie chcąc się przepychać, wolała poczekać. Zauważywszy to wpadł na genialny pomysł. Szybko wciągnął kurtkę i złapał za jej rzeczy wiszące nieopodal na wieszaku. Podszedł do niej z ciuchami w ręku, popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Dziękuje - powiedziała oszołomiona- nie trzeba było.
- Drobiazg - oparł się o ścianę dając znak, że zamierza na nią poczekać. Szybko się przebrała - To może... pokażę Ci okolicę- zaczął niepewnie- mówiłaś, że jesteś tutaj nowa.
- Tak, ale przykro mi .... po wczoraj to raczej nie możliwe, muszę wracać prosto do domu. - powiedziała zrezygnowana.
- To chociaż Cię odprowadzę. - zaproponował
- Przepraszam, czeka na mnie już Fredry- ruszyła w stronę drzwi chcąc go zostawić. Złapał ja gwałtownie za nadgarstek i przekręcając w swoją stronę dając do zrozumienia, że rozmowa jeszcze się nie skończyła
- To twój chłopak ? - uśmiech zszedł mu z twarzy. Dziewczyna lekko się zaśmiała. Nie rozumiał o co chodzi.
- Nie, to mój szofer.- powiedziała rozpromieniając się coraz bardziej, kiedy zaczęło do niej docierać, ze chłopak jest o nią zazdrosny.
- Szofer ? - zapytał zdumiony. Nie wiedział co powiedzieć i jak ukryć swoje głupie zachowanie.
- Tak. Idziemy ? - postanowiła przerwać tą rozmowę. Wyszli ze szkoły. Na placu obróciła się w jego stronę. - Dziękuje - wskazała na kurtkę.
- Mówiłem, że to drobiazg.
- No więc pa ! - uśmiechnęła się
- Cześć - pożegnał się. Patrzył jak odchodzi w stronę samochodu. Nagle obok niego pojawił się Kiba.
- Zapomnij o niej stary, nie Twoja sfera - powiedział klepiąc go po ramieniu i odszedł. Brunet cicho warknął odpędzając go. Sasuke wpatrywał się jeszcze chwilę w miejsce, gdzie przed chwilą stał czarny, wypasiony samochód. Dalej nie mógł w to uwierzyć. Chyba Kiba miał rację.

"Samotność zaczyna się z chwilą, gdy człowiek nie ma osoby, której mógłby wyświadczyć dobro z potrzeby serca."


Wbiegła do środka radośnie krzycząc na powitanie matce. Podbiegła do niej rzuciła się jej na szyję. Zadziwiona kobieta spojrzała na nią podejrzliwie.
- Co Ty taka wesoła- zapytała
- Poprostu mam dobry dzień - odpowiedziała nie mogąc przestać się uśmiechać. Cały czas miała przed oczami zazdrosnego Sasuke. Pierwszy raz czuła coś takiego, tak niesamowitego.
- Musimy porozmawiać - do kuchni wszedł ojciec, odrazu przechodząc do sprawy.- Więc jak nazywał się ten chłopak u którego wczoraj byłaś ?- starał zachować kamienną twarz
- Sasuke Uchiha, jesteśmy razem w klasie. Tato to naprawdę miły- nie dane było jej dokończyć
- Miły!- prychnął.- Czy Ty masz jakiekolwiek pojęcie o Uchiha?
- W sumie ... to nie - poczuła się nie swojo. Ojciec miał rację, tak naprawdę nic o nim nie wiedziała.
- A więc Ci opowiem. Kiedyś była to bardzo szanowana organizacja kraju, jednostki ich policji stacjonowały w praktycznie wszystkich miastach. Jednak ich przywódca zaplanował zamach stanu. Z nieokreślonych przyczyn dzień przed wszystkie ważne osoby zginęły. Wraz z rodzicami twojego "kolegi".- Sakura zamarła... ta historia była tak straszna, aż nierealna.- dziś Uchiha są pod obserwacją czy, aby "niedobitki" nie zechcą znów wznieść powstania. Dlatego jego brat do dziś dzień się ukrywa. Kontakt z córką ważnego biznesmena, który ma duże wpływy, ogromnie by im pomógł. Chłopak jest jeszcze zbyt młody, ale nigdy nie wiadomo. Zabraniam Ci z nim jakiego kolwiek kontaktu.- dziewczyna nie mogła zebrać myśli.
- Ale ... - zaczęła
- Nie ma żadnego "ALE". Robimy to dla twojego dobra- nie dał jej dojść do głosu.- a teraz idź do swojego pokoju i przemyśl to wszystko. - Podniosła się z miejsca jakby te  zaczęło parzyć i z całą szybkością wbiegła po schodach prosto do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko. Skryła twarz w poduszkę. Samotna łza spłynęła na materiał. Nie mogła w to uwierzyć. On taki nie był. Nie był zły, a już napewno niebezpieczny. Nie chciała przyjąć myśli, że chciał ją wykorzystać. Przecież ... wyglądał na zaskoczonego, gdy powiedziała mu o Fredrym. Chociaż nie miała pewności... może poprostu był dobrym aktorem? Złapała za zeszyt. Uczucia pisały słowa za nią. Kiedy wszystko było już gotowe zeszła na dól do salonu w którym stało pianino. Rodziców nie było w domu. Usiadła i nareszcie mogła sprawdzić jak brzmi jej pierwszy skończony utwór.

https://www.youtube.com/watch?v=WVb0iu1Dmmg

Mimo iż pokładała  w nim tyle nadziei, że zaczęła się przed nim otwierać...  to rodzice mają rację. Musi o nim zapomnieć. Tak będzie lepiej...

_____________________________________________________________________________

Z góry przepraszam za taką długą nieobecność, ale miałam gimnazjalne egzaminy... było trochę nauki, więc nie zbyt miałam czas coś napisać. Przepraszam za wszystkie błędy. Mam nadzieję, że link będzie działał, a muzyka przypadnie wam do gustu :) Ogólnie piszcie w komentarzach co myślicie o rozdziale. Dziękuje za wszystko, za czytanie, komentowanie i wiele cennych porad. Podawajcie też linki do waszych blogów lub nowych notek. Chętnie sb poczytam. No to papa kochani :* ! <3